Dubaj, które powstało z marzeń
Miasto marzeń, które zrodziło się z nieposkromionej ludzkiej wyobraźni.
Gdyby Szeherezada żyła w naszych czasach, mogłaby akcję swoich opowieści umieścić w Dubaju. Tematów starczyłoby na 1001 nocy. A zachwycony mąż nie tylko darowałby jej życie, ale z pewnością zabrałby jeszcze na zakupy do największego centrum handlowego świata, Dubai Mall.
Spróbujcie wyobrazić sobie pod jednym dachem setki sklepów od popularnych marek po te najbardziej ekskluzywne. Szeherezada mogłaby kupić sobie to samo co w Paryżu, Mediolanie, Londynie czy Rzymie. A w podziemiach parking na... kilkanaście tysięcy samochodów! W tym czasie jej sułtan mógłby pójść na... narty. Tak, jest tu stok narciarski, a zachwycone dzieciaki, znające z natury tylko pustynne wydmy, szusują na nartach i sankach, a w przerwach podpatrują karmienie pingwinów.
Na coś takiego zabrakłoby wyobraźni nawet Szeherezadzie.
Wszystko to można obserwować przez okno z apartamentu hotelu "Kempinski", będącego częścią centrum. Jednak nie śnieg (gdy na dworze +40 st.) jest największą atrakcją Dubai Mall. To miano jeszcze długo będzie dzierżyć Burdż Chalifa. Co można powiedzieć o budynku trzy razy wyższym od warszawskiego pałacu kultury? Na taką zuchwałość ludzkiego geniuszu inżynierskiego zwyczajnie brakuje słów.
Jest jak gigantyczna igła. Gdyby w jej ostrzu nie odbijało się słońce, trudno byłoby je dostrzec gołym okiem nawet w pogodny dzień. Burdż Chalifa ma na 124 piętrze błyskawicznie pochłania kolejne piętra, a w zaciemnionym wnętrzu na ścianach wyświetlane są kontury innych najwyższych budowli świata.
Widok z Wieży Chalify może przyprawić o zawrót głowy. Pozwala jednak jakoś ogarnąć to miasto, przynajmniej wzrokiem. Zachwyceni turyści o wszystkich kolorach skóry wpadają tu w jakiś podniebny amok. Przekrzykują się, śmieją, wypatrują najbardziej znanych budowli Dubaju, koniecznie robią sobie selfies.
Tak, tutaj sułtan mógłby stracić głowę i na chwilę zapomnieć o swojej pięknej i złotoustej Szeherezadzie. Ale bez obaw, przypomni sobie o niej, gdy dostanie wyciąg z karty kredytowej po zakupach u Diora, Louisa Vuittona czy Versace. Kiedy wspominam "Baśnie z 1000 i jednej nocy", trzy miejsca w Dubaju pasują do nich jak ulał.
Pierwsze z nich to Palmowa Wyspa, a na jej wierzchołku hotel z tych baśni rodemtaras widokowy At the Top. Winda Atlantis to kwintesencja przepychu w mieście przepychu, gdzie wszystko jest naj. Ma własne delfinariu, fokarium oraz oceanarium (Lost Chambers Aquarium). Ma też kilkusetmetrowy apartament na ostatnim piętrze ze złotą armaturą w łazience i urzekającym widokiem z gigantycznego tarasu na wyspę oraz miasto. Drugim takim miejscem, dla kontrastu - bez luksusów, jest stara część miasta.
To kilka kwartałów wąskich uliczek i bazaru, gdzie kupimy złote łańcuchy z metra i najdroższe zegarki świata za kilkadziesiąt dolarów. Są tu podróbki wszystkiego, co chciałoby się kupić w Dubai Mall, ale nie było nas na nie stać.
A na deser przyprawy i kadzidła (oryginalne, intensywne natężeniem barw i aromatów). Były tu już wtedy, gdy Szeherezada snuła swe całonocne opowieści przed sułtanem. To jest prawdziwe arabskie miasto pełne życia i namiętności. I trzecie miejsce baśniowe: czerwone wydmy na pustyni. Jadąc tam myślałem, że nazwa jest przenośnią. Jednak w porze zachodu słońca te piaski płoną krwistą czerwienią oraz ognistym pomarańczem. Szalona jazda po wysokich i stromych wydmach wyzwala najgłębiej ukryte dawki adrenaliny.
Zwieńczeniem przygody jest pokaz hipnotycznego tańca przepięknej dziewczyny, której uroda wpędziłaby Szeherezadę w kompleksy. Dubaj nie pozostawia obojętnym. Wciąga jak dobra gra.
Tu marzenia mieszają się z rzeczywistością. Wyobraźnia nie ma wytchnienia. Tu Szeherezada musiałaby dokonywać cudów, by po dniu spędzonym między snem a jawą sułtan dał się jednak porwać jej opowieści.
Paweł Zapała