Rekordowa liczba odwiedzających Sagrada Familia. Święte dzieło czy turystyczny moloch?
Nigdy nie byłam wielką fanką architektury, ale Sagrada Família to swojego rodzaju "wizytówka" Barcelony, co roku odwiedzana przez około 4,8 miliona turystów. Sporo, prawda? Postanowiłam się tam wybrać i sprawdzić, czy warto stać w kolejce przez długie godziny, aby zobaczyć jej wnętrze. Chociażby z czystej wręcz ciekawości warto się tam udać i przekonać, o co tyle zachodu.

Spis treści:
"Dziennie bazylikę zwiedza ponad 13 tysięcy osób". W tym roku padły rekordowe liczby
Barcelona od lat znajduje się w ścisłej czołówce najchętniej odwiedzanych miast Europy. W 2024 roku gościła blisko 14 milionów turystów, a aż 4,83 miliona z nich odwiedziło bazylikę Sagrada Família - najwięcej w historii tego miejsca. To oznacza, że dziennie świątynię odwiedza ponad 13 tysięcy osób. Dla porównania, to tak jakby każdego dnia przez jeden budynek przewinęła się cała populacja małego miasteczka.
Takie liczby ilustrują nie tylko skalę popularności, ale też ogromne wyzwania organizacyjne - od systemu biletowego po infrastrukturę miejską. Jeśli chodzi o wrażenia po odwiedzeniu tego miejsca, to głosy są podzielone. Odmienne zdanie mają mieszkańcy, inne turyści, a jeszcze inne… architekci.

Co mówią architekci, a co mieszkańcy? "Najbrzydszy budynek na świecie"
Znany historyk sztuki Nikolaus Pevsner skrytykował ornamentykę bazyliki, porównując ją do mrowiska. Z kolei wielcy architekci, Louis Sullivan i Walter Gropius, uznali ją za "arcydzieło kreatywnej architektury" i "techniczne osiągnięcie". Z kolei George Orwell nie przebierał w słowach i podobno określił Sagradę Familię jednym z "najbrzydszych budynków na świecie".
Wielu Katalończyków jest dumnych z tego, że ich miasto słynie z jednego z najbardziej niezwykłych budynków świata. Moi znajomi ze stolicy Katalonii uznają katedrę za najpiękniejszą na świecie. Czy mówią tak, bo tutaj się urodzili, czy naprawdę doceniają kunszt budowli? Na to pytanie raczej nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z drugiej jednak strony nie brakuje głosów zmęczenia i irytacji wśród "lokalsów".
W ostatnich latach rosną nastroje antyturystyczne, o czym zresztą wspominałam już wielokrotnie. Pojawiają się protesty, w których mieszkańcy apelują o ograniczenie napływu zwiedzających - w tym właśnie Sagrady Familii. Ci, którzy mieszkają w jej pobliżu, skarżą się na hałas, zatłoczenie, problemy z komunikacją miejską, a także wzrost cen wynajmu.
Turyści w najlepsze jednak odwiedzają bazylikę. Niektórzy, dlatego, że "jak jestem w Barcelonie, to Sagradę trzeba odhaczyć", inni przyjeżdżają tutaj specjalnie po to, by ocenić jej walory artystyczne. Niejednokrotnie spotykałam ludzi, którzy przybywali do stolicy Katalonii z drugiego końca świata tylko i wyłącznie, po to, żeby zobaczyć ten obiekt. Większość z nich to oczywiście prawdziwi miłośnicy architektury. Czy wszystkim się podobała? Nie, ale nigdy nie usłyszałam, by ktoś powiedział, że jest "nijaka".
Zobacz też: Sześć kierunków, które warto odpuścić sobie w 2025 roku. Turyści są tam niemile widziani

Moje wrażenia z wnętrza: piękne, ale nie magiczne
Zwiedzając Sagradę nie trafiłam na moment, kiedy światło witraży układa się w znane z Instagrama spektakle barw. Było jasno, cicho i… majestatycznie. Monumentalne kolumny, przypominały drzewa, a wysokość sklepienia sprawiała, że chciało się automatycznie mówić ciszej. Było interesująco, ale nie magicznie. Wyszłam z niej z uczuciem szacunku i podziwu, ale nie z zachwytem. Barcelona przyciąga mnie raczej swoją energią, kuchnią, życiem ulicznym i klimatem, niż konkretnym zabytkiem. Dla mnie Sagrada to nie moloch, ale też nie objawienie.
Budowa, która trwa ponad 140 lat - i dalej się nie skończyła

Historia budowy bazyliki Sagrada Família jest tak nietypowa, że mogłaby posłużyć za scenariusz filmowy. I pewnie tak się kiedyś stanie. Rozpoczęta w 1882 roku przez Francisco del Villara, została rok później przekazana Antoniemu Gaudíemu - i to on nadał jej obecny kształt. Gaudí poświęcił świątyni ostatnie 43 lata życia, z czego ostatnie 15 całkowicie się jej oddał. Zginął tragicznie w 1926 roku, potrącony przez tramwaj. W chwili jego śmierci ukończona była zaledwie jedna z 18 planowanych wież. Od tamtej pory prace trwały z przerwami, a ich kontynuacja opiera się na zachowanych planach, modelach i wizjach architekta. Obecnie mówi się o ukończeniu świątyni do 2035 roku - sto lat po śmierci jej głównego twórcy.
Gaudí i jego wizja - więcej niż architektura
Antonio Gaudíbył nie tylko architektem, ale też wizjonerem i człowiekiem głęboko religijnym. I jeśli o mnie chodzi - jego historia i swojego rodzaju obsesja na punkcie tej budowli jest zdecydowanie bardziej ciekawa, niż sam budynek.
Gaudí w swoich projektach łączył elementy gotyku, secesji i naturalnych form, tworząc styl nie do podrobienia. Uważał, że architektura powinna czerpać z przyrody - dlatego kolumny w bazylice przypominają drzewa, a światło wpadające przez kolorowe witraże zmienia się w zależności od pory dnia i roku. Gaudínie korzystał z prostych linii - twierdził, że "proste linie należą do człowieka, krzywe - do Boga". Obecnie jego beatyfikacja jest rozpatrywana przez Kościół katolicki, a Sagrada Família została poświęcona przez papieża Benedykta XVI w 2010 roku.
Czy warto czekać w kolejce do świętej budowli?
Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Sagrada Família to niewątpliwie dzieło wyjątkowe i jedno z najbardziej znanych miejsc w Europie. Dla niektórych to must-see, dla innych - kolejna atrakcja z listy. Jeśli ktoś interesuje się architekturą, duchowością lub historią - zdecydowanie powinien wejść do środka i zobaczyć ją z bliska. Ale jeśli szuka tylko zachwytu i wizualnego "wow" - może równie dobrze zadowolić się urokami Barcelony na Placu Katalońskim, w Parku Güell czy po prostu przy kawie w bocznej uliczce Raval. Uwierzcie mi na słowo. Albo nie.
Jedno jest pewne - Sagrada Família budzi emocje. Może właśnie dlatego warto ją zobaczyć na własne oczy. I oczywiście po to, by wyrobić sobie własne zdanie.