Bieszczady
Choć bieszczadzkie połoniny przestały być wiodącym celem wycieczek Polaków, nadal cieszą się sporym zainteresowaniem nie tylko wśród studentów i rodzin z dziećmi. Trudno się dziwić - od wielu lat Bieszczady przyciągają uwagę turystów tęskniących za swobodą i klimatem kameralnego wypoczynku.
Kiedyś mekka hipisów, artystów i zbłąkanych wędrowców, dziś kultowe miejsce na mapie Polski, które koniecznie trzeba odwiedzić przynajmniej raz w życiu.
Co warto zobaczyć, jakich specjałów bieszczadzkiej kuchni spróbować i kogo poznać, by odkryć sekrety najbardziej tajemniczych polskich gór?
Przeczytaj fragment przewodnika Wojciecha Plamieckiego - Bieszczady. Solina, połoniny.
***
Zabytki
Wbrew powszechnemu przekonaniu Bieszczady nie są terenem zasobnym w zabytki sztuki. Te są skupione w północnej części regionu - na Przedgórzu Bieszczadzkim. Na szczególną uwagę zasługują tu zabytki Sanoka - średniowieczny zamek z bezcenną kolekcją ikon oraz największy w Polsce skansen prezentujący architekturę i kulturę okolicznych terenów, w szczególności Bieszczadów - kulturę Łemków i Bojków. W pobliskim Zagórzu znajdują się ruiny barokowego klasztoru Karmelitów, w Uhercach popada w ruinę ciekawy dwór murowany.
Drugim ważnym skupiskiem zabytków jest Lesko, którego ozdobą jest murowana obronna synagoga i jeden z najlepiej zachowanych kirkutów w południowo-wschodniej Polsce. Ładnym zabytkiem jest XIX-wieczny pałacyk w Olszanicy. Najcenniejszą grupę zabytków stanowią drewniane cerkwie. Najwięcej ich zachowało się w okolicach Ustrzyk Dolnych - do najpiękniejszych należą obiekty w Równi, Rabem, Ustianowej, Krościenku, bardzo oryginalna jest cerkiew w Michniowcu.
Osobną grupę stanowią budowane na początku XX w. cerkwie w stylu ukraińskim - w Hoszowie, Hoszowczyku, Bystrem i Chmielu. Najcenniejszym obiektem w głębi gór jest unikatowa cerkiew w Smolniku nad Sanem, reprezentująca (jako jedyna w Polsce) styl bojkowski; została ona zresztą - razem z cerkwią w Turzańsku - wpisana w 2013 r. na listę dziedzictwa UNESCO.
Osobną grupę stanowią cerkwie łemkowskie w dolinie Osławy - w Rzepedzi, Turzańsku, Komańczy (spalona w 2006 r., obecnie zrekonstruowana) i Radoszycach. Warto także wspomnieć o drewnianym kościele w Średniej Wsi, który reprezentuje nieliczne w tej okolicy przykłady budownictwa drewnianego sztuki małopolskiej.
Ludzie Bieszczadów
Żeby poznać Bieszczady, trzeba tu przyjechać, wejść na połoniny, pochodzić po opustoszałych dolinach, ogarnąć spojrzeniem niezmierzoną zieloną przestrzeń, "dotknąć" przyrody i poznać kilku bieszczadzkich "zakapiorów". Bieszczady po II wojnie światowej stały się miejscem, do którego przybywali różni ludzie. Przyciągały swoją legendą "Dzikiego Zachodu", miejsca na końcu świata, w którym można cieszyć się wolnością, ukryć przed władzą, rodziną, zmienić swoje życie.
Jedną z najbardziej charakterystycznych grup tej krainy są artyści: malarze, rzeźbiarze, twórcy ikon, poeci, muzycy i fotograficy. Nowe, powojenne Bieszczady potrzebowały nowych twórców - i ich dostały. Byli wśród nich między innymi Zdzisław Rados, Andrzej "Połonina" Wasilewski, Janusz Zubow, Juliusz Malczewski.
Te kilka nazwisk to osoby, które odeszły już od artystycznej rodziny Bieszczadów, by tworzyć na "niebieskich połoninach". Odszedł również "Majster Bieda", czyli Władek Nadopta, słynny z piosenki Wolnej Grupy Bukowiny. Trudno zliczyć, ilu artystów mieszkało i ilu obecnie mieszka w Bieszczadach, ale z całą pewnością jest to jeden z najbardziej twórczych zakątków Polski.
Bieszczady swoim urokiem i specyficznym klimatem zawsze przyciągały rzesze swoich wielbicieli, ale nie byłoby bieszczadzkiego klimatu, gdyby nie twórcy, którzy o Bieszczadach pisali i śpiewali. Trzeba tu wymienić takich autorów, jak Edward Stachura, który sporą część życia spędził w bieszczadzkich lasach, co dobrze widać w jego utworach. Nie można zapomnieć o Jerzym Harasymowiczu i Wojtku Bellonie, których górska poezja stała się już klasyką gatunku.
Obecnie chyba najintensywniej bieszczadzkie klimaty sławi zespół Stare Dobre Małżeństwo, śpiewając teksty Adama Ziemianina, a także Edwarda Stachury. Jednym z hitów zespołu jest piosenka Bieszczadzkie Anioły, która stała się hymnem cyklicznego festiwalu o tej samej nazwie, odbywającego się w Wetlinie i Cisnej.
Bieszczadzkie anioły z drewna, ceramiki, masy solnej, malowane na szkle, drewnie, rzeźbione w kawałkach niewypalonego do końca węgla drzewnego stały się symbolem Bieszczadów, tak jak "biesy i czady", których pierwszy przestał się bać artysta rzeźbiarz Marian Hess z Dwernika i które uwiecznił w swoich pracach Zdzisław Pękalski z Hoczwi.
Józef Soszyński z Dwernika odkrył piękno zaklęte w perłach drzewnych i ich połączeniu z bursztynem. A to tylko garstka spośród wielu! Wielu rzemieślników, szczególnie tych pracujących w drewnie, jest prawdziwymi artystami - czującymi ducha zaklętego w tworzywie, z którego powstają niezwykłe meble czy przedmioty codziennego użytku.
To właśnie ci ludzie powodują, że Bieszczady stale tworzą swoją historię, wzmacniają swojego ducha. Trudno wymienić ich wszystkich. O kilku pięknie opowiada Henryk Nicpoń w zbiorze swoich reportaży Za wrotami cudów. Opowieści bieszczadzkie. Również Andrzej Potocki w zbiorze opowiadań Majster Bieda czyli zakapiorskie Bieszczady opisuje kilkunastu z nich.
Bieszczadzkie specjały
Tradycyjna bieszczadzka kuchnia to dania na bazie dawnych przepisów zamieszkujących tu ludów, czyli Łemków i Bojków. Ponieważ klimat bieszczadzki nie sprzyja obfitości plonów, mieszkańcy musieli gotować strawę z tego, co mieli do swojej dyspozycji, a więc postawą dań bardzo często były ziemniaki, kapusta, wszelkiego rodzaju kasze i produkty mleczne. Na stołach znajdowały się dary pól i lasów. Mięso spożywano bardzo rzadko, jedynie w czasie świąt. Wiele potraw przygotowywano z suszonych owoców (np. zupę "Dziad i Baba", którą gotowano z jabłek i śliwek).
Mając zamiar wyruszyć do bieszczadzkiej knajpy, lepiej dowiedzieć się najpierw, co mogą oznaczać tajemnicze nazwy potraw zapisane w karcie dań: czym jest kyselycia, co to są hreczanyky, oładki, fuczki, warenyky czy proziaki.
Kyselycia to żur, ale z mąki owsianej, podawany zazwyczaj z ziemniakami. Hreczanyky to danie przyrządzone z kaszy gryczanej, mielonego mięsa i czosnku. Oładki, fuczki i proziaki to rodzaj smażonych placuszków, jedne podawane są na słodko (np. oładki), inne na ostro (tradycyjne fuczki to placuszki z dodatkiem kiszonej kapusty). Warenyky zaś to inaczej pierogi, okraszone oczywiście szperką, czyli podsmażona słoniną. Ciekawostką są też bieszczadzkie gołąbki, które przyrządzane są z dodatkiem posiekanej kapusty.
Strudzonym wędrowcom po całym dniu włóczęgi z pewnością zasmakuje kwasówka, czyli zupa zacierkowa na soku z kwaszonej kapusty. Jest też inna wersja zacierkowej zupy, którą przyrządza się na mleku i dodaje roztopioną bryndzę. Taka zupa zwie się maczanką.
Wiele jest miejsc, które przyrządzają bieszczadzkie potrawy na bazie dawnych przepisów, wystarczy poszukać jakiejś karczmy, która serwuje regionalne dania. Taka karczma znajduje się np. w Sanoku na rynku. Lokalne specjały można także spróbować w coraz liczniejszych na terenie Bieszczadów gospodarstwach agroturystycznych, np. "Na Zamłyniu" w Jałowym k. Ustrzyk Dolnych. Tam też czasem skosztować można wspaniałego wiejskiego chleba, np. "U Flika" w Dźwiniaczu Dolnym podczas corocznego "Święta Chleba".
Bojkowie
Bojkowie to grupa etniczna pochodzenia rusko-wołoskiego, zamieszkująca do pierwszych lat powojennych tereny od Wysokiego Działu w polskich Bieszczadach po dolinę Łomnicy w Gorganach na Ukrainie (gdzie zachowuje tożsamość do dziś). Najprawdopodobniej przybyli oni na tereny polskich Karpat w XVI w. Trudnili się głównie pasterstwem oraz ekstensywnym, prymitywnym rolnictwem. Ich kultura nie była specjalnie rozwinięta, uważa się, że w stosunku do zamieszkujących Beskid Niski Łemków byli opóźnieni nawet o 100 lat.
Niestety, ludność bojkowska - bez względu na żywione sympatie i przekonania polityczne - została prawie w całości wysiedlona z zamieszkiwanych przez nią terenów w ramach przeprowadzonej w 1947 r. akcji "Wisła". Operacja ta miała na celu całkowite usunięcie z Bieszczadów i Beskidu Niskiego ludności rusińskiej (w wypadku Bojków oskarżanej - w niektórych przypadkach zapewne nie bez racji - przez władze PRL o wspieranie oddziałów UPA, działających w Bieszczadach pod koniec wojny i w pierwszych latach powojennych), rozproszenie owej ludności na terenach Ziem Odzyskanych w północnej i zachodniej Polsce, a w dalszej perspektywie zniszczenie ich tożsamości i kultury.
Niestety, w przypadku Bojków w zasadzie się to udało i dzisiaj większość wiosek w Bieszczadach to powojenne osady powstałe na terenach dawnych wsi bojkowskich. Jeszcze dziś widoczne są pozostałości piwnic, zdziczałe sady, zarośnięte cmentarze... Pamiątek po Bojkach szukać można w skansenie w Sanoku.
W Smolniku nad Sanem zachowała się jedyna bieszczadzka cerkiew w typie bojkowskim (reprezentujący ten sam typ architektoniczny obiekt znajdujący się w skansenie w Sanoku pochodzi z Grąziowej na Pogórzu Przemyskim, bryła cerkwi w Liskowatem zaś została zniekształcona przez przebudowy i remonty).
Fragment przewodnika: Bieszczady. Solina, połoniny i cerkwie
Wydawnictwo Bezdroża. Autor: Wojciech Plamiecki