Poundbury. Eksperymentalne osiedle księcia Karola
Dziś osiedle Poundbury odwiedzane jest przez architektów i urbanistów z całego świata, którzy chcą naocznie przekonać się o efektach eksperymentu. Czy udało się wcielić w życie utopię opartą na wizji księcia Karola, czy też projekt pachnie porażką? Kontrowersji wokół tego, co według jednym jest rajem, a według innych "gettem klasy średniej", nie brakuje.
Poundbury to osiedle w pobliżu miasteczka Dorchester w hrabstwie Dorset. To eksperyment mający być odpowiedzią na problemy dręczące współczesne miasta.
Ale czy Poundbury faktycznie ma coś do zaoferowania, czy też za jego sławą stoi po prostu znane nazwisko? Tym razem nie byle jakie, bo samego następcy tronu, który cały projekt objął czujną opieką i wizytuje miejsce przynajmniej dwa razy do roku. Książę jest w znacznej mierze twórcą wizji, która stoi za postaniem osiedla, a także ma nieustanny wpływ na kierunki jego rozwoju. Czy królewskie oko rzeczywiście "konia tuczy", czy jedynie odpowiada za medialny szum wokół przedsięwzięcia?
Osiedle, którego budowę rozpoczęto w 1993 roku, ma zostać ukończone w 2025 roku, a obecnie zamieszkuje tam 4500 osób.
Nowy urbanizm
To długoterminowy projekt. Wszystko zaczęło się jeszcze w latach 80. ubiegłego stulecia. Lokalne władze szukały wtedy terenów pod zabudowę mieszkaniową i okolice Pondbury wydawały się odpowiednie. Tak się złożyło, że należały one do Księstwa Kornwalii. A książę Kornwalii, czyli Karol, rozwinął właśnie w sobie pasję do urbanistyki. Początkowo przelewał swoje przemyślenia na papier, ale kiedy okazało się, że nadarza się okazja, by pasjonujące go zagadnienia testować i wdrażać w rzeczywistości, natychmiast zapalił się do projektu.
Oczywiście nie on projektował osiedle. Zadanie zlecono architektowi z Luxemburga Leonowi Krierowi.
Kier to propagator kierunku nazywanego "new urbanism", lansującego nawrót do tradycyjnej kompozycji miast z placami centralnymi i kwartałową zabudową, z licznymi strefami pieszymi i wyprowadzeniem dróg szybkiego ruchu poza miasto. Wygodne dla człowieka, przyjazne dla środowiska miasteczka miały być remedium na nieludzkie podmiejskie dzielnice-sypialnie i opustoszałe dysfunkcyjne centra miast.
Wizja Karola
Te koncepcje współgrają z zapatrywaniami księcia Karola, który wyłożył je w książce z 1989 roku "A Vision of Britain", która stała się zaczynem dla powstania osiedla.
Jakie mieszkalnictwo marzyło się Karolowi? Warunków było kilka. Choć osiedle jest eksperymentalne nie ma tu mowy o futurystycznych formach i rewolucyjnych rozwiązaniach. Architektura miała nawiązywać do lokalnych tradycji i tożsamości. Ceny mieszkań powinny być przystępne, a całe osiedla zaprojektowane raczej dla pieszych niż dla samochodów. I najważniejsze - to miejsce miało w założeniu sprzyjać tworzeniu się wspólnoty w przeciwieństwie do modernistycznych osiedli, które miały raczej "pomieścić" mieszkańców.
Zapach nostalgii
Nowe podejście okazało się być przesycone tradycją. Karolowi, który nie cierpi nowoczesnej architektury, zależało na estetyce nawiązującej do "starych dobrych czasów" i tak też się stało.
Poundbury, oczko w głowie księcia, nigdy nie miało być miejscem elitarnym. Celem było stworzenie wzorcowego osiedla dla zróżnicowanej społeczności, która byłaby wspólnotą, a nie zbiorem anonimowych jednostek zgromadzonych na danym terenie. Według aktualnych zapewnień 35 proc. mieszkań jest w cenach uważanych za przystępne. Dolna granica to 120 000 funtów. Najdroższe nieruchomości osiągają ceny do 1,7 miliona funtów. Projektanci zapewniają, że są one rozmieszczone tak, by niemożliwe było wydzielanie się elitarnych stref dla bogaczy, a nawet, że nie sposób odróżnić na pierwszy rzut oka drogich willi prywatnych od budynków z tanimi mieszkaniami na wynajem.
Ekologicznie i na piechotę
Handel i usługi są tak rozmieszczone, by z każdego punktu miasteczka dało się łatwo do nich dotrzeć piechotą. Mieszkańcy są zachęcani do poruszania się pieszo lub rowerami, ale twórcy osiedla nie mieli wielkich złudzeń. Przedstawianie Poundbury jako "miasteczka pieszych" to raczej chwyt marketingowy i punkt z listy pobożnych życzeń, który nie tyle został zrealizowany co zamarkowany. Po prostu miejsca postojowe i parkingi są ukryte tak, by stojące na ulicach samochody nie kłuły nikogo w oczy. Pod ziemią biegną też wszelkiego rodzaju kable. Na "powierzchni" nie ma też anten telewizyjnych i zbyt wielu znaków drogowych (o banerach reklamowych nie wspominając).
Choć osiedle wciąż jest nieukończone budzi skrajne emocje. Od zachwytu nad jego "tradycyjnym" charakterem i ludzką skalą, po brutalne opinie, że to "żenujący anachronizm", jak stwierdził Hugh Aldersey-Williams, czy że jest "fałszywe, pozbawione serca, autorytarne i w ponury sposób urocze" (Stephen Bayley), a nawet że to "przesadnie sterylne getto klasy średniej, w którym wyczuwa się powiew rezygnacji jakby nie było już nic pozytywnego, dla czego warto żyć, więc musimy wycofać się do przeszłości " (Andy Spain).
Opinie te mogą wydawać się przesadzone. Czy Poundbury można określić gettem klasy średniej? W rzeczywistości mieszkańcy narzekali raczej na niską jakość wykończenia, drobną przestępczość szerzącą się w zaułkach i wandalizm. Trudno powiedzieć, czy udało się tu stworzyć "wspólnotę", ale z pewnością wyłoniły się podziały na "my" i "oni" pomiędzy mieszkańcami osiedla i pobliskiego Dorchester. Z drugiej strony badania opinii pokazują, że Brytyjczykom podoba się to miejsce. W ankiecie przeprowadzonej w 2014 roku 86 proc. mieszkańców, stwierdziło, że są zadowoleni z przeprowadzki do Poundbury.
Zaangażowanie księcia sprawiło, że Poundbury jest na cenzurowanym. Jako projekt ciągle nieukończony na ostateczną ocenę będzie musiał jeszcze poczekać. Ale założenia "new urbanism" są realizowane nie tylko tam. To podejście zyskuje popularność na terenie całej Europy od lat 70 i jest stosowane coraz powszechniej.
IG
>>>Zachęcamy do oddania głosu>>>>
Agnieszka Sienkiewicz nominowana jest w plebiscycie Telekamery 2021 w kategorii "Aktorka". Głosuj online!
Głosowanie trwa do 11 lutego.