Biała apokalipsa

Starsi Polacy doniesienia o zbliżającej się „zimie stulecia” kwitują wzruszeniem ramion. W końcu tylko na przestrzeni ubiegłego wieku mieliśmy ich aż pięć. Najsłynniejszą była ta, która zawitała nad Wisłę w sylwestrową noc 1978 roku.

article cover
Andrzej WiernickiAgencja FORUM

Biała apokalipsa

Mimo tego, nie jest powiedziane iż „zima stulecia” nigdy więcej nie zawita nad Wisłę. Jak czytamy na portalu Twoja Pogoda, specyficzne układy wyżów i niżów, skutkujące niskimi temperaturami i obfitymi opadami śniegu, występują cyklicznie, co kilka dekad. Do tego rodzaju anomalii najczęściej dochodzi na północnych krańcach Polski – gdzie występuje tzw. „efekt jezior” ( obfite opady śniegu powstałe na skutek przemieszczania się zimnego powietrza po długich obszarach cieplejszej wody jeziora).

Ci, którzy z tęsknotą wypatrują śniegów i mrozów powinni jednak pamiętać o jeszcze jednej kwestii – ociepleniu klimatu, które już nie raz zmusiło nas do rewizji oczekiwań wobec pór roku. 

(Na zdj.: zima w Olsztynie w 2019 roku)
Choć zima 1978/1979 roku nazywana jest „zimą stulecia”, nie ona jedna w XX wieku została określona tym - zdawałoby się - wyjątkowym mianem. Ten sam tytuł nosiły zimy 1928/29, 1939/40, 1962/63 i 1986/1987. 

O pełnych mrozu i śniegu miesiącach przypominamy sobie regularnie, za każdym razem gdy synoptycy zapowiadają spadek temperatur i intensywne opady białego puchu. Ostatnio, pretekstem do wspomnień były doniesienia na temat nadciągającej nad Polskę „bestii ze wschodu”. Rosyjski wyż miał przynieść ze sobą temperaturę poniżej -30 stopni Celsjusza i 40 cm warstwę śniegu. Na razie jednak napływające na przemian masy chłodnego powietrza z północy Europy i cieplejsze z zachodu oraz południa kontynentu, powstrzymują ten mroźny atak. 
 
(na zdj. Zima w Olsztynie w 2019 roku)
Czy ówcześni synoptycy spodziewali się tak intensywnego ataku zimy? Trudno powiedzieć. Jeszcze w Boże Narodzenie 1978 roku panowała odwilż. 27 grudnia temperatura przy wschodniej granicy wynosiła -5 stopni, a chłodne powietrze przesuwało się w głąb kraju.  Dwa dni później Polska była już podzielona na dwie strefy: mroźną północ i ciepłe południe. 

Sylwester 1978 zapisał się jako jeden z najmroźniejszych w historii pomiarów, a temperatury w niektórych miejscach Polski spadły poniżej 20 stopni Celsjusza. Cieplej było wyłącznie na południowych krańcach kraju, choć i one wczesnym rankiem zaczęły odczuwać arktyczne podmuchy.
Atak zimy, który w swoich pierwszych godzinach, mógł wywoływać ekscytację (dziennikarze pisali wówczas o pospolitym ruszeniu i „dobrej, sąsiedzkiej pomocy”), szybko pokazał swoje negatywne oblicze. W skali miejskiej: pękały szyny tramwajowe, a autobusy poruszały się wykopanymi w śniegu tunelami. W skali krajowej: dochodziło do olbrzymich opóźnień w połączeniach, czy to w wyniku awarii, czy też z powodu zasp, w których utykały składy pociągów. „Na kolei zapanował chaos. Pociągi z północy albo w ogóle nie dotarły do Krakowa, albo z wielogodzinnym opóźnieniem. Ekspres z Warszawy zamiast rano, przyjechał wieczorem. Podobnie pośpieszne z Gdyni, Szczecina i Olsztyna” – pisali dziennikarze „Gazety Krakowskiej”. 

Opóźnienia odnotowywały nie tylko transporty osobowe, ale i towarowe – w kraju, na co dzień borykającym się z ciągłymi niedoborami, odnotowano jeszcze większe braki w zaopatrzeniu. Do części sklepów nie docierały towary, do fabryk – materiały produkcyjne, do elektrociepłowni – węgiel. To ostatnie, jak można się domyślić, w czasie białej apokalipsy, wywoływało szczególnie dotkliwe konsekwencje.
+3
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas