Biała apokalipsa

article cover
Andrzej WiernickiAgencja FORUM

Biała apokalipsa

Mimo tego, nie jest powiedziane iż „zima stulecia” nigdy więcej nie zawita nad Wisłę. Jak czytamy na portalu Twoja Pogoda, specyficzne układy wyżów i niżów, skutkujące niskimi temperaturami i obfitymi opadami śniegu, występują cyklicznie, co kilka dekad. Do tego rodzaju anomalii najczęściej dochodzi na północnych krańcach Polski – gdzie występuje tzw. „efekt jezior” ( obfite opady śniegu powstałe na skutek przemieszczania się zimnego powietrza po długich obszarach cieplejszej wody jeziora). Ci, którzy z tęsknotą wypatrują śniegów i mrozów powinni jednak pamiętać o jeszcze jednej kwestii – ociepleniu klimatu, które już nie raz zmusiło nas do rewizji oczekiwań wobec pór roku. (Na zdj.: zima w Olsztynie w 2019 roku)
Mimo tego, nie jest powiedziane iż „zima stulecia” nigdy więcej nie zawita nad Wisłę. Jak czytamy na portalu Twoja Pogoda, specyficzne układy wyżów i niżów, skutkujące niskimi temperaturami i obfitymi opadami śniegu, występują cyklicznie, co kilka dekad. Do tego rodzaju anomalii najczęściej dochodzi na północnych krańcach Polski – gdzie występuje tzw. „efekt jezior” ( obfite opady śniegu powstałe na skutek przemieszczania się zimnego powietrza po długich obszarach cieplejszej wody jeziora). Ci, którzy z tęsknotą wypatrują śniegów i mrozów powinni jednak pamiętać o jeszcze jednej kwestii – ociepleniu klimatu, które już nie raz zmusiło nas do rewizji oczekiwań wobec pór roku. (Na zdj.: zima w Olsztynie w 2019 roku)Artur Szczepanski/REPORTERReporter
Choć zima 1978/1979 roku nazywana jest „zimą stulecia”, nie ona jedna w XX wieku została określona tym - zdawałoby się - wyjątkowym mianem. Ten sam tytuł nosiły zimy 1928/29, 1939/40, 1962/63 i 1986/1987. O pełnych mrozu i śniegu miesiącach przypominamy sobie regularnie, za każdym razem gdy synoptycy zapowiadają spadek temperatur i intensywne opady białego puchu. Ostatnio, pretekstem do wspomnień były doniesienia na temat nadciągającej nad Polskę „bestii ze wschodu”. Rosyjski wyż miał przynieść ze sobą temperaturę poniżej -30 stopni Celsjusza i 40 cm warstwę śniegu. Na razie jednak napływające na przemian masy chłodnego powietrza z północy Europy i cieplejsze z zachodu oraz południa kontynentu, powstrzymują ten mroźny atak. (na zdj. Zima w Olsztynie w 2019 roku)
Choć zima 1978/1979 roku nazywana jest „zimą stulecia”, nie ona jedna w XX wieku została określona tym - zdawałoby się - wyjątkowym mianem. Ten sam tytuł nosiły zimy 1928/29, 1939/40, 1962/63 i 1986/1987. O pełnych mrozu i śniegu miesiącach przypominamy sobie regularnie, za każdym razem gdy synoptycy zapowiadają spadek temperatur i intensywne opady białego puchu. Ostatnio, pretekstem do wspomnień były doniesienia na temat nadciągającej nad Polskę „bestii ze wschodu”. Rosyjski wyż miał przynieść ze sobą temperaturę poniżej -30 stopni Celsjusza i 40 cm warstwę śniegu. Na razie jednak napływające na przemian masy chłodnego powietrza z północy Europy i cieplejsze z zachodu oraz południa kontynentu, powstrzymują ten mroźny atak. (na zdj. Zima w Olsztynie w 2019 roku) Artur Szczepanski/REPORTERReporter
Czy ówcześni synoptycy spodziewali się tak intensywnego ataku zimy? Trudno powiedzieć. Jeszcze w Boże Narodzenie 1978 roku panowała odwilż. 27 grudnia temperatura przy wschodniej granicy wynosiła -5 stopni, a chłodne powietrze przesuwało się w głąb kraju. Dwa dni później Polska była już podzielona na dwie strefy: mroźną północ i ciepłe południe. Sylwester 1978 zapisał się jako jeden z najmroźniejszych w historii pomiarów, a temperatury w niektórych miejscach Polski spadły poniżej 20 stopni Celsjusza. Cieplej było wyłącznie na południowych krańcach kraju, choć i one wczesnym rankiem zaczęły odczuwać arktyczne podmuchy.
Czy ówcześni synoptycy spodziewali się tak intensywnego ataku zimy? Trudno powiedzieć. Jeszcze w Boże Narodzenie 1978 roku panowała odwilż. 27 grudnia temperatura przy wschodniej granicy wynosiła -5 stopni, a chłodne powietrze przesuwało się w głąb kraju. Dwa dni później Polska była już podzielona na dwie strefy: mroźną północ i ciepłe południe. Sylwester 1978 zapisał się jako jeden z najmroźniejszych w historii pomiarów, a temperatury w niektórych miejscach Polski spadły poniżej 20 stopni Celsjusza. Cieplej było wyłącznie na południowych krańcach kraju, choć i one wczesnym rankiem zaczęły odczuwać arktyczne podmuchy. Andrzej Marzec/East NewsEast News
Atak zimy, który w swoich pierwszych godzinach, mógł wywoływać ekscytację (dziennikarze pisali wówczas o pospolitym ruszeniu i „dobrej, sąsiedzkiej pomocy”), szybko pokazał swoje negatywne oblicze. W skali miejskiej: pękały szyny tramwajowe, a autobusy poruszały się wykopanymi w śniegu tunelami. W skali krajowej: dochodziło do olbrzymich opóźnień w połączeniach, czy to w wyniku awarii, czy też z powodu zasp, w których utykały składy pociągów. „Na kolei zapanował chaos. Pociągi z północy albo w ogóle nie dotarły do Krakowa, albo z wielogodzinnym opóźnieniem. Ekspres z Warszawy zamiast rano, przyjechał wieczorem. Podobnie pośpieszne z Gdyni, Szczecina i Olsztyna” – pisali dziennikarze „Gazety Krakowskiej”. Opóźnienia odnotowywały nie tylko transporty osobowe, ale i towarowe – w kraju, na co dzień borykającym się z ciągłymi niedoborami, odnotowano jeszcze większe braki w zaopatrzeniu. Do części sklepów nie docierały towary, do fabryk – materiały produkcyjne, do elektrociepłowni – węgiel. To ostatnie, jak można się domyślić, w czasie białej apokalipsy, wywoływało szczególnie dotkliwe konsekwencje.
Atak zimy, który w swoich pierwszych godzinach, mógł wywoływać ekscytację (dziennikarze pisali wówczas o pospolitym ruszeniu i „dobrej, sąsiedzkiej pomocy”), szybko pokazał swoje negatywne oblicze. W skali miejskiej: pękały szyny tramwajowe, a autobusy poruszały się wykopanymi w śniegu tunelami. W skali krajowej: dochodziło do olbrzymich opóźnień w połączeniach, czy to w wyniku awarii, czy też z powodu zasp, w których utykały składy pociągów. „Na kolei zapanował chaos. Pociągi z północy albo w ogóle nie dotarły do Krakowa, albo z wielogodzinnym opóźnieniem. Ekspres z Warszawy zamiast rano, przyjechał wieczorem. Podobnie pośpieszne z Gdyni, Szczecina i Olsztyna” – pisali dziennikarze „Gazety Krakowskiej”. Opóźnienia odnotowywały nie tylko transporty osobowe, ale i towarowe – w kraju, na co dzień borykającym się z ciągłymi niedoborami, odnotowano jeszcze większe braki w zaopatrzeniu. Do części sklepów nie docierały towary, do fabryk – materiały produkcyjne, do elektrociepłowni – węgiel. To ostatnie, jak można się domyślić, w czasie białej apokalipsy, wywoływało szczególnie dotkliwe konsekwencje. Jan MorekAgencja FORUM
Z ataku zimy jak zwykle cieszyły się dzieci, tym bardziej że odwołano lekcje w szkołach. Zwolnione z zajęć, korzystały ze skutków tej nietypowej aury. Za szczególnych szczęściarzy uważały się pewnie te maluchy, które utknęły na zimowiskach. Z uwagi na paraliż komunikacyjny, ówczesny minister oświaty, Jerzy Kuberski, podjął bowiem decyzję o przedłużeniu zimowisk dla części uczniów. „W Nowosądeckiem na przedłużonych feriach pozostało ponad 1,3 tys. dziewcząt i chłopców z różnych stron kraju. Ich wyjazd będzie możliwy dopiero za kilka dni, gdy skutki kolejnego ataku zimy zostaną przezwyciężone” – donosiła „Gazeta Krakowska”.
Z ataku zimy jak zwykle cieszyły się dzieci, tym bardziej że odwołano lekcje w szkołach. Zwolnione z zajęć, korzystały ze skutków tej nietypowej aury. Za szczególnych szczęściarzy uważały się pewnie te maluchy, które utknęły na zimowiskach. Z uwagi na paraliż komunikacyjny, ówczesny minister oświaty, Jerzy Kuberski, podjął bowiem decyzję o przedłużeniu zimowisk dla części uczniów. „W Nowosądeckiem na przedłużonych feriach pozostało ponad 1,3 tys. dziewcząt i chłopców z różnych stron kraju. Ich wyjazd będzie możliwy dopiero za kilka dni, gdy skutki kolejnego ataku zimy zostaną przezwyciężone” – donosiła „Gazeta Krakowska”. Wlodzimierz WasylukAgencja FORUM
Dogrzewano się na różne sposoby: w mieszkaniach otulano się kocami i kilkoma warstwami ubrań, na ulicach ustawiono koksowniki. Z tych ostatnich korzystali m.in. obywatele zaangażowani w akcję odśnieżania. Za łopaty chwycili pracownicy czasowo nieczynnych zakładów produkcyjnych, komunikacji miejskiej, studenci, harcerze, i zwykli obywatele – w końcu każdemu zależało na wydobyciu spod zasp własnego samochodu, czy utorowaniu wyjścia do furtki. Wzdłuż chodników rosły zaspy, nie raz osiągające wysokość dorosłego człowieka.
Dogrzewano się na różne sposoby: w mieszkaniach otulano się kocami i kilkoma warstwami ubrań, na ulicach ustawiono koksowniki. Z tych ostatnich korzystali m.in. obywatele zaangażowani w akcję odśnieżania. Za łopaty chwycili pracownicy czasowo nieczynnych zakładów produkcyjnych, komunikacji miejskiej, studenci, harcerze, i zwykli obywatele – w końcu każdemu zależało na wydobyciu spod zasp własnego samochodu, czy utorowaniu wyjścia do furtki. Wzdłuż chodników rosły zaspy, nie raz osiągające wysokość dorosłego człowieka. Krzysztof PawelaAgencja FORUM
W końcówce lat 70. hitem były styl disco: skórzane kurtki typu Elvis, obcisłe kombinezony, spódnice mini, a do tego mocny makijaż i trwała ondulacja. Mile widziana była również sztuczna biżuteria w dużych ilościach. Wieczorem 31 stycznia 1978 setki tysięcy Polaków wciągały więc na siebie stroje a la „Gorączka sobotniej nocy”, kobiety obsypywały loki brokatem (czy raczej tłuczoną bombką), a mężczyźni wiązali pod szyją cienkie krawaty, szykując się na „najbardziej szaloną noc roku”. Za oknami zaś, pogoda odprawiała swoje własne szaleństwa… Nowy, 1979 rok przywitał Polaków iście apokaliptycznym krajobrazem. „Gwałtowne śnieżyce, zamiecie i ostry mróz. Zima przepuściła atak na północy, od Suwałk, Gdańska i Szczecina, przesuwając się w głąb kraju. Porywisty wiatr zasypał drogi i szlaki kolejowe. Komunikacja niemal całkowicie sparaliżowana” – relacjonował lektor Kroniki Filmowej. Paraliż komunikacyjny był zaledwie pierwszą pozycją w dość dramatycznej, zimowej wyliczance. Zamarzł port w Gdańsku. W rejonie Morskiego Oka grubość pokrywy śnieżnej wyniosła 267 cm. Szyny tramwajowe pękały. Autobusy poruszały się wykopanymi w śniegu tunelami. W kilku województwach ogłoszono stan klęski żywiołowej. Mówiono o "białej apokalipsie".
W końcówce lat 70. hitem były styl disco: skórzane kurtki typu Elvis, obcisłe kombinezony, spódnice mini, a do tego mocny makijaż i trwała ondulacja. Mile widziana była również sztuczna biżuteria w dużych ilościach. Wieczorem 31 stycznia 1978 setki tysięcy Polaków wciągały więc na siebie stroje a la „Gorączka sobotniej nocy”, kobiety obsypywały loki brokatem (czy raczej tłuczoną bombką), a mężczyźni wiązali pod szyją cienkie krawaty, szykując się na „najbardziej szaloną noc roku”. Za oknami zaś, pogoda odprawiała swoje własne szaleństwa… Nowy, 1979 rok przywitał Polaków iście apokaliptycznym krajobrazem. „Gwałtowne śnieżyce, zamiecie i ostry mróz. Zima przepuściła atak na północy, od Suwałk, Gdańska i Szczecina, przesuwając się w głąb kraju. Porywisty wiatr zasypał drogi i szlaki kolejowe. Komunikacja niemal całkowicie sparaliżowana” – relacjonował lektor Kroniki Filmowej. Paraliż komunikacyjny był zaledwie pierwszą pozycją w dość dramatycznej, zimowej wyliczance. Zamarzł port w Gdańsku. W rejonie Morskiego Oka grubość pokrywy śnieżnej wyniosła 267 cm. Szyny tramwajowe pękały. Autobusy poruszały się wykopanymi w śniegu tunelami. W kilku województwach ogłoszono stan klęski żywiołowej. Mówiono o "białej apokalipsie". Andrzej WiernickiAgencja FORUM
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?