Anita Sokołowska: Nie będzie ekomamą

Dyskretna, kierująca się zasadą „ani słowa o życiu prywatnym”. Tylko SHOW udało się namówić aktorkę na rozmowę o macierzyństwie.

Anita pracowała aż do szóstego miesiąca ciąży. Ze sztuką „Wiśniowy Sad” w reżyserii Pawła Łysaka występowała w maju na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych.
Anita pracowała aż do szóstego miesiąca ciąży. Ze sztuką „Wiśniowy Sad” w reżyserii Pawła Łysaka występowała w maju na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych.Mieszko PietkaAKPA

Dotąd unikałaś rozmów o ciąży, długo nie chciałaś tej informacji potwierdzić...

Anita Sokołowska: - Kiedy do mediów dociera taka informacja, zazwyczaj jest to już trzeci miesiąc ciąży. I robi się wokół tego straszna nagonka. A ja nie chcę z ciąży robić sensacji. Oczywiście teraz, gdy jestem w siódmym miesiącu, trudno nadal udawać, że nic się nie stało. Ale atmosfera trochę się uspokoiła i mogę z tobą spokojnie na ten temat porozmawiać.

Co zdenerwowało cię najbardziej?

- Fakt, że z moim partnerem baliśmy się, że nie zdążymy osobiście przekazać tej wspaniałej wiadomości naszym rodzinom. Bałam się, że ta najważniejsza informacja dotrze do nich z plotkarskich portali internetowych lub od jakiejś znajomej, która czyta brukowce.

I tak się właśnie stało?

- Informacja o płci mojego dziecka wyciekła z planu dwa dni po tym, kiedy się dowiedziałam, że będę miała syna. Byłam oburzona! Teraz, kiedy ochłonęłam i nabrałam trochę dystansu do tej sytuacji, potrafię już śmiać się z tego. Rozumiem mechanizmy rządzące światem show-biznesu, ale moja mama, ciocia, wujek czy kuzynka tej wiedzy nie mają. Chciałabym więc jak najdłużej ich chronić, a przy tym bronić prawa do mojej prywatności i emocji. Oczywiście wiem, że są ludzie, którym sprawia przyjemność czytanie niekontrolowanych informacji o sobie w mediach, jednak ja, a także moi bliscy do nich nie należymy.

Jak zareagował producent "Przyjaciółek", kiedy dowiedział się, że trzy główne bohaterki są w ciąży?

- Michał Kwieciński zareagował zupełnie normalnie. Przecież nikt nie zabroni nam zachodzić w ciążę. Poza tym wszystkie jesteśmy w takim wieku, że to jest absolutnie normalne. Oczywiście na początku była wielka sensacja. Głównie w prasie.

Po zakończeniu zdjęć kontaktujesz się teraz z dziewczynami z "Przyjaciółek"?

- Joasia jest już w Szwecji. A z Małgosią oczywiście rozmawiamy przez telefon. Niekoniecznie wyłącznie o ciąży. Ubrankami też się nie wymieniamy (śmiech).

Będzie kolejny sezon "Przyjaciółek"?

- Mam nadzieję, że tak. Serial cieszył się przecież bardzo dużą popularnością. Nie tak dawno zaczepił mnie na ulicy mężczyzna i namawiał do szybkiego powrotu na plan, bo uznał finał drugiej części serialu za zbyt smutny. Powiedział mi, że koniecznie trzeba to zmienić. Myślę, że ta produkcja wzbudza emocje, więc nie widzę żadnych przeciwwskazań, abyśmy wszystkie pojawiły się na planie kolejnych części.

Oczywiście po zakończeniu urlopów macierzyńskich...

- Oczywiście, przecież włączenie do fabuły serialu aż trzech ciąż sprawiłoby, że stałby się nudny! Bo ile można rozmawiać o kupach, kolkach i zmienianiu pieluch (śmiech).

Ostatnio spotkaliśmy się kilka miesięcy temu. Wtedy narzekałaś na na to, że na kobiety wywierana jest presja, by zachodziły w ciążę. A ty wzorem swojej bohaterki Zuzy z "Przyjaciółek" nie chcesz jej ulegać...

- Tak, ale moje słowa zostały potem źle zinterpretowane. Wyrwany z kontekstu fragment mojej wypowiedzi był kopiowany bezmyślnie na wszystkich portalach. Wyszło na to, że nie chcę mieć dzieci. A ja nigdy tego nie mówiłam! Niezależność nie polega na tym, że unika się związków, nie chce ślubu, nie zamierza zachodzić w ciążę. Powiedziałam w tym wywiadzie: dajmy kobietom prawo do decydowania o sobie i możliwość wyboru modelu życia, jaki im odpowiada. Prawo do założenia rodziny lub nie, do życia z partnerem, partnerką lub w samotności, do posiadania potomka lub nie, do szeroko pojętej wolności. Ale widocznie w Polsce słowo feminizm ma ciągle złe skojarzenia i nielubiane konotacje.

Zapytam cię o inną "presję". Aktorki z reguły starają się bardzo szybko wrócić po porodzie do pracy. Co ty zamierzasz?

- Teraz tego jeszcze nie wiem. Będę tęsknić za deskami teatru, a właściwie już tęsknię. Nie chcę zostawić swojego zespołu, a mój dyrektor nie planuje robić za mnie w niektórych spektaklach zastępstw, co jest zresztą szalenie miłe z jego strony. Zatem z pewnością dość szybko będę robić "skoki" do teatru w Bydgoszczy. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu zagram monodram "Komornicka. Biografia pozorna". Ale zastanawiam się też, jak piękne doświadczenie, jakim jest macierzyństwo, wpłynie na moją grę aktorską, na ciało, głos, psychikę. Czy zmieni moje myślenie o zawodzie, zaangażowanie w działanie na scenie? Myślę, że jestem na ciekawym etapie mojego życia, również zawodowego.

Nie spieszyło ci się na urlop. Pracowałaś do szóstego miesiąca ciąży...

- Tak, jeszcze po koniec kwietnia występowałam na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych, gdzie grałam Raniewską w sztuce "Wiśniowy sad". Podobno ludzie, którzy mnie nie znają, twierdzili, że nie było zbytnio widać tego, że spodziewam się dziecka. Miałam tam sceny, w których mnie podnoszono, delikatnie podrzucano, itp. W pewnym momencie moi znajomi zbuntowali się i zabronili mi więcej występować (śmiech). Zresztą sama czułam, że nie powinnam już grać, bardziej nawet bałam się o stronę emocjonalną niż fizyczną. Postać, w którą się wcielałam, porusza się w obszarze ekstremalnych emocji, tak jakby wiedziała, że za dziesięć dni ma umrzeć. W pewnym momencie sama poczułam, że tego jest już za dużo. A ja wychodzę z założenia, że jeśli grać, to na sto procent, inaczej uprawianie tego zawodu nie ma sensu. Wtedy porozmawiałam z synem i obiecałam mu, że to już ostatni raz.

Zrozumiał?

- Kopnął mnie raz i powiedział: "Mama, damy radę, graj" (śmiech).

Od bardzo dawna nie miałaś chyba czasu wyłącznie dla siebie. Jak się czujesz teraz, na urlopie?

- Przez ostatnie półtora roku pracowałam bardzo intensywnie w teatrze i w telewizji, więc teraz nagle mam wiele spraw do nadrobienia i załatwienia, wiele spotkań do odbycia. Przyznam, że ten okres wyciszenia jest bardzo trudny. Oczywiście, czekasz na dziecko, cieszysz się. Ale okazuje się, że jeśli przez kilka ostatnich lat ktoś inny (z produkcji filmu - przyp. red) planował za ciebie grafik dnia, było łatwiej.

Dostajesz teraz propozycje od firm dziecięcych, które np. chcą wykorzystać wizerunek gwiazdy w ciąży do celów reklamowych?

- Zdarzają się takie propozycje, ale udział w reklamach nie jest moim priorytetem. Być może nie ma w tym nic złego, jeśli robi się to z wyczuciem, ale ja nie skupiam się na tym. Irytuje mnie za to sposób, w jaki niektóre portale przekazują informacje o udziale aktorki w różnych kampaniach. To również powoduje, że mocno się nad tym zastanawiam.

Ekomamą też chyba nie zamierzasz być.

- Za dużo o takim stylu życia nie wiem, więc wydaje mi się, że raczej nie pójdę w tym kierunku. Nie jestem taką osobą, żeby nagle o sto osiemdziesiąt stopni odwracać swoje życie.

Ale jednak coś w twoim życiu się zmieniło. Na przykład twoje upodobanie do ekstremalnych sportów. Będziesz jeszcze kiedyś skakać ze spadochronem?

- To było fantastyczne doświadczenie. Zrobienie pozycji delty w trakcie lotu ponad chmurami, z twarzą ku słońcu... tego nie da się zapomnieć. Nawet teraz, gdy o tym myślę, mam ciarki na plecach. Naprawdę przez tych parę chwil czułam się wolna jak ptak. Ale chyba ze skakaniem już koniec. Myślę, że może skoczyłabym raz jeszcze na potrzeby mojej pracy. Ale w życiu prywatnym zrobiłam to już osiem razy. I wystarczy.

A podróże?

- Nie zamierzam kompletnie przewartościowywać swojego życia. No, może trochę, w granicach rozsądku. Ale z podróży nie zamierzam całkowicie rezygnować.

Swoje życie od lat dzielisz między dwa miasta: Warszawę, gdzie występujesz w filmach, a Bydgoszcz, gdzie grasz w teatrze. Coś się teraz zmieni?

- Nie wszystkie aktorki pragną pracować w teatrze, nie wszystkie też mogą. Ale kto wie, być może to także mi się zmieni i pójdę na długi urlop macierzyński. Na pewno zobaczę, jakie potrzeby i chęci przyniesie nowe przecież dla mnie doświadczenie macierzyństwa. Jestem otwarta na wszystkie możliwości.

To może zdecydujesz się przenieść do któregoś z warszawskich teatrów?

- Gram teraz w miejscu, które jest uznane za jeden z najlepszych teatrów w kraju (Anita jest aktorką Teatru Polskiego w Bydgoszczy, przyp. red). Czuję, że tam mogę się rozwijać i jest mi z tym bardzo dobrze.

Powiedz szczerze: czujesz, że twój partner jest dobrze przygotowany już do tego, że zostanie tatą?

- Oczywiście, że jest przygotowany. Ale on jest też teraz w trakcie tworzenia szkoły kreatywnego pisania (Maszynadopisania.pl), czyli różnych kursów np. dla scenarzystów, dramatopisarzy, pisarzy. Zarówno dla profesjonalistów jak i dla amatorów. W ramach tego projektu na przykład teraz trwa kurs pisania scenariuszy seriali, prowadzony przez jednego z najlepszych polskich scenarzystów - Przemka Nowakowskiego. Zresztą ja również niedługo ruszam z akcją "storytelling dla dzieci z elementami teatru" w ramach Maszynadopisania.pl, czyli kursu dla dzieci, polegającym na nauce umiejętności opowiadania historii, rozwijaniu dziecięcej wyobraźni. Jak widzisz, teraz zostałam nauczycielką.

Oskar Maya

SHOW 13/2013

„Przestałam grać, kiedy uznałam, że czuję się niekomfortowo”, mówi.
„Przestałam grać, kiedy uznałam, że czuję się niekomfortowo”, mówi.GałązkaAKPA
Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas