Stawiam na siebie

Gdy ktoś mówi, że miała w życiu łatwiej, bo chodziła do szkoły w Szwajcarii, denerwuje się. Źle ten czas wspomina.

 
 Jacek KurnikowskiAKPA
Weronika Rosati
 Jacek KurnikowskiAKPA

Miała dwa lata, gdy z rodzicami i starszym bratem zamieszkała w Princeton, gdzie jej tata, Dariusz Rosati, dostał pracę wykładowcy.

"Fantastycznie się tam czułam", wspomina Weronika. "Bawiłam się z dziećmi z całego świata. Myślę, że te lata w dużym stopniu mnie ukształtowały. Nauczyłam się tolerancji, bo na placu zabaw nie było ważne, jakiej kto jest narodowości czy ile ma pieniędzy. Wszyscy byli po prostu ludźmi".

W Princeton Weronika była szczęśliwa - miała wielu przyjaciół, była oczkiem w głowie całej rodziny i zawsze mogła liczyć na kochającego, starszego o dwanaście lat brata. Sielanka się skończyła, gdy rodzina Rosatich przeniosła się do Szwajcarii.

Weronika, wówczas pierwszoklasistka, jeszcze przed wyjazdem miała złe przeczucia. "Wszystko się sprawdziło. Dzieci w Szwajcarii były zupełnie inne niż te w Stanach. Trafi łam do klasy, w której wszyscy pochodzili z bardzo bogatych domów z basenami, i status finansowy był dla nich bardzo ważny. Dla mnie to było bardzo przykre. Do tej pory nie osądzam ludzi na podstawie ich bogactwa czy znajomości", opowiada Weronika.

Więcej przeczytasz w najnowszym numerze SHOW - w sprzedaży od 25 października!

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas