Reklama

Tajemnicza chata ostatniego zbójnika Tatr

Stoi opuszczona na Polanie Grześkówce, tuż obok Drogi Pod Reglami w Zakopanem. Drewniana chałupa z czerwonym dachem kryje mroczne i krwawe sekrety dawnego Podhala. To jeden z legendarnych domów Zakopanego. W chacie mieszkał ostatni tatrzański zbójnik i jego ukochana. Tuż obok, w jaskini w Dolinie ku Dziurze chował zrabowane skarby.

Drewnianą chatę mijałam wiele razy idąc ścieżką pod Reglami. Charakterystyczny czerwony dach, poczerniałe drewniane deski, koronkowe firanki w oknach. Nie sposób nie zauważyć starej chaty. Stoi tuż u wylotu szlaku ku Dziurze, pomiędzy Doliną Białego a Doliną Strążyską. Przechodząc obok tego domu zawsze czułam lekki niepokój. Puste okna, spróchniałe deski, rozwalający się ganek przyprawiały mnie o dreszcz. Teraz, znając historię chaty, wiem już skąd te odczucia.

Zobacz również: Okrzyknięto ją najpiękniejszą wsią w Małopolsce. Widoki zapierają dech

Reklama

Okrutny zbójnik i wielka miłość

Dom dla swej ukochanej kazał wybudować Wojtek Mateja, jeden z ostatnich tatrzańskich zbójników. Drewnianą chatę postawili Klimek Bachleda, legendarny przewodnik i ratownik oraz zakopiański cieśla Wawrzyniec Raj. Wojtek Mateja grasował po tatrzańskich terenach w XIX wieku. Był to schyłek zbójnickich poczynań. Legendarni harnasiowe tacy jak Juraj Janosik, Ondraszek czy Marcin Portasz dawno już zakończyli żywot powieszeni za żebra na haku czy z ciupagą w plecach. 

Wojtek należał do góralskiego rodu ze zbójnickimi tradycjami. Senior rodu Andrzej Mateja miał siedmiu synów, wszyscy zbójowali i wszyscy skończyli w więzieniu w Nowym Wiśniczu. Okradali karczmarzy, zbierali na halach daninę w serach i baraninie, rabowali przejezdnych. Wojtek Mateja był ponoć najzuchwalszy z nich wszystkich. Gorący góralski temperament, hulaszczy tryb życia, piękne lico i postawna sylwetka - tak opisywano słynnego rabusia. W karczmie ochoczo stawiał wszystkim wódkę, wcześniej obrabiając z pieniędzy jednego z drugim nieświadomego gościa.

Na wysokim, ciemnowłosym zbójniku niejedna dziewczyna oko zawiesiła i do niego wzdychała. Wojtek Mateja kochał jednak tylko jedną pannę, Kaśkę od Toporów, którą pieszczotliwie nazywał Kacką. Kaśka był piękna, miała u mężczyzn powodzenie, co nieraz było przyczyną Wojtkowego wybuchu i męskiej bijatyki. Wojtek i Kacka żyli "na kocią łapę".  Ślub kościelny nie wchodził w grę, trzeba by było przecież przed księdzem się wyspowiadać a na to Mateja ochoty nie miał. Ówczesny zakopiański proboszcz ks. Józef Stolarczyk wypominał Wojtkowi brak ślubu, ale też ostrzegał przed zbójnickim losem. Mawiał: "A ja ci, Wojtuś powiadam, że kto chodzi poza bucki [na rozbój], zwykle na bukowej gałęzi kończy, a za twoją duszę ja odpowiadam przed Bogiem, przestań głupiej roboty, bo przyjdę do ciebie z bukową palicą i złoję skórę tak, że ci się musi rozboju odechcieć".

Zobacz również: Nowy turystyczny hit na południu Polski. Inwestycja za miliony

Udusił niewinną dziewczynę

Wojtek za nic miał jednak proboszczowe kazania i robił swoje. Początkowo dochowywał tradycji zbójnickich. Mówiono, że miał dobre serce, nieraz wyniósł z lasu złoto i dał potrzebującemu. Z czasem jego wybryki stawały się coraz bardziej brutalne a nieokiełznana natura wzięła górę. Daleko mu było do legendarnych podhalańskich zbójników, którzy rabowali bogatych i dawali biednym. Mateja napadał nawet na księży i okradał plebanie, co było wielkim przestępstwem w zbójeckim kodeksie honorowym.

W końcu zabił. W poszukiwaniu zrabowanych przez innych zbójników kosztowności napadł na bacę, którego podejrzewał o znalezienie pieniędzy. Baca spodziewając się Wojtka, ukrył się nocą z całą rodziną na strychu. Tylko jedna z córek została na dole chałupy Mateja próbował wymusić na dziewczynie, gdzie ukryte są pieniądze. Ta co prawda nie wiedziała, ale rozpoznała rozbójnika. Mateja udusił dziewczynę. Było to 1866 w roku.

Zobacz również: Egzotyczny kierunek uwielbiany przez Polaków. Słońce świeci tu cały rok

Zbójecka jama i ukryte skarby

Wojtek Mateja był sprytny i przebiegły. Drewnianą chatę z czerwonym dachem kazał postawić w miejscu nieprzypadkowym. Dom stanął u wylotu szlaku prowadzącego przez niewielką dolinkę. Wąska Dolina ku Dziurze pnie się tajemniczo między gęstym, reglowym lasem a szumiącym potokiem. Na końcu doliny jest jaskinia Dziura. Idealne miejsce na kryjówkę dla zbójnika lub na zrabowane kosztowności.

Tak właśnie pomyślał Wojtek Mateja. W chałupie zamieszkała Kaśka, Wojtek zjawiał się raz na jakiś czas, pomiędzy kolejnymi, rabunkowymi wyprawami. Tak chatę opisuje w "Księdze Tatr" Jalu Kurek: "Płazy w izbie białej od wewnątrz mazano krwią bydlęcą, by nadać drzewu kolor czerwony. Dla wzmocnienia połysku, pociągano jej jeszcze rozbitymi jajami. Dom Kacki to była budowa! Na drzwiach i futrynach ryzowane ozdoby - dzieło Klimka. Podłoga w obu izbach biała, z szerokich desek jodłowych. Powała z deszczułek smrekowych, idących ukosem w szatkownicę. (...) Ławy jesionowe, stołki jaworowe z rozkroczystymi nogami, dwa stoły potężne, jeden ze stolnicą wykładaną cisem, półki, skrzynie, łyżnik i łóżko smrekowe o nogach ku sobie. Wszystko ryzowane w rozmaite wzory".

Wojtek Mateja często musiał się ukrywać. Mieli z Kaśką swój sygnał alarmowy. Kiedy żandarmi zbliżali się do chałupy, Kaśka dawała potajemny znak Wojtkowi, a ten czmychał do pobliskiej dolinki. Chował się w ciemnej jaskini, gdzie żandarmi bali się zapuszczać. Jaskinie w Dolinie ku Dziurze górale nazywają Zbójecką Jamą.

Wojtka Mateję w końcu schwytano i trafił do więzienia w Nowym Wiśniczu. Został skazany na 10 lat za zabójstwo. W 1875 roku po nieudanej próbie ucieczki, prawdopodobnie popełnił samobójstwo.

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Tatry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy