Reklama

Where is Poland? Czyli sztuka przegrywania tak, żeby wygrać

Może w mało widowiskowym stylu, ale wyszliśmy z grupy w mistrzostwach świata w piłce nożnej w Katarze. Po raz pierwszy od 36 lat. Być może teraz światu łatwiej będzie znaleźć odpowiedź na pytanie, które zadawał sobie jeszcze niedawno, a które brzmi: "Gdzie jest Polska?".

"Kitku, gdzie jest Polska?" “Tu" odpowiada wskazując łapką na serce kot ze śmiesznego obrazka, który krążył po sieci lata temu. Ktoś, kto nie jest stąd, może nie zrozumieć nieco hermetycznego żartu. Po części przez to, że napis jest po polsku, ale także dlatego, że bardzo dobrze wiemy, jak to jest, gdy z sympatii do ojczystego kraju robi się polityczną szopkę i wydmuszkę do podnoszenia słupków poparcia. Choć w zasadzie nie jest to sytuacja znana jedynie nad Wisłą.

Kot z mema nie ma problemu z odpowiedzią na zadane mu pytanie. Wiedza ta jednak kuleje najwyraźniej u innych mieszkańców naszego globu. Tuż po tragedii w Przewodowie cała ziemska populacja wpisywała w wyszukiwarkę “Where is Poland?". Słysząc takie zdanie, mózg fanów Nicka Cave’a podsuwa tekst utworu “Fifteen Feet of Pure White Snow" i jak echo odzywa się: “she’s long gone".

Reklama

Żarty na bok, bo widać jak na dłoni, że tak zwana promocja naszego kraju, kosztująca nas niemałe pieniądze, nie przyniosła zamierzonych efektów. Cała para poszła w gwizdek. Popularność zyskujemy tylko wtedy, kiedy dzieje się coś naprawdę ekstremalnego. Tak jakby naprawdę nic nie znaczył fakt, że od 8 miesięcy niezachwianie wspieramy napadniętą przez Rosję Ukrainę. 

Tymczasem w poszukiwaniu Polski pomóc mogą ostatnie mundialowe zmagania. Dzięki niemrawemu remisowi, wspaniałej (bez ironii!) grze z pogromcami wielkich Albicelestes i smutnej acz zwycięskiej porażce z tymi ostatnimi, pierwszy raz po 36 latach Polska reprezentacja w piłce nożnej wyszła z grupy na mistrzostwach świata. Nawet jeżeli ktoś nie interesuje się piłką, to i tak jest na bieżąco z tymi informacjami, bo wręcz nie da się od nich uciec. Co innego z taką na przykład siatkówką, w której to jesteśmy światową potęgą i regularnie gramy o medale. Ostatnio zdobyliśmy nawet srebro, ale kto by o to pytał.   

W pełnych chwały porażkach mamy dość długą i bogatą tradycję. Tak obfitą, że jedyne powstanie, które zakończyło się sukcesem, od jakiegoś czasu oficjalnie należy nazywać “Zwycięskim Powstaniem Wielkopolskim", a nie tylko “Powstaniem Wielkopolskim". Akurat rocznica wybuchu tegoż już za niedługo, bo zaraz po świętach.

No to właściwie gdzie jest Polska? Skoro padł temat świąt, które za pasem, a i pojawiło się magiczne słowo “tradycja", to może tutaj upatrywać esencji istnienia kraju nad Wisłą? Problem w tym, że kryzys inflacyjny (wywołany duetem Putin i Tusk, rząd nie ma z tym nic wspólnego) zaglądnął ostatnio nawet do stawów hodowlanych, podbieraków i sieci. I tak symbol polskich wartości oraz tradycji - karp - w tym roku będzie rekordowo drogi. 

Znika więc w zasadzie jedyny argument za tym, aby go jeść. No bo umówmy się, karp śmierdzi mułem, jest niedobry, ciężkostrawny i pełen sterczących ości. Ale jak dotąd był tani, więc wszystko grało i tradycji mogło stać się zadość. Teraz grać przestaje. Może to wreszcie moment, kiedy na świąteczny tron powróci tak przecież ceniony przez nas śledź?

Czytaj także: Przeciwko Argentynie Polska bezradna, ale i... szczęśliwa. Oceny po meczu

Jeśli Polski próżno szukać w tradycji, bo czasy są trudne, to może jest ona tam, gdzie jej bohaterzy. Ci obecnie przebywają nad Zatoką Perską, tocząc boje na boiskach. Jesteśmy z nimi, chociażby duchem, wspierając jak zawsze, ale jak zawsze też spodziewając się najgorszego. Ku zaskoczeniu idzie całkiem nieźle, a przynajmniej do przodu. 

Chociaż przypomina to momentami nie futbol, a gimnastykę z zaawansowaną matematyką. Ponoć najtęższe głowy w PZPN liczą, jak możemy przegrać z Francją, żeby awansować do ćwierćfinału.

Ekwilibrystykę sukcesu widać też po tym, że głównymi - no właśnie - bohaterami są nie ci, którzy punkty zdobywają (co przecież jest najważniejsze w tym sporcie), a ci, którzy nie pozwalają na ich zdobycie naszym przeciwnikom. Niespodziewanie do grona bohaterów narodowych dołączył także pewien azjatycki kibic. 

Aby stać się atrakcyjnym w oczach części naszego społeczeństwa i niektórych rzekomo poważnych redakcji, wystarczyło zmienić koszulkę, tańczyć śmiesznie i nagrać to telefonem. Prosty przepis na sukces. Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich bohaterów chowanie. Do kompletu brakuje tylko stosowanego z dziwnym uwielbieniem dopisku "Zobacz Memy" w internetowych nagłówkach.

Czytaj także: Kto najbardziej może pomóc Putinowi w kampanii nienawiści? Polacy...

No, ale awansu odebrać się nie da i na pytanie: “gdzie jest Polska?", można śmiało odpowiedzieć: “Jest w fazie pucharowej mistrzostw świata". Chociaż na tym mundialu cofa się namiętnie co drugą decyzję, więc kto wie. Pozostaje nam chyba tylko robić swoje. Skoro nie potrafimy inaczej, to róbmy tak, jak umiemy. I oby nadal jakoś się udawało. 

A jak nie, to trudno, wyjście z grupy jest i tak wielką rzeczą. Nie mówiąc już o innej, tej, dzięki której naprawdę możemy sobie gratulować. Nawet jeśli pytają “Where is Poland?" jedynie wtedy, gdy za przeproszeniem coś u nas p***dolnie. Bo p***dolnęło u nas. Bo to my od lutego stoimy ramię w ramię z krajem, który krwawi na oczach świata przez niesprowokowaną agresję zbrodniczego reżimu sponsorującego terroryzm.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: felieton
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama