Najpiękniejsze miejsce w Barcelonie. Nie jest to bazylika Sagrada Familia
Zapach kwiatów pomarańczy przyjemnie drażni nos, tworząc z lawendą i rozmarynem, delikatnie poruszanymi wiosennym wiatrem, kompozycje rodem z eleganckich perfumerii. Kwitnące kasztanowce szumią kojąco, a obezwładniająca zieleń, którą gęsto obsadzone są alejki szpitala de la Santa Creu i Sant Pau, daje poczucie spokoju i pozwala zapomnieć, że znajdujemy się w ponad 1,5-milionowym mieście i zaledwie 850 metrów od jego najsławniejszej atrakcji - bazyliki Sagrada Familia, zwiedzanej przez 3 mln osób rocznie. Ciężko uwierzyć, że miejsce tak piękne i bajkowe wciąż pozostaje poza głównym turystycznym szlakiem i trafia tu zaledwie garstka z 30 milionów turystów rok do roku odwiedzających Barcelonę.
Hiszpański finansista i marzenie o nowoczesnym szpitalu
Tuż przed początkiem dwudziestego stulecia w prężnie rozwijającej się Barcelonie zaczęło brakować łóżek w sieci szpitali św. Krzyża. Pośród możnych hiszpańskiej finansjery znalazł się bankier, który postanowił sfinansować nowoczesną placówkę. Pau Gil miał jednak dwa warunki - nowy szpital miał się wyróżniać pod względem poziomu architektonicznego, technicznego i medycznego i nosić jego imię. Nie doczekał jednak budowy placówki, której w testamencie zapisał część swojej olbrzymiej fortuny. Gdy wreszcie udało się wyznaczyć miejsce dla szpitala na kwadratowej działce o powierzchni 300x300 metrów, zaprojektować i wybudować szpital Gil nie żył już sporo ponad 30 lat. Twórcy tego wyjątkowego miejsca nie zapomnieli jednak o jego życzeniach.
W 1930 roku zakończono budowę szpitala, zaprojektowanego przez wybitnego architekta Lluísa Domènecha i Montanera. On podobnie jak główny sponsor nie doczekał końca budowy obiektu, zmarł w 1923 roku, siedem lat przed oddaniem placówki do użytku. Dzieło ojca kontynuował jego syn, ostatecznie z 48 planowanych budynków powstało 27, tworząc razem kompleks, który na równi z użytecznością stawia piękno, oferując równocześnie świeżość zamiast sterylności, łącząc funkcjonalność z feerią barw i struktur.
Najpiękniejsza atrakcja Barcelony ukryta tuż za sławną Sagradą Familią
Trafiam tutaj po drodze mijając dzieło życia innego mistrza katalońskiej secesji - Antonio Gaudiego. Wciąż niedokończona, wciąż w fazie nieustającej budowy Sagrada Familia codziennie ściąga tłumy turystów. Tak jest i tym razem - biletów, mimo wczesnej pory brak na kilka dni do przodu, ci którzy nie sprawdzili tego wcześniej i z nadzieją skanują wiszący na ogrodzeniu kod QR umożliwiający zakup wejściówek odchodzą od murów świątyni z wyrazem zawodu na twarzy, ci którzy mieli zaplanowane zwiedzanie na konkretną godzinę tłoczą się przy wejściu prezentując bilety na ekranach telefonów obsłudze, która w rytm pikających skanerów przepuszcza kolejnych chętnych chcących odwiedzić symbol stolicy Katalonii. Przed znajdującym się niespełna kilometr od najpopularniejszej atrakcji Barcelony szpitalem świętego Krzyża i świętego Pawła pojedyncze osoby.
Neogotycka 62-metrowa wieża z zegarem stanowiąca centralny punkt głównego, zbudowanego z czerwonej cegły, budynku, szerokie schody na środku których znajduje się rzeźba fundatora i bogate zdobienia fasad w tym cztery anioły mające symbolizować cnoty główne oraz pracowitość autorstwa Pau Gargallo, tworzą razem oryginalną kompozycję. Efekt wow potęguje się tuż po przekroczeniu progu głównego budynku pawilonu administracyjnego, w drodze do kas biletowych. Wnętrze zachwyca ogromnymi schodami, kolorowymi witrażami, mozaikowymi sufitami oraz salą wystawową, w której przedstawiona została historia sieci szpitali św. Krzyża.
Wszystko według planu, wszystko dla pacjentów
To unikalne dzieło katalońskiej secesji jest miniaturowym miasteczkiem rozmieszczonym na planie krzyża, co jak na owe czasy było zupełnie nowatorskim podejściem do projektowania obiektów medycznych. Budynek główny posadowiony został w południowym krańcu kwadratowej działki, wyznaczając orientację północ-południe. Wychodząc z pawilonu administracyjnego trafiam do ogrodu o przejrzystej strukturze. Główna ścieżka dzieli go na zasadzie lustrzanej osi na część wschodnią i zachodnią.
Po prawej stronie znajdują się pawilony, w których leczyli się mężczyźni i które nazwane zostały imionami męskich świętych, po lewej zachodniej stronie zaś te dla kobiet, nad którymi miała czuwać Matka Boska i inne żeńskie patronki. - Każdy pawilon jest oddzielny i przeznaczony do leczenia różnych chorób, co umożliwiało izolację pacjentów i poprawę warunków higienicznych
- tłumaczy mi Maria, lokalna przewodniczka, gdy wędrujemy niespiesznie pośród kwitnących lip w środku słonecznego dnia. - Szpital św. Pawła był jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie szpitali swoich czasów. Pawilony wyposażono w nowoczesne urządzenia medyczne i systemy wentylacji, a podziemne tunele łączyły poszczególne budynki, umożliwiając sprawne przemieszczanie się personelu i pacjentów - dodaje. - Dodatkowo ogród miał być miejscem wspierającym proces leczenia i rewitalizacji, podobnie jak nadmorskie powietrze i światło słoneczne, dlatego też wszystkie pawilony posiadają okna wychodzące na południe - podsumowuje.
Katalońska secesja w najlepszym wydaniu
Inspiracja naturą, organiczne formy, bogata ornamentyka i kolorowe materiały to znaki charakterystyczne katalońskiej secesji. Kolorowe mozaiki, czerwona cegła, ceramiczne płytki i elementy z kutego żelaza tworzą razem żywe, dekoracyjne kompozycje zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Wnętrza pawilonów zachwycają przestronnością i dbałością o detale. Witraże, malowane sufity i mozaiki komponują się w estetyczne, a zarazem funkcjonalne przestrzenie. Szerokie korytarze i jasne, dobrze wentylowane sale, miały w założeniu mieć pozytywny wpływ na zdrowie pacjentów, a dziś kojąco wpływają na odwiedzających. Atmosferę dawnych czasów oddają lekarze przemykający się po korytarzach i pielęgniarki wiozące wózki z pacjentami oraz gwar szpitalnych rozmów, wszystko to dzięki systemowi rzutników zamontowanych w szpitalnych murach, rzucających na zabytkowe ściany ruchome obrazy.
Po kolejnych pawilonach chodzę z głową zadartą do góry, poza niesamowitymi okiennicami, w każdym z nich odkrywam przepiękne, wyłożone mozaiką sufity. W Pawilonie św. Rafała, na dawnym oddziale pacjentów podglądam jak dekorowane i meblowane były pokoje pacjentów w różnych okresach, w budynku św. Jerzego, którego kopuła pokryta jest kolorowymi kafelkami odkrywam sprzęty i ekspozycje związane z historią medycyny i chirurgii. Nieopodal znajduje się unikalna sala operacyjna - okrągła, ze świetlikami wpuszczającym do środka światło. To tutaj niczym na teatralnej scenie odbywały się operacje, a dziś można przyjrzeć się z bliska narzędziom i sprzętowi używanemu przez lekarzy w zeszłym wieku. Pawilon świętego Manuela jest w tym dniu nieczynny, podziwiam więc z zewnątrz strzeliste arkady i kolejny architektoniczny majstersztyk połączenia czerwonej cegły i misternych mozaik.
Nie dziwi zatem, że szpital św. Krzyża i św. Pawła od 1997 roku jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako część dzieł Lluísa Domènecha i Montanera. Jego architektura jest bowiem najlepszym świadectwem innowacyjnego podejścia do projektowania obiektów użyteczności publicznej oraz przykładem harmonijnego połączenia funkcji medycznych z estetycznymi walorami katalońskiej secesji.
W 2000 roku zaczęto budowę nowego szpitala, który miał przejąć pacjentów lokowanych wciąż w modernistycznych budynkach. Regularny szpital w tym miejscu działał do 2009 roku. Po kilkuletniej przerwie związanej z pracami modernizacyjnymi część dawnych pawilonów przekształcono na siedziby prestiżowych organizacji i fundacji, o czym informują tabliczki wiszące przy głównych wejściach. Uniwersytet Narodów Zjednoczonych, biuro Światowej Organizacji Zdrowia i laboratoria firm medycznych to tylko niektóre z nich.
Na filmie wyświetlanym po wejściu do części muzealnej, oprócz opowieści o historii miejsca i jego twórcach pojawiają się pacjenci. - To w tym szpitalu uratowano mi życie - mówi starszy mężczyzna. - To tutaj urodziłam swoje dzieci - z uśmiechem opowiada na oko 40-letnia kobieta, - Urodziłam się w szpitalu świętego Krzyża - szczebiocze uczesana w kucyk nastolatka. Lekarze pracujący w murach tego unikalnego miejsca mogliby zapewne opowiedzieć niejedną historię klasyfikowaną w kategoriach cudu, a dziś stanowi ono źródło zachwytów dla odwiedzających Barcelonę turystów, którzy nie skupiają się wyłącznie na polecanych w przewodnikach TOP 10.
Czytaj także: