Namibia - Park Narodowy Etosza
Pobyt w Parku Narodowym Etosza w Namibii jest niczym oglądanie filmu przyrodniczego na żywo. Tu nigdy nie wiesz, co zdarzy się za chwilę, bo reżyserem jest wyłącznie natura.
Raju dla miłośników przyrody nie trzeba specjalnie szukać. Ma konkretny adres: Park Narodowy Etosza.
– Lew, zobacz, jest tam! – mój przewodnik pokazuje mi coś, co wygląda jak wielki szary głaz z kępą płowych traw z boku. Dopiero po dłuższej chwili orientuję się, że to co brałam za głaz jest grzbietem zwierzęcia, a trawy to jego grzywa. Król śpi i nie wygląda, jakby miał się szybko obudzić. Zatem po zrobieniu mu serii zdjęć zaczynam się rozglądać.
Przy wodopoju zbierają się zebry, nieopodal przepycha się stadko perliczek. Jakiś samotny samiec kudu z charakterystycznie skręconymi rogami nieśpiesznie skubie listki akacji... A lew śpi. Nagle zza drzew wyłania się grupa słoni. Wędrują majestatycznie do wodopoju, tylko maluchy im bliżej wody tym szybciej przebierają nogami.
Zdegustowane żyrafy odchodzą z godnością. Małe słoniki chlapiąc wodą robią zbyt wiele hałasu! Po chwili stado jest w wodzie, z ulgą zmywając z siebie kurz i upał. Gdy wreszcie znudzi im się kąpiel, ruszają dalej, wzbijając tumany kurzu. Tymczasem z drugiej strony naszego auta pojawiły się antylopy.
Springboki, z charakterystyczną ciemną pręgą z boku, podszczypują trawy.
– Patrz, za chwilę wyczują lwa! – mówi przewodnik i w tym momencie jedno ze zwierząt zaczyna kręcić głową. Po chwili całe stado z wyraźnym niepokojem przebiera nogami. Muszą dojść do wody, ale po drodze śpi lew. A jeśli tylko udaje? Jedna po drugiej antylopy czujnie przechodzą, sprawdzając, czy aby na pewno lew się nie obudził.
Wygląda to niezwykle, jakby każda z nich składała hołd królowi sawanny! Tym razem miały szczęście. Władca przewrócił się na plecy i – niczym gigantyczny kiciuś – spał w najlepsze dalej. To właśnie największy urok safari w Etoszy: znacznie więcej tu zwierząt niż turystów i nigdy nie można być pewnym, co zobaczy się za chwilę. Może między trawami pojawią się nosorożce, a może z gęstwiny wyjdą na drogę gepardy?
Park Narodowy Etosza nazwę wziął od jeziora, które prawie zawsze jest wyschnięte. Nawet gdy spadną deszcze jest tak wielkie, że woda po prostu wyparowuje. Nic dziwnego, że mieszkający niegdyś tu Buszmeni nazywali je „miejscem, gdzie woda jest sucha”. Aby zatem zatrzymać zwierzęta, od czasu założenia tu parku narodowego (w 1907 r.) utworzono oczka wodne.
Najsłynniejsze są trzy, znajdujące się przy kempingach Okaukuejo, Halali i Namutoni. Przez całą noc są podświetlone, a zwierzęta tak się do światła przyzwyczaiły, że zupełnie im ono nie przeszkadza. Bywa, że nawet sto osób z zapartym tchem śledzi zebry, które słysząc ryk lwa wahają się, czy podejść do wody.
Czasem żyrafy robią swoisty balet. Gdy jedna z nich pije, dwie pozostałe sprawdzają, czy aby nie zbliża się niebezpieczeństwo. Choć park jest ogromny (150 km długości i 50 km szerokości), jest tu tylko kilka miejsc do nocowania.
Zwierzęta... odwiedzają je regularnie. Do tego stopnia, że przy recepcji w Namutoni prawie zawsze bawią się mangusty, czasem na trawnik zapędza się guziec, a siedząc w basenie można zobaczyć, jak słoń zrywa trzcinę przy ogrodzeniu. Przyrodniczą osobliwością parku są drzewa moringa, które często mylone są z baobabami.
Wedle legend Buszmenów, gdy Bóg posadził już wszystkie rośliny, zorientował się, że zostały mu jeszcze drzewa moringa. Niewiele myśląc rzucił je na ziemię, a te wyrosły... korzeniami do nieba.
Odwiedziny w Etoszy to także doskonała okazja do spotkania z rdzennymi mieszkańcami kraju. Na północy są wioski ludu Himba, słynącego z urody swych kobiet. Niezwykle oryginalny jest sposób ich pielęgnacji.
Do mycia nie używają wody lecz okadzają ciała dymem i nacierają mieszanką tłuszczu i ochry. Prawdziwa dama Himba ma też włosy splecione w warkoczyki do pasa i oblepione glinką oraz nosi strój ze skóry.
Niestety Buszmeni na co dzień noszą już zachodnie stroje. Jednak gdy odwiedzają ich turyści, z radością pokazują im swe zwyczaje i tradycje.
Anna Olej-Kobus
Ważne informacje
Ile to kosztuje: Lot samolotem Qatar Airlines z Polski do Namibii z przesiadką w Dausze ok. 4000 zł.
Wiza (należy wyrobić ją przed wyjazdem, w Berlinie) 50 euro.
Do Namibii wycieczki organizują m. in. Klub Laurazja (www.laurazja.pl) oraz Biuro Podróży Torre (www.torre.pl).
Cena za 17-dniowy wyjazd wynosi 12-14000 zł. Ceny na miejscu są zbliżone do europejskich. Kupując pamiątki na straganach, trzeba się targować.