David Bowie: Zagadka nieśmiertelności
Zażywał więcej narkotyków niż jakakolwiek gwiazda rocka. Przebierał się za kobietę i romansował z Mickiem Jaggerem. Właśnie powrócił na szczyt po dziesięcioletniej przerwie i doczekał się znakomitej biografii.
Książka "David Bowie. Biografia" Marka Spitza już wywołała niezłe zamieszanie. Na razie w życiu osobistym jej bohatera. 12-letnia córka piosenkarza, Alexandria, była w szoku, kiedy przeczytała co w młodości wyprawiał jej ojciec... "Gwiazda rocka jest jak faszysta. Adolf Hitler był jedną z pierwszych gwiazd rocka", powiedział kiedyś David Bowie, choć dziś twierdzi, że zupełnie nie pamięta tych słów.
W styczniu legendarny muzyk skończył 66 lat. I czuje się świetnie! "Żyjemy w najlepszych czasach do bycia Davidem Bowie - człowiekiem, który na jednym skupić się może nie dłużej niźli pasikonik", mówi artysta. Może właśnie z powodu tej nadaktywności Bowie jest mistrzem łączenia gatunków muzycznych, a tym samym pokoleń? Choć nie boi się zmian, nie do końca potrafi pogodzić się z upływem czasu. "Nasza śmiertelność wydaje mi się straszliwie niesprawiedliwa... Sporą część swojego życia spędziłem, myśląc o tym", mówi w rozmowie z autorem biografii. Myśląc i doświadczając jej, chciałoby się dodać.
Nasza śmiertelność wydaje się straszliwie niesprawiedliwa... Sporą część życia spędziłem myśląc o tym.
Bowie wielokrotnie był przecież na granicy życia i śmierci, czy to silnie odurzony narkotykami, czy też podczas zawału serca, którego doznał dziewięć lat temu na scenie. "Moja śmierć czeka niczym druid", te słowa pochodzące z jednego z najbardziej znanych albumów Davida, "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" (z 1972 roku), rozbrzmiewały co wieczór podczas jego słynnej trasy koncertowej. Jednak twórca glam rocka nie czeka bezczynnie na nieuniknione - właśnie wydał nową, pierwszą od dziesięciu lat, płytę pod znaczącym tytułem "The Next Day"!
David Robert Jones, bo tak naprawdę nazywa się Bowie, urodził się w Brixton w Wielkiej Brytanii, w 1947 roku. Jako 13-latek zainspirowany jazzem z West Endu, rozpoczął naukę gry na saksofonie u słynnego Ronnie’ego Rossa. Muzyka była dla niego ucieczką - w jej świecie czuł się bezpiecznie. "Moje dzieciństwo nie było zbyt szczęśliwe. Nie chodzi o to, że postępowano ze mną brutalnie. Po prostu miałem typowo brytyjskich rodziców: chłodnych emocjonalnie i nieskorych do częstego przytulania. Z tego powodu zawsze pragnąłem większej czułości", tłumaczy artysta.
Smutne wspomnienia z młodości wielokrotnie przewijają się w jego tekstach oraz muzyce. Bowie szybko nadał tempo swojej karierze. Jako nastolatek grał w kilku zespołach: The Konrads, The King Bees, The Mannish Boys i The Lower Third. W wieku 19 lat postanowił zmienić nazwisko na Bowie, bo często mylono go z Davym Jonesem, aktorem i muzykiem The Monkees. Ten ruch nie od razu zapewnił mu jednak sukces - pierwsze single artysty przeszły bez echa.
Przełom nastąpił dopiero w 1969 roku, kiedy Bowie nagrał utwór "Space Oddity". 12 miesięcy później ukazał się album "The Man Who Sold The World" z Davidem w specjalnie zaprojektowanej "męskiej sukni" na okładce. Część odbiorców była zachwycona, inni uważali, że Bowie przekroczył granice dobrego smaku. A to dopiero początek drogi Ziggy’ego Stardusta, człowieka z kosmosu i bez płci wykreowanego przez Davida.
Z Ziggym artysta utożsamiał się wręcz do przesady. Na konferencjach prasowych i w wywiadach opowiadał o swoich pozaziemskich podróżach i nawet na chwilę nie wychodził z roli. Bowie stworzył jednak nie tylko szokującego bohatera, ale przede wszystkim glam rock. Nowy nurt muzyczny przetrwał znacznie dłużej niż Stardust. To wcielenie wokalista porzucił już po roku, wpędzając część fanów w rozpacz. W 1975 roku Bowie pożegnał się także z glam rockiem i z Europą. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie wciągnęło go życie tamtejszej bohemy. Zaprzyjaźnił się z Johnem Lennonem, co zaowocowało m.in. współpracą przy kolejnej płycie Bowiego "Young Americans".
Za oceanem David wymyślił swoje kolejne wcielenie: eleganckiego Thin White Duke’a, śpiewającego chłodny, plastikowy soul. Artysta zaczął też romans z kinem i wystąpił w swoim pierwszym filmie - "Człowiek, który spadł na ziemię". Krytycy byli zachwyceni! Niestety w tym samym czasie dała o sobie znać mroczna strona duszy Bowiego. Podobno nagrywając płytę "Young Americans", David żywił się wyłącznie mlekiem, czerwoną papryką i kokainą. "Chociaż nie można tego dowieść w żaden naukowy sposób, istnieje spore prawdopodobieństwo, że David Bowie zużył w połowie lat 70. więcej kokainy niż jakakolwiek inna gwiazda kultury popularnej", przekonuje David Spitz w biografii artysty.
Mimo tak specyficznego trybu życia David zdołał oczarować słynną modelkę Angie. Byli razem dziesięć lat, mają syna. Po rozstaniu z żoną David długo szukał kolejnej miłości. W 1992 roku poznał somalijską modelkę Iman i od tamtej pory są nierozłączni. Ustatkowanie się nie oznaczało zerwania ze zwariowanym stylem życia. David uspokoił się nieco dopiero w 2004 roku, po zawale, który przeżył podczas swojego koncertu w Pradze. Po tym wydarzeniu fani obawiali się, że na dobre zerwie z muzyką. Tymczasem Bowie w wieku 66 lat udowadnia, że jest w doskonałej formie i nie zamierza jeszcze odchodzić na emeryturę. "Jego mózg nigdy nie pozwoli mu się wyłączyć", uważa David Spitz.
Oskar Maya
Fragmenty biografii Davida Bowie:
http://muzyka.interia.pl/artysci/artysta/wiadomosci/news/david-bowie-wzial-wiecej-kokainy-niz,190247
Teledyski Davida Bowie na stronach INTERIA.PL:
SHOW 8/2013