Reklama

Podróż marzeń do Francji

Miasto słonecznej Langwedocji, które wiedziało komu się poddać.

Z daleka konstrukcja wyglądała jak most. Wysoka, trzypiętrowa zbudowana z wielkich, sześciotonowych bloków skalnych jasnego, lokalnego wapienia, spinała dwa brzegi niewielkiej, leniwej rzeki Gard. Brzegi kanionu, którym płynęła były strome, więc przez środkowy poziom konstrukcji piesi chętnie skracali sobie drogę w poprzek strumienia. Ta trasa była popularna już od wczesnego średniowiecza. Pewien biskup w XIII w. pobierał nawet za jej przejście opłaty. Wędrowcy chętnie płacili, zwłaszcza po gwałtownych w Langwedocji ulewach, gdy Gard burzyła się i występowała z koryta, niszcząc co popadnie. Konstrukcja pozostawała cała.

Reklama

Historia tej budowli jest dużo starsza. Sięga nie średniowiecza, lecz początków naszej ery. Nie została zbudowana jako most, ale jako... wodociąg. Potężnym korytem, umieszczonym na najwyższym piętrze budowli, miał dostarczać krystalicznie czystej wody z gór do pobliskiego miasta Nîmes, które zaczynało się bujnie rozwijać. 

Powstało na długo przed przyjściem Rzymian, jednak na mapie Europy znalazło się dopiero dzięki najeźdźcom znad Tybru. Rzymianie nie musieli Nîmes zdobywać. Gdy mieszkańcy zobaczyli zyski, jakie daje im wejście do nowego imperium, sami oddali się pod panowanie cezara. I wyszli na tym wyśmienicie! Woda dostarczana z gór przez akwedukt Pont du Gard i wielokilometrowy system kanałów, docierała do fontann i basenów na placach w centrum Nîmes. Podlewane nią miasto rosło jak na drożdżach!

Wzniesione przez Rzymian wspaniałe budowle można podziwiać do dziś. Najbardziej okazałą jest bez wątpienia Arenes, amfiteatr przypominający rzymskie Koloseum. Ogromna arena, na której kiedyś walczyli gladiatorzy jest dzisiaj lepiej zachowana od oryginału z Rzymu! Nic dziwnego, że odbywają się na niej koncerty, fiesty, a nawet corrida. Krwawy sport zaimportowany z Hiszpanii ma tu jednak łagodniejszy przebieg. Celem nie jest zabicie byka, lecz zdjęcie czerwonej rozetki zaplątanej w rogi zwierzęcia. 

Wśród wąskich ulic i domów z małymi oknami, okiennicami i markizami dla ochrony przed upałem (300 dni słońca w roku!) wyróżnia się jeszcze jedna rzymska budowla. To prostokątna świątynia zdobiona strzelistymi kolumnami korynckimi, zwana dziś Maison Carrée, czyli kwadratowy dom. Zbudowana na wzór rzymskiej świątyni Apollina, nie jest miejscem kultu. Mieści kolekcję rzymskich posągów i mozaik oraz małą salę kinową. Można w niej zobaczyć film o historii miasta. O najeździe Wizygotów w V wieku, o podboju Maurów 300 lat później, o jego wyzwoleniu przez króla Karola Młota i o wejściu w skład tworzącego się królestwa Francji. A także o wojnach religijnych, które ciągnęły się na południu kraju aż po wiek XVII. W pobliżu jest także kilka innych fascynujących starych świątyń, ogrodów, tysiącletnia (!) katedra i muzea. W jednym z nich, Musée de Vieux Nîmes, osobna sala poświęcona jest historii tkaniny pochodzącej z tego miasta... dżinsu! Mieszkający w Nîmes protestanci po wojnach religijnych musieli zająć się handlem i rzemiosłem. To oni postanowili udoskonalić tkaninę z włoskiej Genui (po francusku "dżins"). Wymyślili nową, która zdobyła popularność wśród rybaków i robotników. 

Gdy w XIX w. wybuchła amerykańska gorączka złota, kupiec Levi-Strauss zaczął z niej szyć mocne spodnie dla poszukiwaczy. Od miejsca pochodzenia nazywane były denim, czyli "z Nîmes". Zmęczeni zwiedzaniem i poznawaniem historii Nîmes turyści chętnie siadają na starym mieście w jednej z małych, francuskich kafejek i restauracji. Piękne Nîmes dzisiaj leży na uboczu Langwedocji, która z kolei leży na uboczu głównych szlaków turystycznych Francji. Dzięki temu fantastyczne zabytki są mniej znane i mniej zadeptane. Można się nimi cieszyć bez tłumów na plecach! 

Zobacz także: 

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy