Święta Roberta Janowskiego
Najpiękniejsza wigilia, już w dorosłym życiu, to ta pierwsza spędzona z moją żoną Moniką - mówi Robert Janowski.
Jak się pan przygotowuje do świąt?
Robert Janowski: W naszym domu czujemy magię tych chwil już kilka tygodni wcześniej. Nagle, zupełnie naturalnie zaczynamy podśpiewywać kolędy. Zawsze jestem wtedy wzruszony. Tak jak podczas kolacji wigilijnej i rozpakowywania prezentów.
Najpiękniejsze wspomnienie świąteczne?
- Kiedyś, jako młody chłopak, spędziłem wigilię nad jeziorem w lesie. Było dużo ludzi. Pamiętam lampiony, pochodnie i kolędy, które niosły się po jeziorze. Okoliczni mieszkańcy dołączali do naszej grupy. Zaśpiewaliśmy im "Uciekali, uciekali", kolędę z musicalu Metro. Było naprawdę magicznie. Ale najpiękniejsza wigilia, już w dorosłym życiu, to ta pierwsza spędzona z moją żoną Moniką. Nigdy wcześniej święta nie były organizowane u mnie w domu. Wyjeżdżaliśmy - przeważnie do mojej mamy, a tamtej zimy Monia zaprosiła naszych bliskich i świętowaliśmy u nas.
Co planują państwo tym razem?
- Pojedziemy do rodziny mojej żony na wieś. Znowu będzie bardzo wesoło, kolorowo i radośnie, bo będzie dużo dzieci.
Święta to czas, w którym chętniej pomagamy innym. Pan też działa charytatywnie.
- Wspieram akcję "Serce dla Dzieci", w tym roku jestem ambasadorem małego Kuby, który traci wzrok. Pomagam podopiecznym Stowarzyszenia "Otwarte Serca". Z moją koleżanką Kamilą Matuszewską jesteśmy też w trakcie rejestracji nowej Fundacji Scena Marzeń. Staram się brać udział w wielu akcjach charytatywnych, na ile tylko pozwala mi czas. Warto pamiętać o innych - nie tylko przed świętami.
SHOW 25/2014