Szwajcarska Szafuza - podróż do średniowiecza
Uliczki Szafuzy pełne są kawiarenek, w których można usiąść, by podziwiać staromiejską architekturę. W tle widać wieżę Schwabentor, niegdyś fragment obwarowań miejskich.
O Renie! Rozkiełznana szmaragdów topieli! Poszarpana w granitach, lecz nieustająca!/ Wstała znad pian dymiących z ryczącej gardzieli!.../ Tocząca groźne nurty z grzmotem, co przenika/ Duszę w najgłębszych głębiach, w grozie i piękności!
– Tak, ta masa wody przeraża i zachwyca jednocześnie, co idealnie ujął w swym wierszu hrabia Władysław Tarnowski, znany m.in. z piosenki „Jak to na wojence ładnie”, którą napisał i skomponował jako uczestnik powstania styczniowego.
Z wyżyn murów zamku Laufen, wzniesionego na skale opływanej przez Ren, wodospad wygląda jeszcze łagodnie, choć już majestatycznie. Szeroko rozlana rzeka chwilę wcześniej mija kamienny most i płynie spokojnie do miejsca, w którym w czasie ostatniej epoki lodowcowej stykały się warstwy litej skały i mniej stabilnych osadów.
Jako że w każdej sekundzie przepływa tędy kilkaset metrów sześciennych wody, osady zostały wypłukane i ostał się 23-metrowy próg, a pod nim jeszcze 13 m zagłębienia w nurcie rzeki.
Tylko na środku wznosi się ostaniec, skała, która wciąż stawia opór niszczącemu żywiołowi.
Oswajając się z żywiołem
Z murów zamku ruszamy trasą Belvedere w dół. Mijamy kolejne tarasy widokowe, które pozwalają oswoić się z narastającym hukiem i coraz większą ilością wodnej mgiełki w powietrzu. Nic dziwnego, że co chwilę w jakimś miejscu pojawia się tęcza. Na samym dole, gdy rozmowa jest już właściwie niemożliwa, wodospad jest na wyciągnięcie ręki. Dosłownie. Platformę widokową wykuto w skale, zza rogu której przewalają się warkocze spienionej wody.
Stąd widać, że na skałę pośrodku wdrapują się ludzie. Jak nie skorzystać z takiej okazji? Wycofujemy się do miejsca poniżej, gdzie do małej przystani co chwilę przybijają łodzie przewożące turystów. I znów powoli oswajamy się z żywiołem. Przepływamy wzdłuż ściany wody, ale w bezpiecznej odległości. Dopiero po chwili nasz „kapitan” decyduje się skierować wprost na tę lawinę wody. Łódź niebezpiecznie kołysze, obroty silnika wyraźnie rosną, wokół pełno wirów...
W końcu dobijamy do małej platformy przy skale. Spacer po wąskich metalowych schodach wymaga wysiłku, ale... po stokroć warto! Widok ze szczytu w górę rzeki, na kamienny most z łukami i imponującą budowlę na klifie jest zachwycający. Na szczęście droga powrotna do niej jest łatwa – na zamek dowiezie nas przyklejona do skały nowoczesna winda.
W średniowiecznym mieście
Laufen to właściwie przedmieścia Szafuzy, więc kierujemy się do średniowiecznego miasta. Położone przy przełomie Renu skrzętnie korzystało z faktu, że przewożone rzeką towary trzeba było lądem przemieścić za wodny próg. O bogactwie i świetności miasta do dziś zaświadcza zabytkowe centrum. W znakomitym stanie zachowały się zdobione kamienice z wykuszami, które same w sobie są małymi dziełami sztuki. Niezliczone zaułki, placyki, fontanny i fakt, że centrum wyłączono z ruchu samochodów, pozwalają poczuć klimat sprzed wieków.
Spacerując brukowanymi uliczkami powinniśmy zajrzeć jeszcze do dawnego klasztoru benedyktyńskiego, gdzie pieczołowicie odtworzono średniowieczny ogród ziołowy. Jeśli zdobędziemy się na spacer dróżką wśród winorośli do górującej nad miastem twierdzy Munot, będziemy mieli okazję podziwiać kolejny wspaniały widok – panoramę na miasto i rzekę.
Ledwie 20 km dzieli nas od jeszcze jednego średniowiecznego miasteczka – Stein am Rhein. Można popłynąć tam statkiem żeglugi śródlądowej, można dojechać drogą wśród malowniczych wzgórz. Idealnie zachowane centrum z Placem Ratuszowym to prawdziwa perełka architektury, wiernie oddająca średniowieczne założenia urbanistyczne.
Zanim usiądziemy w jednej z niezliczonych restauracji na nabrzeżu, warto zapuścić się w wąskie uliczki zamknięte murami i bramami miejskimi, podziwiając wspaniałe kamienice i domy z muru pruskiego, na których wyraźnie widać, jak drewniane belki uginają się pod ciężarem wieków.
Dariusz Baran