Święta Justyny Steczkowskiej
W naszym domu najlepszymi kucharzami są mężczyźni - mówi Justyna Steczkowska.
Jak wyglądają święta w pani domu?
Justyna Steczkowska: - Są piękne! Zawsze na nie czekamy - to czas tylko dla nas! Poświęcamy go na spotkania z rodziną i przyjaciółmi, no i pałaszowanie tych wszystkich smakołyków! Poza tym dzielenie się opłatkiem to wyjątkowa, zawsze wzruszająca chwila. W domu dzieciaki rozrabiają, a Tosia (córka mojej siostry Krysi) gra na fortepianie, umilając czas nam wszystkim. Święta to cudowne rodzinne chwile, za którymi tęsknimy cały rok.
Kto przygotowuje potrawy?
- W naszym domu najlepszymi kucharzami są mężczyźni. Mój mąż Maciej, syn Leo i wujek Misza przygotowują wspaniałe potrawy wigilijne, babcia przywozi pierogi, a ja głównie piekę chleb i ciasta. Święta to czas, gdy szczególnie myślimy o tych, którzy mają w życiu gorzej, którzy potrzebują naszego wsparcia. Powinniśmy myśleć, a przede wszystkim zauważać ich przez cały rok, ale święta to faktycznie wyjątkowy czas i mam wrażenie, że każdy z nas bardziej niż zwykle czuje potrzebę bliskości z drugim człowiekiem.
Pamięta pani swój pierwszy dobry uczynek? Co pani poczuła, gdy pomogła pani potrzebującym?
- Byłam wtedy dzieckiem. Pomagałam samotnej starszej pani, która nie wychodziła z domu od lat. Przynosiłam jej jedzenie i słuchałam jej opowieści. Była szczęśliwa i czuła się potrzebna. Myślę, że czułam to samo. Bo kiedy robimy coś, kierując się sercem, zawsze czujemy się szczęśliwsi.