Reklama

Chorwacja Północna. Poza utartym szlakiem. Cz.2

Zmęczeni zgiełkiem kurortów i tłumami oblegającymi turystyczne atrakcje? Może czas zejść z utartych szlaków, które proponują nam przewodniki i poznać Chorwację autentyczną, z jej codziennym życiem, przyrodą i zakamarkami, do których dociera niewielu turystów.

W pierwszej części naszego przewodnika zaproponowaliśmy wam kilka miejsc, które warto odwiedzić w drodze nad Adriatyk: winnice, urocze turystyczne miasteczka, muzea. W drodze powrotnej warto nieco bardziej zboczyć z trasy, by poznać tę część Chorwacji, którą znakomita większość turystów pomija.  

Aby zobaczyć zwyczajne Chorwackie życie i poznać nieco jego sekretów, proponujemy z Zagrzebia odbić na Čazmę, Garešnicę a później w kierunku masywu Bielogory. Stopniowo z krajobrazu znikać będą zakłady produkcyjne i osiedla domów budowanych według najnowszych katalogów, a pojawi się spokojny krajobraz noszący wiele śladów dawnego życia i cenna nienaruszona przyroda.

Reklama

Čazma. W dolinie rzeki

W tej maleńkiej miejscowości liczącej zaledwie 7 tys. mieszkańców znajduje się XIII wieczny kościół, ale to nie zabytki są tu największym skarbem, a przyroda. Liczący 12,5 km szlak tematyczno-edukacyjny w dolinie rzeki Čazmy wiedzie wśród łąk, lasów terenów podmokłych i naturalnych jezior. Po drodze można zobaczyć żeremia bobrów, to także gratka dla miłośników birdwatchingu. Występuje tu 140 gatunków ptaków. Zaledwie 15 minut od centrum Čazmy znajduje się Medjame - 1,8 km ścieżka w koronach drzew, umożliwiająca obserwację ptaków i przemierzanie podmokłych terenów suchą stopą. Innym pomysłem na poznanie lokalnej przyrody w pigułce, jest znajdujące się w miasteczku Arboretum z kolekcją drzew charakterystycznych dla miejscowej przyrody. Po dłuższym spacerze można zażyć kąpieli w miejscowym biobasenie, którego system oczyszczania, zgodnie z tutejszym ekologicznym zacięciem, jest całkowicie naturalny i oparty na mechanizmach występujących w jeziorach. Biologiczna czystość wody jest kontrolowana co 6 godzin.

Po południowej stronie Bilogory

Kierując się dalej na wschód wzdłuż pasma Bilogory, poznacie Chorwację, o której większość turystów nie ma nawet pojęcia. To malownicze tereny, które pozwolą oku odetchnąć. Nie napotkacie tu banerów reklamowych i zakładów przemysłowych. Niskie pagórki porośnięte lasami i łaciatą mozaiką pól uprawnych ciągną się kilometrami. Od czasu do czasu natraficie na spokojne wsie, gdzie życie toczy się według rytmu, za którym można zatęsknić. Niemal przy każdym gospodarstwie zobaczymy duży murowany grill lub piec chlebowy, w którym Chorwaci przygotowują pekę - pieczyste, przyrządzane w obszernym rondlu nakrywanym kopulastą pokrywą, pod którą soki krążą nadając potrawom wyjątkowy smak.

Tuż obok - pokryta winoroślą altana lub pergola, pod którą ustawiony jest duży stół, gdzie podaje się te przysmaki, by gawędząc i popijając miejscowe wino nieśpiesznie spędzać popołudnia. Nie ma tu elewacji z sidingu, plastikowych okien i dachów z blachy falistej. To świat czerwonej dachówki i cegły. Sporo jest, zwłaszcza wśród zabudowań gospodarczych, budynków, postawionych tradycyjnymi metodami. Zwróćcie uwagę na szopy, z których tu i ówdzie odpada bielony wapnem tynk z gliny zmieszanej z plewami, odsłaniając ściany budowane metodą nazywaną "na kanate". To szalunkowa konstrukcja z drewna wypełniona cegłą przypominająca mur pruski. Ten sposób budowania rozpowszechnił się w wielu częściach Chorwacji po tym, jak cesarz Józef II zabronił stosowania dębów do celów budowlanych. Dąb, a w szczególności dąb sławoński, osiągał wtedy zawrotne ceny, a i dzisiaj jest ceniony ze względu na zastosowanie w produkcji wina i innych trunków sezonowanych w beczkach.

Sporo tu także budynków na wpół murowanych z drewnianą, górą. Na południu kraju, nad Adriatykiem budowano z najłatwiej dostępnego materiału, czyli kamienia. Na północy z drewna, ale do czasu. Kiedy wycinki poszły za daleko i materiału zaczęło brakować, rozpowszechniło się łączenie materiałów (dół murowany, początkowo z suszonej, potem z wypalanej cegły, góra drewniana).

Gospodarstwa są uporządkowane i schludne, wiele z nich jest jednak opuszczonych i dachy powoli się zapadają. We wsiach zazwyczaj nie napotkamy więcej niż jeden mały sklepik. Kwitnie za to przyroda. Lasy są pełne grzybów, a łąki i brzegi zbiorników wodnych roją się od ptactwa.

Garešnica. Obserwacja ptaków we wsi Kaniška Iva

Kto nie jest pewien, jak zacząć swoją przygodę z obserwacją ptaków, powinien wybrać się do stanowiska przy stawach we wsi Kaniška Iva w pobliżu Garešnicy. W dobrze wyposażonej stacji można wypożyczyć lornetki. Występują tu 62 gatunki ptaków, miedzy innymi: gajówka wąsata, zimorodek zwyczajny, rożeniec, płaskonos, cyraneczka pospolita, świstun zwyczajny, krzyżówka, cyganek, krakwa, czapla purpurowa, rybitwa czarna.

 Niektóre z nich bez trudu dostrzeżemy już z terenu stacji. Bardziej zaangażowani obserwatorzy mogą wybrać się 6 kilometrową ścieżką dedykowaną podglądaniu ptaków. To także doskonałe miejsce na piknik. Kto jednak nie zaopatrzył się w kanapki może skosztować tradycyjnej lokalnej kuchni w "Kod bake" w Gareśnicy.

Chorwackie strzygi i upiory

Ale dzikie tereny w pobliżu Bielogory zamieszkują nie tylko gatunki przyrody ożywionej. Występuje tu równie wielkie bogactwo bytów nadprzyrodzonych. - W promieniu 20 km, według miejscowych wierzeń i legend, występują aż 22 rodzaje rozmaitych strzyg i upiorów - opowiada Vladimir Vlajnić z gospodarstwa "Na malenom Brijegu". Vladimir dobrze zna ludowe podania i wie, jak obłaskawić stwory, które zamieszkują ludową wyobraźnię, a ponoć i okolice. To kopalnia wiedzy o nadprzyrodzonej Chorwacji a leśne duszki i stwory Vladimir nie tylko obłaskawił, ale i zaprzągł do pracy w swoim gospodarstwie, tworząc unikatowy program, który zajmie dzieci i dorosłych. Vladimir prowadzi 20 hektarowe gospodarstwo, które jest niemal w pełni samowystarczalne. Agroturystyka jest dodatkiem, ale raczej trudno się tu nudzić! To raj dla miłośników turystyki konnej i pieszej, regionalnej kuchni, domowych nalewek, wina oraz opowieści z dreszczykiem.

Daruvar. Uzdrowisko w starym stylu

To miejscowość uzdrowiskowa słynąca z wód termalnych, których lecznicze właściwości wykorzystywane były już w czasach rzymskich. Dziś w tym spokojnym małym miasteczku znajduje się wiele ośrodków SPA oferujących lecznicze kąpiele. Kto preferuje inne atrakcje, może odwiedzić miejscowy browar, który specjalizuje się w produkcji piw rzemieślniczych i prężnie współpracuje z lokalną mleczarnią, rozbudowując nietypowy program dość oryginalnego pairingu. Do wytworzonych gatunków piwa kraftowego podaje się specjalnie dobrane gatunki sera, mające dać idealne połączenie smakowe. Jak wyszło? Spróbujcie sami.

Po drugiej stronie Bielogory

Zanim wrócimy na utarte trasy, które powiodą nas do Polski zobaczmy, co dzieje się po drugiej stronie pasma Bielogory. Przedsiębiorczość i nowoczesność są nieco bardziej zaznaczone na tych trenach. Więcej tu domów budowanych według najnowszych mód, jednak niemal na każdym podwórku wciąż stoją tradycyjne kukuruźniki. Wąskie ozdobne szopy przeznaczone do suszenia kukurydzy w dzisiejszych czasach nie zawsze są wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem, ale są ważnym świadectwem. Chorwaci ze szczególnym namaszczeniem podchodzili do tych zabudowań, które były najsilniej związane z ich zajęciem. Na terenach gdzie duże znaczenia miała uprawa, to właśnie szopy, spichlerze i stodoły są bogato zdobione (ornamenty miały znaczenie nie tylko estetyczne, ale też magiczne i chroniły plony przed działalnością, co bardziej złośliwych strzyg). Winiarze artystyczne zacięcie wykazywali w zdobieniu piwniczek, zaś w tych regionach gdzie podstawą gospodarki była hodowla bydła, zwierzęta były często trzymane w najlepszych pomieszczeniach na parterze, podczas gdy gospodarze zajmowali piętro.

Im bliżej Slawonii, tym więcej możemy zobaczyć wsi w charakterystycznym dla tego regionu układzie: wąskich domków z podcieniami, gankiem na całej długości budynku ustawionych w równym rządku szczytową ścianą do drogi. To również wpływ cesarstwa austro-węgierskiego, które chciało mieć wsie niezwykle uporządkowane, co ułatwiało administrowanie (w tym powoływanie do wojska).

Đurđevac i chorwacka Sahara

Dużo tu również domów (i starych i nowych) z dachami naczółkowymi. To charakterystyczne dla regionów, w których wieją silne wiatry. A długi płaskowyż ciągnący się po północnej stronie Bielogory to teren, gdzie wiatr potrafi hulać. Przyczynił się on zresztą do powstania "chorwackiej Sahary". Piaski pozostawione przez lodowiec, który wyrównał ten teren, a potem miotane przez wiatry, przez wieki uprzykrzały życie miejscowej ludności, zasypując pola i siedziby. I tę aktywność przyrody przypisywano działaniu bytów nadprzyrodzonych. Jednak dziś mieszkańcy znajdują sposoby by obłaskawić piasek i by wreszcie zaczął pracować na ich korzyć. W Đurđevacu powstała interaktywna wystawa poświęcona piaskom, nie tylko tym lokalnym. Z centrum informacyjnego do rezerwatu przyrody (Durdevackie Piaski, Đurđevački Pijesci) jest zaledwie 3 km, które można przebyć na bezpłatnie wynajętym rowerze elektrycznym. Durdevac na tyle polubił się z piaskami, które w dawnych czasach przynosiły zniszczenie, że do miasteczka sprowadzono... wielbłądy. Można je zobaczyć w mini zoo położonym obok twierdzy.

Ale to nie wielbłąd a kogut jest prawdziwy bohaterem i symbolem Đurđevaca. Legenda głosi, że kiedy podczas tureckiego oblężenia w mieście nie zostało już nic do jedzenia oprócz jednego koguta, pewna stara kobieta wpadła na pomysł by właśnie owego ptaka wystrzelić z armaty w kierunku najeźdźcy. Fortel się udał. Turcy doszli do wniosku, że skoro mieszkańcy pozwalają sobie na strzelanie kogutami, zapasy żywności w twierdzy muszą być przeogromne i z pewnością wystarczą jeszcze na wiele miesięcy. Turcy odstąpili, a kogut urósł do rangi symbolu. Jego podobiznę można dostrzec na niemal każdym dachu. W czerwcu odbywa się w miasteczku doroczny festiwal poświęcony kogutom "Picokijada". Zyskał on zresztą potężny rozgłos medialny ze względu na angielską wersję nazwy "Summer cock festiwal", który powszechnie wzbudził seksualne skojarzenia.

Zanim opuścimy Chorwację możemy zatrzymać się jeszcze w Koprivnicy - spokojnym miasteczku, które słynie ze sztuki naiwnej i odwiedzić galerię Mijo Kovačića, jej najznamienitszego przedstawiciela na tych terenach, Muzeum Wina i wypić kawę w kawiarnianym ogródku na głównym placu miasta. 


Czytaj również: ?

 

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Chorwacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy