Aga Zaryan: Mam na imię Kobieta

- Kobiety powinny być solidarne - przekonuje Aga Zaryan. - Czuję, że musimy się wspierać, szczególnie w dzisiejszych czasach, szczególnie w naszym kraju - dodaje pierwsza dama polskiego jazzu.

Na zdj. Aga Zaryan, fot Marta Orlik
Na zdj. Aga Zaryan, fot Marta Orlikarchiwum prywatne

Magdalena Tyrała: "What xmas means to me" jest twoim dziesiątym albumem. Skąd pomysł na świąteczną płytę?

Aga Zaryan: - Wokaliści jazzowi mają niesamowity wybór naprawdę pięknego repertuaru związanego ze świętami Bożego Narodzenia. Stwierdziłam, że po autorskich płytach - po polsku, po angielsku, ze standardami jazzowymi czy krążkach poświęconych wokalistkom, które szanuję - Ninie Simone czy Abbey Lincoln, przyszedł w końcu czas, by nagrać świąteczny album.

- Gdy wpadłam na ten pomysł, postanowiłam, że to będzie wyjątkowa płyta, że muszę mieć swoją propozycję na piosenki, które są już mocno ograne. Zależało mi na polskim akcencie, stąd na albumie pojawiła się piękna piosenka zimowa Czesława Niemena "Nim przyjdzie wiosna", napisana do wiersza Jarosława Iwaszkiewicza.

Nagrywałaś tę płytę nie tylko w Polsce.

- Część aranżacji nagrywaliśmy z FILMharmonic Orchestra w Pradze, brzmią bardzo pięknie. W Warszawie nagrywaliśmy z European Jazz Sextet. Piosenki świąteczne często wykonywane są w duetach. Wymarzyłam więc sobie, że zaśpiewam z kimś, kto pamięta jeszcze złotą erę jazzu, kto ją tworzył. Zaprosiłam Freddy’ego Cole’a, rasowego jazzowego pianistę i wokalistę. Duety nagraliśmy w Nowym Jorku.

Koncertujesz z Grzegorzem Dowgiałło, niewidomym muzykiem. Co cię urzekło w jego graniu?

- Jest fantastycznym pianistą, perkusistą, wokalistą i aktorem. Z niezwykłym uporem przełamuje bariery, wie, że można i - co najważniejsze - do wszystkiego doszedł własną ciężką pracą. Jest też dla mnie przykładem osoby, która niezwykle konsekwentnie dąży do celu i bardzo się cieszę, że po raz kolejny będziemy mogli razem zaśpiewać.

Parafrazując tytuł twojej świątecznej płyty - co Boże Narodzenie dla ciebie znaczy?

- Święta są dla mnie czasem wyhamowania, zatrzymania się w biegu. Świat przyspiesza coraz bardziej, dobrze jest umieć się czasem zatrzymać. To czas na przemyślenie różnych spraw, przebaczenie, zjednoczenie się z bliskimi. To nie musi mieć związku z religią, gdyż święta Bożego Narodzenia obchodzą również ludzie niewierzący. Jest to piękna tradycja.

W twoim domu jest zwyczaj zapraszania osób samotnych.

- Odkąd pamiętam moja mama zaprasza do domu osoby samotne. W święta nikt nie powinien być sam. Symboliczny pusty talerz u nas nigdy nie jest pusty. Bardzo sobie cenię tę tradycję.

Kupujecie prezenty?

- Od kilku lat jestem ambasadorką Polskiej Akcji Humanitarnej. Również od kilku lat nasza rodzina rezygnuje z ogromnej ilości prezentów na rzecz zbiórki dla potrzebujących. Prezenty dostają głównie dzieci, my wręczamy sobie tylko drobiazgi.  Święta są dla mnie czasem rozejrzenia się wokół, staram się nie być wtedy pochłonięta tylko swoimi sprawami.

Na zdj. Aga Zaryan, fot. Marta Orlik
Na zdj. Aga Zaryan, fot. Marta Orlikarchiwum prywatne

Angażujesz się w wiele akcji charytatywnych. Co cię najbardziej wzrusza?

- W ludziach wzrusza mnie bezinteresowność. Jeśli mogę wykorzystać fakt, że jestem rozpoznawalna, mogę namówić innych, by wsparli potrzebujących, którzy często są w strasznych sytuacjach życiowych, mam poczucie, że świat nie kręci się wokół mnie. To ważne, żeby znaleźć równowagę.

- Ostatnio wzruszyłam się Noblem dla Tokarczuk. Bardzo się cieszę, że tak wspaniała kobieta otrzymała tę nagrodę, którą zresztą oddała na licytację WOŚP. Jest światełkiem w tunelu, szczególnie w sytuacji, w jakiej znalazł nasz kraj. Nie tylko wspaniale pisze, ale bardzo mądrze mówi.

Udaje ci się bez problemu znaleźć czas dla rodziny?

- Przed świętami bardzo dużo koncertuję, ale przez ten świąteczny tydzień staram się być z bliskimi. Staram się ograniczyć chory konsumpcjonizm, który unaocznia nam wszystkie nierówności społeczne na świecie.

Jesteś osobą wierzącą?

- Byłam bardzo wierzącym dzieckiem, miałam okres kryzysu wiary, a mając kilkanaście lat straciłam ją zupełnie. Wierzę w energię, która nie znika, kiedy ktoś odchodzi. Ważni dla nas ludzie pozostają w pamięci. Nie jestem przywiązana do konkretnej wiary. Nie uważam, że któraś z religii jest lepsza od innej. Nie rozumiem wojen religijnych, myślenia, że któryś bóg istnieje, a inny nie, bo przecież nasza religia zależy tylko od tego, gdzie się urodziliśmy.

Muzyka towarzyszyła ci od najmłodszych lat w rodzinnym domu. Co w tobie otwiera, umożliwia?

- Umożliwia mi wyciszenie się. Przez trzy lata studiowałam muzykoterapię. Zawsze interesowało mnie połączenie psychologii i muzyki. Muzyka jest tym rodzajem sztuki ulotnej, wybrzmiewa i znika w przestrzeni, wpada w niebyt. Ale tak naprawdę pozostaje w sercach i pamięci.

U mnie pozostaje nawet w ciele.

- Czasami zdarza nam się podczas słuchania mieć gęsią skórkę, albo łzy w oczach. Rzeczywiście muzyka potrafi wywołać niezwykłe emocje. Poza tym kojarzy nam się z różnymi okresami w życiu, przywołuje wspomnienia. Zapada w nas tak głęboko, że przypominamy sobie w reakcji na nią różne chwile, okresy w życiu. Dla mnie jest przede wszystkim towarzyszem. Nawet, jeśli jesteśmy bardzo samotni, ona może przy nas być. Ponieważ ją tworzę, daje mi spełnienie, wielką radość, a przede wszystkim ukojenie, poczucie spokoju.

Nie czujesz się spokojna?

- Z natury raczej jestem niespokojna. Jestem roztrzepana, jestem bałaganiarą, zawsze w pędzie, niezbyt dobrze zorganizowaną. Kiedy się już znajdę na scenie, czuję się na swoim miejscu. Kocham występować z wyjątkowymi muzykami i wokalistami, podziwiam ich talent i możliwości. Wspólnie tworzona muzyka to niesamowita wymiana energii nas muzyków i publiczności.

Nie uczestniczysz w przestrzeni medialnej. Udaje ci się omijać świat show-biznesu szerokim łukiem.

- Tak, ale tylko dlatego, że nie chcę w nim być. Odmówiłam zaproszenie na sesje do magazynu, gdy byłam w ciąży. Wiele moich koleżanek dużo by za to oddało.

- W przestrzeni medialnej muzyka jest na pierwszym planie, a nie moje życie prywatne. Nie jestem celebrytką. W mediach wypowiadam się w kwestiach, które mnie interesują.  Nie interesują mnie "ścianki" i to całe targowisko próżności. Osoby naprawdę zajęte zawodowo nie mają czasu na takie rzeczy. Moje życie, odkąd mam dzieci, dzieli się na rodzinę, przyjaciół i muzykę. Wolę iść z przyjaciółmi na drinka niż na premierę słabego filmu.

Oprotestowałaś sytuację polityczną w Polsce piosenką na swojej ostatniej autorskiej płycie.

- Jestem osobą liberalną, w związku z tym to, co się dzieje w Polsce od paru lat bardzo mnie niepokoi, frustruje i porusza. "A Story From A Tram (Listen, Little Man)" z płyty "High & Low", to faktycznie mój protest song polityczny w języku angielskim, który często wykonuję na swoich koncertach. Byłam parę razy pod Pałacem Prezydenckim, pod sejmem, zdarza mi się wychodzić na ulice, by sprzeciwiać się temu, co się dzieje w naszym kraju.

- Jestem sojuszniczką Kampanii Przeciw Homofobii, mam wielu przyjaciół, którzy nie są heteroseksualni. Bardzo oburza mnie fakt, kiedy osoby nieheteronormatywne są nierówno traktowane w Polsce. Niestety, Kościół przykłada do tego swoją rękę, co bardzo mnie bulwersuje. Sam papież Franciszek apeluje przecież, by Kościół się opanował.

Na zdj. Aga Zaryan, fot. Marta Rzepka
Na zdj. Aga Zaryan, fot. Marta RzepkaMarta Rzepkaarchiwum prywatne

Masz na sobie bluzę z napisem "My name is women". Przede wszystkim jesteś kobietą?

- Tak czuję. Czuję też, że musimy się wspierać, szczególnie w dzisiejszych czasach, szczególnie w naszym kraju.

Otaczasz się kobietami?

- Są mi w życiu bardzo potrzebne. Mam fantastyczne kobiety w rodzinie, ale mam też wspaniałe przyjaciółki. Mam nawet takie, z którymi przyjaźnię się od podstawówki. Jestem z nimi bardzo blisko. Nie wyobrażam sobie życia bez innych kobiet, bez ich wsparcia.

A zdarza ci się z nimi konkurować?

- Kobiety powinny być solidarne. Jeżeli same ze sobą czujemy się dobrze, przestajemy patrzeć na inną kobietę porównując się do niej. Wtedy możemy mieć przyjaciółki, które mają zgrabniejsze nogi, są od nas szczuplejsze. Potrafimy je podziwiać, mówiąc im komplementy, przy okazji widząc w sobie inne wartości.

- Nie konkuruję z kobietami. Staram się nie porównywać do moich koleżanek po fachu, nie wchodzić z nimi w wyścigi. Umiem podziwiać i doceniać inne przedstawicielki swojej płci. Żyjemy w zdominowanym przez mężczyzn świecie, powinnyśmy ze sobą rozmawiać, dawać sobie siłę do zmian. Cały czas mamy o co walczyć, poczynając od sprawy płac, traktowania w nierówny sposób przez niektórych mężczyzn.

- Co ciekawe, jeszcze kilkanaście lat temu nie nazwałabym się feministką, chociaż wydaje mi się z perspektywy czasu, że zawsze nią byłam, ale wtedy w wypaczony sposób rozumiałam to słowo. Teraz stanowi ono część mojej tożsamości.

Czym jest dla ciebie kobiecość?

- Naturalnością. Uważam, że kobiety powinny o siebie dbać, dobrze jeść, uprawiać sport. Zapędziłyśmy się w jakiś ślepy zaułek. Wiele z nas nie umie się godnie starzeć. Medycyna estetyczna jest wspaniałym wynalazkiem, ale należy z niego mądrze korzystać.

- Kobiecość to jest życie w zgodzie ze sobą. W kobietach cenię spontaniczność. Każda z nas powinna zadbać o siebie, również duchowo i emocjonalnie. Osobiście jestem przekonana, że świetną inwestycją w jakość życia, i tym samym poznaniem swojej kobiecości, jest terapia.

Czego mogłabym ci życzyć w tym nadchodzącym roku?

- Na ostatniej płycie napisałam piosenkę "Back". Tam są takie słowa: "Learning how to be in the now". Nadal się uczę być tu i teraz. Tego sobie i nam wszystkim życzę.

Zobacz również:

VII edycja akcji "Burek sam nie poprosi o pomoc"Styl.pl
Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas