Chciał być Soyką

Zapowiadał się raczej na tajnego agenta niż aktora. Potajemnie nagrywał na magnetofon... swoją nianię.

Debiutował w wieku 12 lat w "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego
Debiutował w wieku 12 lat w "Dekalogu" Krzysztofa KieślowskiegoKurnikowskiAKPA

Urodził się w noc Kupały. Do dziś żartuje, że jego urodziny obchodzi cały Kraków, puszczając wianki na Wiśle. Aby zdążyć na narodziny syna, Jerzy Stuhr jechał pociągiem z Puław do Krakowa całą noc. Spóźnił się dwie godziny. Maciej wspomina, że jego dom rodzinny był bardzo ciepły i otwarty: "Tętnił fantastycznym życiem towarzyskim. Gdy przychodzili do nas przyjaciele rodziców, moim ulubionym miejscem był kosz na śmieci w kuchni. Siadałem na nim i przysłuchiwałem się rozmowom". A było co podsłuchiwać, bo Stuhrów odwiedzali najwybitniejsi artyści i cała śmietanka towarzyska Krakowa. Ojcem chrzestnym Macieja jest Jan Nowicki.

Rodzice aktora prowadzili bardzo intensywne życie zawodowe i często nie było ich w domu. Tata Jerzy kręcił filmy w różnych zakątkach kraju, a mama Barbara jeździła w tournée z Orkiestrą Polskiego Radia. Podczas nieobecności rodziców małym Maćkiem opiekowała się niania Stasia. "Była dla mnie jak babcia. Najbardziej lubiłem jej powiedzonka. Tata przywiózł mi kiedyś magnetofon kasetowy i moim hobby było nagrywanie Stasi, gdy ona o tym nie wiedziała. Do dziś zachowały się w rodzinie jej powiedzenia: »Nie dziwota«, »Zimnioki się pyrtolą«. Poza tym smak jej ruskich pierogów zatopionych w masełku zachowałem w pamięci do dziś", mówi Maciej.

Jerzy Stuhr przyznaje, że nie miał zbyt wiele czasu dla syna. Aby choć trochę nadrobić zaległości, zabierał kilkulatka do teatru. "Te dwie godziny przedstawienia były zazwyczaj jedyną formą spędzenia ze mną czasu. W przerwach Maciek przychodził do garderoby, siadał przy Jurku Treli i Jaśku Nowickim i słuchał naszych wynurzeń", żartuje. A Maciej dodaje: "Bardzo ojca podziwiałem. Załapanie się z nim na spektakl było dla mnie najlepszym sposobem spędzenia wieczoru! Zostawiał mnie przed kabiną elektryków, gdzie był taki schodek, na którym mogłem stanąć, by dosięgnąć okiem do otworu i podglądać przedstawienie".

Wszystkie spektakle ojca znał na pamięć. Był pod takim wrażeniem jego pracy, że sam wystawiał sztuki w domu. "Co tydzień musieliśmy obowiązkowo odsiedzieć jakiś czas na jego przedstawieniu. Gdy Marianna (młodsza siostra Maćka) była na tyle duża, by można ją było zaangażować do występu, chcąc nie chcąc, musiała brać w nim udział", wspomina Jerzy Stuhr. "W wieku dwunastu lat wystąpiłem u boku ojca w dziesiątej części »Dekalogu«, opowiada Maciej. Od razu złapał bakcyla, ale od taty usłyszał: "Najpierw szkoła". Zanim na dobre rozmarzył się o scenie, pociągała go kariera wokalna ("Całą swoją licealną młodość po prostu chciałem być Soyką") i radiowa. Przed mikrofonem zadebiutował w Radiu Kraków, prowadząc z kolegą program "Czacha Kraka". "Chodziliśmy po mieście z kilkunastokilogramowym sprzętem nagrywającym i zbieraliśmy opinie młodych ludzi na różne tematy", mówi.

Po maturze Stuhr junior zdał na filozofię i założył kabaret "Po Żarcie". Zdobył z nim I nagrodę na przeglądzie PaKA w 1997 roku. Rewelacyjnie parodiował m.in. Stanisława Soykę. Na drugim roku studiów ojciec... wyrzucił go z domu. "Uznałem, że musi gospodarować sobą, swoimi pieniędzmi, czasem, rachunkami, wydatkami. Ja zacząłem robić to po maturze", tłumaczy Jerzy Stuhr. I dodaje: "Gdy oznajmiłem, że pora by Maciek wyprowadził się z domu, żona w płacz. Ale po kilku miesiącach dziękowali mi i ona, i Maciek". Na pocieszenie syn dostał od ojca samochód. "Pięknie wyczyściłem i odpicowałem moją starą toyotę. Umówiliśmy się na symboliczną kwotę, by czuł, że na to auto zapracował".

Maciej dość szybko się ustatkował. Ożenił się jako dwudziestopięciolatek. Żonę Samantę poznał na festiwalu filmowym. "Oświadczyłem się jej na dachu kamienicy. Obudziłem ją o świcie i wymyśliłem historię o nieprawdopodobnym wschodzie słońca. Zaspana, w piżamie przedzierała się przez brudny strych. Za to na dachu czekał na nią bukiet róż i pierścionek", wyznaje aktor. Gdy na świat przyszła ich córka Matylda, aktor oszalał ze szczęścia. "Moje życie zatoczyło pętlę. Patrząc na nią, wracam myślą do własnego dzieciństwa. Myślę o tym, jak to było, kiedy miałem tyle lat, co ona", mówi. Podkreśla, że stara się spędzać z rodziną więcej czasu niż jego ojciec: "Każdą wolną chwilę staram się kraść dla rodziny".

Maria Kowalczyk

SHOW 25/2012

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas