Reklama

Bunt starszej pani

Kobiety 60+ czują się młodo i dużo oczekują od życia. Wychowały dzieci, zajmowały się domem, pracowały. Dziś mogłyby pomyśleć o sobie, ale... Dzwoni telefon: "Mamo, jestem w ciąży, zajmiesz się wnukiem, żebym mogła po urlopie wrócić do pracy?". Niektóre przyjmują tę wiadomość z radością, inne nie chcą być babciami na pełen etat. Tylko jak tu odmówić?

Na portalach internetowych pytam: "Co musi babcia? Co sądzicie o kobietach, które nie odnajdują się w tradycyjnej roli, cenią wolność, mają pasje i niekoniecznie chcą zajmować się wnukami?". Dostaję kilkadziesiąt wiadomości. Od babć, które nie zamierzają być na każdy gwizdek córek i synowych. Piszą też te, które pomoc dzieciom i opiekę nad wnukami traktują jak swój obowiązek. "W końcu prawdziwa babcia się poświęca! Swoje przeżyła, więc jest oddana i gotowa pomóc" - czytam w mailu od Bożeny.

Wśród młodszych kobiet też nie ma zgody. Jedne przyznają, że ich matki na emeryturze mają prawo do własnego życia, inne są rozżalone, gdy odmawiają gotowania obiadów i pomocy w opiece nad dziećmi. "Kiedy potrzebuję, by mama wyręczyła mnie przy synach, jej nie ma. Albo chodzi po górach, albo jest na obozie językowym dla seniorek. Nie za późno na naukę angielskiego?" - pyta Martyna. Nowoczesne babcie, które zgodziły się ze mną porozmawiać, twierdzą, że w ich wieku na nic nie jest za późno. Kochają dzieci i wnuki, ale czują, że nadszedł czas, by zająć się sobą.

Reklama

Beata, 56 lat, technik dentystyczny z Warszawy. Mama Marty i Damiana, babcia Maćka

Nowy blok tuż przy lesie, cztery piętra, ja na parterze. W ogródku posadziłam tuje, rozwiesiłam lampiony, kupiłam huśtawkę. Latem siadam na niej z książką. Córka zaproponowała, bym zrobiła piaskownicę dla wnuka. Powiedziałam: "Nie, za mało miejsca, musiałabym pozbyć się hortensji". Ale przyznaję, przyszło mi to z trudem, bo dopiero uczę się odmawiać. Słoneczne, dwupokojowe mieszkanie, które kupiłam po rozwodzie, jest moją oazą. Dopiero w nim, po pięćdziesiątce, zaczęłam żyć tak, jak chcę. Moja młodość przypadła na szare lata 80., nie mieliśmy perspektyw.

Przypomniało mi się zdarzenie sprzed ośmiu lat: gdy córka wyjeżdżała na roczne stypendium do Stanów, zaczęłam się zastanawiać, co ja robiłam w jej wieku. Byłam w ciąży. Mieszkaliśmy u rodziców, przez rok spaliśmy na wersalce w kuchni. Przedpołudnia spędzałam, stojąc w kolejce po telewizor, i marzyłam o podróży pociągiem do NRD. Nie mogę powiedzieć, żebym skorzystała na transformacji. Upadały kolejne zakłady pracy znajomi szli na bezrobocie. Zaciskałam zęby i rezygnowałam z kosmetyczki, płaszcza, bo były ważniejsze wydatki. Zaczęliśmy zbierać na dom, dzieci chodziły na dodatkowe zajęcia.

Cały tekst znajdziesz w najnowszym numerze magazynu Twój STYL - już w sprzedaży!



Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy