Piękna Azja z niespodziankami

Słynna "Blondynka", czyli Julia Pietrucha czasami wyjeżdża nawet na pół roku. Kupuje bilet w jedną stronę, nie rezerwuje noclegu i bierze tylko mały, lekki plecak. Dlaczego tak uwielbia podróżować w rejony świata, gdzie nie ma luksusów? - Bo im taniej, tym ciekawiej i fajniej! - uważa.

fot. Paweł Wrzecion
fot. Paweł WrzecionMWMedia

Kocha podróże, zwiedzanie egzotycznych miejsc, poznawanie ludzi. Omija jednak typowo turystyczne szlaki, nocuje pod namiotem i w niedrogich hostelach, często poruszając się autostopem, motocyklem lub skuterem.

Bilet w jedną stronę

Julia Pietrucha wychodzi z założenia, że im taniej, tym ciekawiej i fajniej! - Tego typu wojaże niosą ze sobą zawsze element zaskoczenia, możliwość doświadczenia niecodziennych sytuacji, a nieczęsto przekraczania nawet fizycznych granic. Im dalej od popularnych szlaków, tym bardziej ludzie są bezinteresowni, pomocni i życzliwi - mówi aktorka. Już samo planowanie podróży oraz budżetu jest dla niej i jej życiowego partnera, Iana, niezłą zabawą. Niekiedy dość karkołomną, gdyż przeważnie są spore problemy z kupnem taniego biletu lotniczego tylko w jedną stronę.

Warto czyhać na okazje

Aktorka stosuje też zasadę, że zanim wsiądzie się do samolotu, warto poczytać o miejscowych zwyczajach, nie nastawiać się negatywnie i koniecznie zachować otwartość umysłu. - Zacznijmy poszukiwania od przeglądania stron z biletami lotniczymi, bo największym kosztem jest zawsze przelot. Trzeba być czujnym i czyhać na okazje, teraz jest ich mnóstwo. Najlepiej zapisać się do newslettera i otrzymywać informacje o takich biletach. Wtedy jednak trzeba się decydować bardzo szybko, bo następnego dnia taka okazja może K się już nie powtórzyć - tłumaczy Julia Pietrucha i dodaje, że jednym z najtańszych i najbardziej egzotycznych miejsc do zwiedzania jest Sri Lanka. Ceni sobie tam wspaniałe jedzenie, serdecznych i życzliwych ludzi oraz niezwykłe, piękne krajobrazy. I to, że do południowo-wschodniej Azji można przy odrobinie szczęścia kupić bilet za... 300 złotych w jedną stronę.

Bagaż? Zawsze lekki

- Na wyprawy biorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Lubię podróżować z lekkim bagażem - mały plecak, mata do jogi, ukulele (strunowy instrument muzyczny - dop. red.). I wystarczy - mówi aktorka, bo wychodzi z założenia, że zawsze można coś na miejscu dokupić. Jadąc w ciepłe kraje, zabiera ze sobą jedne japonki i adidasy, choć te drugie prawie nigdy się nie przydają. Do tego kilka podkoszulków, jedna para dżinsów, minimalna ilość kosmetyków. - Trzeba ograniczyć swoje potrzeby, szczególnie gdy podróż trwa sześć miesięcy, jak moja ostatnia wyprawa po Azji opowiada. W tym czasie zwiedziła m.in. Laos i Wietnam. - Z Ianem lubimy się czasami zgubić i zboczyć ze szlaków, a w Laosie mimo dobrych asfaltowych dróg nie można posiłkować się mapami z internetu. Po prostu tych dróg na nich nie ma, więc poruszając się na skuterze, nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy. To są fantastyczne momenty! - śmieje się aktorka. Niezbędny podczas wojaży jest dla niej smartfon oraz komórka. Nie tylko ułatwiają one kontakt ze światem, ale pozwalają wytyczać trasy i planować dalszą podróż. Kartę do telefonu najtaniej można kupić na miejscu, a jej koszt, jak miało to miejsce na Hawajach, to niecałe trzydzieści złotych.

Bez luksusów

Zazwyczaj nie rezerwuje wcześniej noclegu. Szuka go na miejscu. Niezłym, darmowym sposobem na przenocowanie jest tzw. couchsurfing. Na portalach internetowych ogłaszają się użytkownicy oferujący nocleg we własnym domu w różnych zakątkach świata. - A że nie potrzebuję specjalnych luksusów, spanie na podłodze czy małej kanapie nie stanowi dla mnie problemu. Poza tym tego typu noclegi bardzo ułatwiają poznawanie mentalności i wzajemnych relacji miejscowych - podkreśla aktorka, która w swoim mieszkaniu w Warszawie też gościła podróżników z Kanady, Portugalii, Francji czy Kolumbii. Co jej dają podróże? - Dystans do otaczającej nas rzeczywistości i świadomość, że będąc w trasie, jest się w stanie bardzo wiele wytrzymać. Nabrałam pewności siebie i może dlatego moją debiutancką płytę "Parsley" nagrałam po swojemu, nie oglądając się na innych...

ARTUR KRASICKI

Adelaide - w poszukiwaniu lataStyl.pl
Tele Tydzień
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas