Już wypłakała swoje
W Londynie zajęła ostatnie miejsce w swojej popisowej konkurencji. Była załamana. Czy zrezygnuje z pływania?
Muszę pojechać do domu, zastanowić się, odpocząć i pomyśleć, czy jeszcze tęsknię za pływaniem.
Po porażce adrenalina nie pozwoliła jej zasnąć przez 40 godzin. Na domiar złego, zewsząd dochodziły do niej przykre wieści z Polski. Wszystkie serwisy informacyjne w naszym kraju obwieszczały, jak bardzo Otylia zawiodła rodaków. W internecie aż huczało od niepochlebnych komentarzy. "To koniec Motylki", pisano. W takich okolicznościach trudno otrząsnąć się po porażce. Otylia z pewnością była załamana i zastanawiała się, co dalej z jej życiem. Czy już naprawdę nadszedł czas, by rezygnować z kariery sportowej? Przecież jedyne, co potrafi robić naprawdę dobrze, to pływanie.
Osiem lat temu była dosłownie noszona na rękach. Podczas igrzysk w Atenach odniosła oszałamiający sukces: przywiozła z nich aż trzy medale (dwa srebrne i jeden złoty). Dziennikarze nazywali ją pieszczotliwie "naszą Motylką", "ukochaną Otylką". Trzykrotnie została wybrana "najlepszym sportowcem Polski". W tej konkurencji pobili ją tylko Adam Małysz i Irena Szewińska. Motylka imponowała nie tylko ustanawianiem kolejnych rekordów świata, ale też swoim szlachetnym zachowaniem. Po zwycięstwach licytowała medale na rzecz dzieci chorych na raka. Kochała ją cała Polska.
Na fali wznoszącej była do 2005 roku. Wtedy wydarzyła się tragedia, która na rok odciągnęła ją od pływania. Na jesieni Otylia i jej brat jechali do rodziców na Kujawy świętować jego 19. urodziny. Jak dowiodła później prokuratura, Jędrzejczak przekroczyła dozwoloną prędkość, wyprzedzając kolumnę tirów. Straciła panowanie nad kierownicą i rozbiła swojego chryslera na drzewie. Ona cudem przeżyła. Szymon zginął na miejscu. Ówczesny trener kadry narodowej pływaków, Paweł Słomiński, mówił wtedy, że poważnie martwi się o stan psychiczny Otylki: "Wiem, jak bardzo była związana z bratem. To mocna dziewczyna, ale takie zdarzenie musi zostawić ślad". Po dziewięciu miesiącach Jędrzejczak wróciła do sportu. Po okresie rehabilitacji i wyczerpujących psychicznie przesłuchaniach (oskarżano ją o nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym), znowu zaczęła trenować. Pokazała, że ma wolę walki i wróciła do formy. W grudniu 2007 roku w Debreczynie podczas mistrzostw Europy osiągnęła czas 2:03.53 i tym samym pobiła rekord świata.
Co zatem stało się podczas igrzysk w Londynie? Na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć. Może Otylia nie wytrzymała presji? Przecież tak bardzo chciała wygrać, udowodnić, że znowu jest w formie. Nie udało się, poległa. Zrezygnowała nawet z kolejnej konkurencji - ze sztafety. Tłumaczyła, że nie chciała psuć koleżankom wyniku. Kiedy wyspała się po przegranej, mówiła już nieco spokojniej o planach na przyszłość: "Muszę pojechać do domu, odpocząć i pomyśleć, czy tęsknię za pływaniem". De facto odwołała też koniec kariery. Wyznała, że chce jeszcze wystartować na mistrzostwach świata w Barcelonie w 2013 roku. "Jak coś się kończy, to znaczy, że zaczyna się coś nowego", stwierdziła. "Ale co konkretnie?", dopytywali się dziennikarze. "Wreszcie życie", powiedziała z nadzieją w głosie.
Iwona Zgliczyńska, współpraca J.K.
SHOW 17/2012