Lukka - mało znana perła Toskanii
Wedle niektórych przewodników Lukka to najpiękniejsze miasto Toskanii. Na renesansowej starówce za warownymi murami czekają wspaniałe zabytki, urokliwe zaułki i fascynujące historie.
To miasto idealnie nadaje się do zobaczenia w jeden dzień. Jest na tyle nieduże, że bez problemu odnajdziemy najważniejsze zabytki, a do tego nie przytłacza zgiełkiem jak Siena czy Florencja.
Na początek warto wypożyczyć rower i objechać trasę wiodącą po murach obronnych. Od razu rozpoznamy charakterystyczne punkty orientacyjne, takie jak wieża Giunigi. Na jej szczycie bowiem rosną... prastare dęby! Pochodząca z XIV wieku wieża jest pozostałością po czasach, gdy najważniejsze rody w mieście w ten sposób podkreślały swą zamożność. Była to swoista wizytówka, od razu rzucająca się w oczy każdemu przybyszowi, informująca jak ważni są właściciele. A że w mieście trudno było o ziemię, stąd niekiedy na szczytach wież sadzono rośliny, wykorzystywane potem w kuchni. Dęby służyły za parasole przeciwsłoneczne, dziś są najczęściej fotografowanymi drzewami w mieście!
Kolejną osobliwością Lukki jest Piazza Anfiteatro (czyli plac Amfiteatralny). Wejdziemy na niego przez jedną z czterech bram i od razu zauważymy owalny kształt placu. Tu właśnie niegdyś znajdował się rzymski amfiteatr. Gdy powstawał w II wieku p.n.e. mieścił się poza miastem, z czasem jednak ludzie osiedlali się coraz bliżej. Wreszcie około VI wieku arena zmieniła się w ogromny plac budowy, na którym wkrótce wzniesiono domy. Między ściany amfiteatru wkomponowano kamienice. Dopiero w XIX w. oczyszczono wnętrze placu z mieszkań, dzięki czemu w pełni ukazała się jego unikalna architektura. Owalną arenę otaczają kawiarenki i sklepy z pamiątkami, zaś sam plac służy latem jako scena artystyczna.
W mieście koniecznie trzeba też odwiedzić katedrę San Martino. Znajduje się w niej krucyfiks z postacią Chrystusa, którego twarz uważana jest za wierny portret. Wedle legendy stworzył go Nikodem, jeden z uczniów Jezusa, choć nie bez pomocy z nieba. Otóż podczas pracy doszedł on do wniosku, że nie podoła zadaniu. Zmartwiony zasnął, a wtedy przyśniło mu się, że Bóg do pomocy zesłał mu anioły. Jakież było jego zdumienie, gdy po przebudzeniu się zobaczył ukończone dzieło!
To jednak nie koniec tej historii! Po śmierci Nikodema, gdy nastały niespokojne czasy, krzyż schowano w jaskini, po czym o nim zapomniano. Kilkaset lat później biskup Gualfredo wyruszył z pielgrzymką do Jerozolimy. We śnie pojawił mu się anioł, który wskazał mu miejsce ukrycia krucyfiksu i polecił włożyć go do łodzi bez wioślarzy. Gdy łódź dobiła w pobliżu portu Luni, wszyscy chcieli zabrać krzyż do swoich miejscowości. Aby rozsądzić spór biskup nakazał włożyć go na wóz. Konie same zawiozły go do Lukki. Ostatni cud wydarzył się, gdy rzeźbę uroczyście wniesiono do kościoła San Frediano. Pierwszej nocy zniknęła. Odnalazła się w kościele San Martino, który wkrótce ogłoszono katedrą.
Choć zabytki Lukki zobaczyć trzeba, to najwięcej uroku ma spacerowanie uliczkami. W drzwiach wiszą stare kołatki i dzwonki, balkony zdobią ręcznie kute barierki. Na każdym kroku czekają piękne detale, tworzące klimat średniowiecznego miasta. Współczesność też czerpie garściami z tradycji: na wystawach kuszą toskańskie wina i sery, a w cukierniach lepiej zapomnieć o diecie i rozkoszować się pysznymi ciastkami i lodami. Te ostatnie najlepiej spróbować w "Gelatarium Lucca". Największą atrakcją jest tu możliwość samodzielnego skomponowania porcji lodów.
Jeśli trafimy na Via Filungo, lepiej nie patrzmy na ceny w butikach, by nie dostać zawrotu głowy! Na tej ulicy prawie zawsze jest gwarnie i tłoczno, wystarczy jednak wyruszyć jedną z bocznych uliczek, by mieć wrażenie, że trafiliśmy do miasta sprzed wieków: nieśpiesznego i urokliwego. Może właśnie to przesądziło o miłości do Lukki tak wielu turystów...
ANNA OLEJ-KOBUS