Sandra Kubicka: Przetrwałam Bałuty
Dorastanie w słynnej łódzkiej dzielnicy, dodało jej siły. Ta była potrzebna, bo jej dzieciństwo do łatwych nie należało.
"Kiedy przyszłam na świat, moja mama miała zaledwie 19 lat. Nie była gotowa na macierzyństwo, zwłaszcza że sytuacja finansowa w naszej rodzinie była trudna. Gdy skończyłam sześć lat, kuzyn zaproponował mamie wyjazd zarobkowy do USA. Miała pojechać na kilka miesięcy. Nie było jej siedem lat", zaczyna swoją opowieść modelka.
Sandrę wychowali dziadkowie. "Moją mamą stała się babcia, która pracowała na dwie zmiany, żeby mi niczego nie brakowało. Dziadek - emerytowany wojskowy, pilnował dyscypliny w domu. Miałam mieć same szóstki w szkole, pisać piórem, a gdy w zeszycie wyjechałam za linię, musiałam cały przepisywać", wspomina.
Była pogodną dziewczynką, wszędzie jej było pełno. Lubiła sport, chętnie uczyła się języków i gry na gitarze. Miała wielu kolegów na podwórku. I choć swoje dzieciństwo wspomina dobrze, przyznaje, że bywało też bardzo ciężko.
"Było mi przykro, że mama mnie zostawiła. Nie rozumiałam tego. Najgorszy był Dzień Matki. Dzieci śmiały się ze mnie, mówiły, że pewnie sobie tę mamę wymyśliłam. Taty też nie miałam, mimo że mieszkał po drugiej stronie ulicy. Nigdy się mną nie interesował. Nie odwiedził mnie nawet, gdy w ciężkim stanie trafiłam do szpitala", przyznaje.
Gdy miała 12 lat, pierwszy raz poleciała na wakacje do mamy. "Gdy podeszła do mnie na lotnisku, poczułam, że jest obcą mi osobą. Musiałyśmy się na nowo poznać i nie obyło się bez mocnych starć", mówi.
Rok później mama sprowadziła ją do Stanów i tam namówiła Sandrę, żeby spróbowała swoich sił w modelingu. "Mimo tego, że mnie kiedyś porzuciła, jestem jej w pewnym stopniu wdzięczna, bo dzięki niej jestem dziś tu, gdzie jestem. Nie mam więc już żalu", mówi modelka.
JUSTYNA KASPRZAK
SHOW
Zobacz także: