Étretat: Perła Alabastrowego Wybrzeża
Pierwsza wizyta w Étretat była dla mnie niespodzianką. Do małego, urokliwego miasteczka w Normandii zabrali mnie znajomi, gdy byłam u nich w Paryżu. Nie zdradzili dokąd jedziemy. Powiedzieli tylko, że zrobimy sobie całodzienną wycieczkę. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiedziałam, że wrócę do Étretat. I tak zrobiłam. Tym razem sama, samochodem, pokonując blisko 1700 km.
W drodze do Étretat
Znałam tylko cel, w trasie postawiłam na przygodę i komfort. Zatrzymywałam się na nocleg po przejechaniu najwyżej 400 km, żeby mieć czas i siłę na rozejrzenie się po miejscowości, w której będę spała. Nie ma jednej recepty na udany urlop. Po ponad 20 latach intensywnego zwiedzania świata, znalazłam swój. Nie lubię sztywnych planów uwzględniających każdy detal dnia, choć i z takimi ludźmi podróżowałam. Nie lubię wakacji all inclusive z wliczonym w cenę drinkiem przy basenie ani zorganizowanych wycieczek, na których ktoś decyduje za mnie, gdzie będę jeść i kiedy odpoczywać. Takie opcje przetestowałam.
Czytaj także: Samochodem do Chorwacji. Wszystko, co musisz wiedzieć
Rozpoczęłam podróże od dalszych destynacji i, co oczywiste, środkiem transportu był dla mnie głównie samolot. Dziś wiem, że wolność i prawdziwą frajdę daje mi podróż samochodem. Taką zafundowałam sobie do Normandii.
Start: Światowy Dzień Turystyki
Wyruszyłam z Krakowa, 27 września, czyli w Światowym Dniu Turystyki, o czym dopowiedziałam się dopiero po powrocie do domu. Pojechałam w tę podróż sama. Bardzo jej potrzebowałam. Wielu ludzi pytało mnie, czy się nie bałam tego, tamtego i owamtego. Nie, nie bałam się. Kocham być w podróży. Lubię prowadzić samochód, decydować o tym, z kim rozmawiać, gdzie i co chcę jeść, a nade wszystko, kiedy jechać, co oglądać i kiedy odpoczywać. Pojedyncza podróż daje milion szans na poznawanie nowych ludzi, a lokalsi doskonale "oprowadzają" po świecie. Od nich dowiaduję się o najlepszych miejscach, w których warto jeść. Dla mnie podróżowanie w pojedynkę nie jest samotną podróżą, a doskonałym pretekstem do zawarcia nowych znajomości.
Krok po kroku, z radością i bez pośpiechu
Pierwszym przystankiem był Wrocław, jedno z najpiękniejszych polskich miast. Odwiedzałam tylko Rynek. Byłam zmęczona pakowaniem auta na trzytygodniową podróż, więc szybko poszłam spać. We Wrocławiu zdecydowałam się na hostel, w samym centrum. I to był bardzo dobry wybór.
Niemcy i Belgia
Kolejnym przystankiem było Drezno. Niezwykle urocze niemieckie miasto. Tu też postawiłam na hostel, zachwycający. Trudno było z niego wyjść. Niemiecka czystość i dbałość o detale skradła moje serce. Po Dreźnie wałęsałam się bez mapy i bez celu. Zachwyca mnie oglądanie miasta okiem zagubionego turysty. Mapy i GPS-y zabierają mi radość z oglądania świata. Czasem warto się zgubić. Zauroczył mnie Zwinger - rokokowy zespół pałacowy, wzniesiony jako królewska rezydencja Augusta II.
Trzeci nocleg w trasie był również na terenie Niemiec. Spałam w maleńkiej, urokliwej mieścinie otoczonej przepięknym lasem i korzystałam z uroków zieleni. Czwarty w Charleroi, w południowej Belgii. Podupadłej ekonomicznie miejscowości, która zyskała sławę miasta samobójców. Spacerując uliczkami Charleroi nie czułam przytłaczającej atmosfery. Swoistą "klątwę" odczarował mi sam Eric Emmanuel Schmitt, z którym miałam możliwość porozmawiać o książce "Człowiek, który widział więcej". Jej akcja toczy się właśnie w Charleroi.
Zobacz również: Eric Emmanuel Schmitt: Życie trzeba przeżyć, nie opowiadać
Dieppe: Normandia czas start
Z radością wjechałam do Francji. Na pierwszą noc wybrałam Dieppe. Już byłam oczarowana północnym wiatrem i rześkim klimatem, ale wiedziałam, że najlepsze wciąż przede mną. W hotelu przy plaży spędziłam kilka dni, ciesząc się francuskimi przysmakami i delektując spacerami po uliczkach departamentu Sekwany Nadmorskiej (region Normandii).
Étretat: Esencja Normandii
To niepowtarzalne normandzkie miasteczko wyrosło między dwiema charakterystycznymi formacjami skalnymi. Nie sposób pomylić ich z jakimkolwiek innym miejscem na ziemi. To za ich sprawą Étretat dostało przydomek "perełki Alabastrowego Wybrzeża". Ląd gwałtownie się tu "urywa", a zejście do kanału La Manche zdobi pasa strzelistych, wapiennych klifów.
Tu naprawdę można wywietrzyć głowę i odetchnąć pełną piersią. Jest ku temu przestrzeń. Warto jednak zaplanować wizytę w Étretat poza sezonem turystycznym, bo miasteczko skutecznie ściąga rzesze urlopowiczów i spacerowiczów. Dobrymi miesiącami na swobodne wałęsanie się po kamienistej plaży i okolicy są maj, początek czerwca, wrzesień i początek października.
Naturalne, niepowtarzalne piękno przyrody jest największym, choć nie jedynym, atutem Étretat. Na szczycie jednego z klifów jest uroczy, mały kościółek, wokół którego Francuzi zwykli urządzać pikniki i spędzać leniwie czas. Miłym doświadczeniem jest spacer wąskimi uliczkami miasta i "podglądanie" codziennego życia mieszkańców.
Niepowtarzalna sceneria Étretat była i wciąż jest inspiracją dla malarzy i literatów oraz doskonałym punktem dla oka fotografa, tak zawodowego, jak i amatora. Z Étretat nie sposób wyjechać bez pokaźnego pliku zdjęć.
Sięgając do spraw bardziej przyziemnych, ale jakże uniwersalnych, właśnie w Étretat jadłam najlepsze w życiu owoce morza. Świeże i prosto podane. Poszłam tropem mieszkańców miasteczka. To najlepsza kulinarna rekomendacja.
W Étretat postawiłam na hotel, najbardziej znany w okolicy. Z widokiem na morze.
Przeczytaj także: Najtańsze bilety lotnicze - jak i gdzie ich szukać?
Dunkierka: Słodki akcent powrotu
W drodze powrotnej zahaczyłam o Dunkierkę. Tu zachwyciły mnie nieprawdopodobnie szerokie, piaszczyste plaże i spokój małego miasteczka. Nocowałam w akademiku. Bardzo dobrze wyposażonym i wyjątkowo przytulnym.
Francja kusi szeroką ofertą walorów kulinarnych, artystycznych i przyrodniczych. Nie bez powodu Francuzi są tak dumnym narodem. Oprócz typowo turystycznych kierunków, takich jak Paryż, Lyon, Bordeaux i Lazurowe Wybrzeże, warto wybrać się również na północ.