Bogumiła Wander: Wróci do telewizji?

SHOW ustalił, czy sensacyjne doniesienia o powrocie kultowej prezenterki do TVP są prawdziwe. Przy okazji wspominamy miłosne zawirowania w jej życiu. Piękna blondynka mogła mieć przecież każdego mężczyznę...

Burza blond włosów, hipnotyzujące spojrzenie. Mężczyźni o niej marzyli, a kobiety chciały wyglądać tak, jak ona
Burza blond włosów, hipnotyzujące spojrzenie. Mężczyźni o niej marzyli, a kobiety chciały wyglądać tak, jak onaEast News

Profesjonalna, świetnie przygotowana i zniewalająco piękna - taką Bogumiłę Wander (72) pamiętają i kochają miliony Polaków. Nic dziwnego, że wszystkich zelektryzowała informacja, która kilka dni temu pojawiła się w mediach - ponoć była prezenterka planuje powrót do telewizji. Ile w tym prawdy? SHOW zapytał o to samą zainteresowaną. Przy okazji Bogumiła opowiedziała o początkach swojej spektakularnej kariery na szklanym ekranie i zdradziła nieznane dotąd fakty z życia.

Panienka z dobrego domu

"Byłam dobrze wychowana i skromna, ale też pełna kompleksów", rozpoczyna swoją opowieść Wander. Wychowała się w łódzkiej rodzinie artystycznej. Jej ojciec pracował w filharmonii, mama była aktorką lalkarką w teatrze Pinokio.

"Bardzo dbali o moją edukację. Tata od najmłodszych lat zabierał mnie do teatru i do kina. Najchętniej chodziliśmy na filmy o zwierzętach. Zawsze wychodziłam z nich zapłakana", wspomina.

Po maturze Bogumiła zdecydowała się na studia na Uniwersytecie Łódzkim na wydziale filozoficzno-historycznym. "Byłam na trzecim roku, gdy przeczytałam w gazecie anons o konkursie na prezenterów w Łódzkim Ośrodku Telewizyjnym. Sama nie planowałam brać w nim udziału. Popchnął mnie tam ktoś z rodziny. Poszłam do dobrej fotograf przy ulicy Narutowicza i wysłałam zgłoszenie. Konkurs był wieloetapowy. Wzięło w nim udział ponad 200 osób. Do ostatniego etapu dostałam się ja i cztery inne osoby. No i wybrali mnie", opowiada.

Następnego dnia młodziutka laureatka konkursu stawiła się w studio. Lektor prowadzący program powiedział wtedy: "Teraz poznają państwo osobiście zwyciężczynię konkursu, przed wami Bogumiła Wander". Tak zaczęła się jej trwająca 40 lat przygoda z małym ekranem.

Narodziny gwiazdy

"W tamtych czasach w Łodzi dużo się działo. Znany reżyser Jerzy Antczak realizował wspaniałe spektakle telewizyjne, można powiedzieć, że zapoznawał ciemny naród z wielką kulturą. Były też wielkie przedstawienia robione przez Janusza Rzeszewskiego. Łódź kwitła. Niespodziewanie jednak trafiłam do Warszawy. Znalazłam się tu z powodów osobistych - zostałam wyciągnięta z Łodzi przez mojego byłego męża. Przeniosłam się do stołecznej telewizji, gdzie bardzo ciepło przyjęli mnie Janek Suzin i Edyta Wojtczak. To były cudowne czasy. Teraz to pewnie dziwnie zabrzmi, ale tak - w tych ciężkich siermiężnych czasach w telewizji pracowali wspaniali ludzie, którzy tworzyli bardzo dobre programy na bardzo wysokim poziomie. Owszem, był reżim. Taki wtedy był ustrój. W nim się urodziliśmy, dorastaliśmy, kończyliśmy studia i wychowywaliśmy dzieci. Ale dla telewizji to były dobre czasy. Żal mi tego że mój syn i moi wnuczkowie tego nie doświadczyli. Ja mam skalę porównawczą z tym, co telewizja proponuje dziś. Wystarczy wspomnieć »Kabaret starszych panów« - to takie cacko, którego nikt już nigdy później nie wymyślił. Prawdziwa perełka" - wspomina Wander.

W rozmowie z nami podkreśla, że w tamtych czasach spikerki musiały nie tylko ładnie wyglądać. "Wtedy nie czytałyśmy z promptera tekstów napisanych przez kogoś innego. Zawsze trzeba było świetnie się przygotować. Dzisiejsi dziennikarze dostają do ręki gotowe teksty. My musieliśmy robić wszystko sami, włącznie z telefonem do biblioteki radiowej, gdzie prosiłam np. o materiały prasowe, na podstawie których tworzyłam swoje zapowiedzi. Dzięki temu czuło się odpowiedzialność, że wszystko ma być tak, jak należy", zaznacza.

O moim powrocie do telewizji nie ma mowy. Odeszłam na własnych warunkach i nie żałuję. Dziś nie żyję dawną karierą. Skupiam się na tym, co tu i teraz.

Nie każdy wie, że ani Bogumiła, ani jej koleżanki Krystyna Loska i Edyta Wojtczak nie mogły liczyć na sztab stylistów i wizażystów. "O swój wygląd dbałyśmy same. Same się malowałyśmy, czesałyśmy, a na wizji występowałyśmy w prywatnych rzeczach. Zdarzało się, że za stroje dostawałyśmy karcące uwagi naszych scenografów, choć to były wyjątki. Żeby zdobyć nowe ubrania, trzeba było kombinować, bo kupienie czegokolwiek nowego graniczyło z cudem", zdradza i kontynuuje wspomnienia:

"Kiedy urodził się mój syn, miałam dużo obowiązków domowych. Rano wstawałam, przeglądałam szafę pod kątem programu i tego, co mogłabym na siebie włożyć. Zabierałam rzeczy do prasowalni, a gdy były uprasowane, zanosiłam je do samochodu. Potem wracałam na górę, myłam głowę, nakręcałam włosy na wałki, suszyłam je w trakcie gotowania obiadu, sprzątania domu i zamawiania wycinków prasowych. Gdy nadchodził czas wyjazdu do pracy, byłam praktycznie gotowa do wejścia na wizję. Z domu zabierałam tylko szminkę i puder".

Choć urodą i doborem strojów zajmowała się sama, robiła to z takim wyczuciem, że bardzo szybko stała się ikoną stylu i wzorem dla Polek.

Choć miała wielkie powodzenie, długo czekała na tego jedynego. Życie ułożyła sobie dopiero po czterdziestce
Choć miała wielkie powodzenie, długo czekała na tego jedynego. Życie ułożyła sobie dopiero po czterdziestceAndrzej WiernickiAgencja FORUM

Miłosne meandry

Bogumiła była też ucieleśnieniem męskich marzeń. W zjawiskowej blondynce z telewizji kochały się tysiące mężczyzn. Jednak jej życie miłosne było bardzo skomplikowane. Pierwszym mężem prezenterki był kolega ze studiów - Zbigniew Żołędziowski. W czasie małżeństwa Wander wdała się w gorący romans ze znanym aktorem i uwodzicielem, Krzysztofem Chamcem. Co ciekawe, Bogumiła podziwiała starszego o 13 lat artystę jeszcze jako młodziutka studentka. Regularnie chodziła na spektakle z jego udziałem do teatru imienia Stefana Jaracza. Kilka lat później ich drogi się skrzyżowały. Poznali się na jednym z branżowych bankietów. Od razu zaiskrzyło. Gdy ich romans wyszedł na jaw, plotkowano, że zakochana para niebawem stanie na ślubnym kobiercu. Krzysztof faktycznie wkrótce powiedział sakramentalne "tak". Ale nie Bogumile. Notoryczny uwodziciel zafascynował się koleżanką po fachu, zmysłową Joanną Jędryką, i to ją poślubił. Bogumiła została sama.

Wkrótce po przeprowadzce do Warszawy na korytarzach Woronicza spotkała innego Krzysztofa, który okazał się miłością jej życia. "Był rok 1979. On tak jak ja pracował na Woronicza, ale nigdy wcześniej nie zwracaliśmy na siebie uwagi. Czekałam akurat na taksówkę. Podszedł i zapytał, czy mnie gdzieś podwieźć. Zgodziłam się i tak to się zaczęło. Kilka dni później dostałam od niego kartkę, na której napisał, że do tej pory wystarczało mu, że mieszkamy w jednym mieście. Ale teraz już mu nie wystarcza. Za namową koleżanek zadzwoniłam i podziękowałam mu za tę kartkę. No i to był błąd (śmiech). Wkrótce wyjechałam do Brukseli, wróciłam dopiero po stanie wojennym. Ale kontakt utrzymywaliśmy. Krzysztof pisywał do mnie listy. Dziś myślę, że nie ma nic gorszego jak tęsknota za człowiekiem, która sprawia, że uczucie rośnie", opowiada w rozmowie z SHOW.

Zdradza też, że aby być razem, musieli pokonać wiele przeszkód. "Obydwoje mieliśmy poukładane życie. Wiele lat ukrywaliśmy nasz związek. Nikt o nas nie wiedział. Mieliśmy dzieci, liczyliśmy na to, że może nam przejdzie, ale nie przeszło. Czekaliśmy, aż dzieci podrosną i wtedy zdecydowaliśmy, że będziemy razem", wyznała kiedyś.

Dopiero w 1989 roku mogli oficjalnie rozpocząć nowe życie. Wtedy też po wieloletniej batalii uzyskała rozwód z pierwszym mężem.

Powrót po latach

14 lat temu Bogumiła odeszła z telewizji. "Wiele jej poświęciłam. Ale zasiedziałam się tam. Odeszłam na własną prośbę, rozstałam się z telewizją na własnych warunkach. I nie cierpię z tego powodu. Po prostu wybrałam inny model życia", tłumaczy SHOW.

Kilka dni temu w mediach pojawiła się wiadomość, że Wander chce wrócić do pracy. "To bzdura. Wymyśliła to dziennikarka, która do mnie zadzwoniła. Niczego takiego nie powiedziałam. O moim powrocie nie ma mowy. Owszem bywam w telewizji. Zapraszają mnie do różnych programów, a ja chętnie przyjmuję te zaproszenia. Mam legitymację, więc mogę w każdej chwili przyjechać na Woronicza. Czasem zaglądam do archiwum. Ostatnio udało mi się stamtąd wydostać perełkę sprzed lat. W 1973 roku Gruza wyreżyserował świetny program »Pater mater«. W tym samym roku urodziłam syna. To w ogóle był płodny okres, bo wielu artystów doczekało się wówczas potomstwa. I nas, świeżo upieczonych rodziców, zaproszono do tego programu. Jego założenie było takie, że znani ludzie mieli wykonać numer rozrywkowy niezwiązany z ich profesją. Mnie koleżanka podpowiedziała, żebym zaśpiewała »Summertime«, które wykonywała m.in. Ella Fitzgerald. Znany pianista i kompozytor, a prywatnie mój przyjaciel, Włodek Korcz, posadził mnie przy pianinie i kazał śpiewać. Nagraliśmy ten utwór w radiu i wyszło całkiem nieźle! Gdy w archiwum telewizyjnym powiedziano mi, że mogę mieć płytę z tym nagraniem, nie posiadałam się ze szczęścia. Nikt z rodziny nie wierzy że to mój głos, ale mam świadków. Teraz znów się wybieram do archiwum, żeby wyciągnąć nagrania innych programów. Chcę pokazać kiedyś wnuczkom, że babcia pracowała w telewizji" - mówi nam.

Dodaje jednak, że nie chce odcinać kuponów od sławy: "Wolę robić swoje, zamiast skupiać się na swojej dawnej karierze. Choć przyznaję, że przejawy sympatii, z którymi wciąż się spotykam, są bardzo miłe. Parę lat temu, gdy zamykano na czas remontu Operę Leśną, stacja TVN zorganizowała koncert. Pierwsza część to były »sentymenty«. Na scenie pojawili się artyści, którzy kiedyś występowali na festiwalu. Do prowadzenia zaproszono mnie i Kryśkę Loskę. Wyszłyśmy na scenę i przez kilka minut ludzie nie dali nam dojść do głosu. Dostałyśmy kilkunastominutowe owacje na stojąco. Nie mogłyśmy się nawet przywitać! Powiedziałam wtedy: »Krysiu ,popatrz, co się dzieje«. Na co ona odparła: »Przecież zawsze tak jest, kiedy my jesteśmy na scenie«. Potem rozmawiałam chwilę z Magdą Mołek, która prowadziła drugą część koncertu. Powiedziała mi: »Pani Bogusiu, kiedy pani syn się żenił, wszystkie dziewczyny w Warszawie płakały«. Tak było. Dziś jestem szczęśliwą żoną i mam syna, z którego jestem bardzo dumna. Mam wspaniałą synową i cudowne wnuczki. I to jest teraz moje życie", mówi nam.

Na pełnym morzu

Nie jestem typową emerytką. Nie siedzę bezczynnie w domu. Pływam z mężem. Czasem jesteśmy na morzu po kilka miesięcy. Poznałam miejsca, o jakich mi się nie śniło. Jestem szczęśliwa. Każdy dzień jest udany. Mam ładny domek, który wybudowałam na obrzeżach Konstancina. Patrzę w niebo i myślę - czego więcej chcieć? Życie jest piękne", podsumowuje Bogumiła.

Justyna Kasprzak

SHOW 5/2016

Aby być razem, musieli czekać aż 10 lat. „Jest moim wielkim przyjacielem”, mówi o mężu Bogumiła
Aby być razem, musieli czekać aż 10 lat. „Jest moim wielkim przyjacielem”, mówi o mężu BogumiłaAKPA
Najciekawsze miejsca w WenecjiStyl.pl
Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas