Reklama

Baranów Sandomierski. Co warto zobaczyć?

Pamiętacie tę romantyczną scenę z serialu „Czarne chmury”, gdy zakochana Anna zbiega po zamkowych schodach, by powitać pułkownika Dowgirda? Kręcono ją na dziedzińcu baranowskiego zamku. Każda z pań może ją tutaj powtórzyć.

Chyba żadna rezydencja w Polsce nie miała tylu właścicieli spośród możnych rodów magnackich. Jednak przede wszystkim Baranów Sandomierski kojarzy się z rodem Leszczyńskich. Tak, tych którzy dali Polsce króla Stanisława a Francji żonę króla, Marię.

Jej potomkowie zasiadali na wielu europejskich tronach. Przybysze są tu zaskakiwani już od wejścia. Żeby dostać się na imponujący, otoczony arkadami dziedziniec, trzeba wspiąć się po schodach.

Jeśli uświadomimy sobie jak blisko płynie Wisła, zdziwienie ustąpi podziwowi dla przezorności architekta. A był nim znakomity Włoch Santi Gucci. W Polsce – architekt nadworny króla Stefana Batorego.

Reklama

Ostatnimi właścicielami zamku byli Dolańscy. Zawdzięczamy im odbudowę ruiny, bo w takim stanie kupili zamek, oraz odbudowę po pożarze w 1898 roku. Ostatnim panem na Baranowie był Roman Dolański. To jemu komuniści odebrali majątek w ramach reformy rolnej. Nie wiadomo jak potoczyłyby się losy grabionego przez szabrowników i niszczonego przez nową władzę zamku, gdyby nie odkrycie siarki w okolicach Tarnobrzegu.

Siarkopol zapobiegł całkowitemu upadkowi zabytku, zatroszczył się o jego renowację. Bywali tu nie tylko „siarkowi baronowie”, ale też inni dostojnicy PRL. Pieniędzy na utrzymanie zamku zatem nie brakowało. Podobno wpadał tu bez zapowiedzi premier Cyrankiewicz z żoną, Niną Andrycz. Choć nie ma już siarkowego sponsora, dobrze administrowany zamek prezentuje się pięknie. Co roku w czerwcu show kradnie mu... tulipanowiec. Tak, tu tulipany kwitną na drzewie... I trzeba to zobaczyć.

Warto wiedzieć

Dojazd: Zamek leży około 30 km na południowy zachód od Sandomierza, ale po drugiej stronie Wisły. Można tę drogę pokonać albo dłuższą trasą wzdłuż lewego brzegu rzeki, zaglądając przy okazji do klasztoru cysterskiego w Koprzywnicy.

Można pojechać przez Tarnobrzeg. Droga jest lepsza, ale bardziej ruchliwa, w dużej części prowadzi przez to miasto. Zwiedzanie zajmuje około godziny, ze Zbrojownią pół godziny dłużej. Odbywa się tylko z przewodnikiem (na dziedzińcu można przechadzać się bez jego opieki), ale to dobrze wydane pieniądze.

W październiku zamek zaprasza codziennie od godz. 9 do 17. W sezonie zimowym (czyli od 1 listopada do 31 marca) od wtorku do niedzieli: 9-16, ale ostatnie wejście z przewodnikiem – o 15.00. Od kwietnia do sierpnia codziennie w godz. 9-17.

Przebywanie w parku jest bezpłatne i możliwe w godzinach 7.00-22.00.

Bilety na zamek: 15 i 8 zł, rodzinny (2+2) – 35 zł. Zbrojownia: 6 zł. Noclegi – nie powinno być z nimi kłopotu. Jest tu Hotel Zamkowy, są też pokoje na terenie samego zamku. Standard dobry, ceny przyjazne. Można rezerwować przez por- tale „noclegowe” lub bezpośrednio (www.baranow.com.pl/hotel). Polecamy tę drugą opcję. W cenie jest śniadanie, które podawane jest na zamku.

Gdzie i co zjeść: Zamkowa restauracja Magnacka serwuje potrawy lokalne. Szczególnie polecamy dziczyznę i chopcie lasowiackie (gołąbki bez mięsa, z kaszą jaglaną – pycha).

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy