"Czerwone korale, czerwone niczym wino". Jaka moc tkwi w tej pozornie błahej ozdobie?
Symbol ostatnich tygodni w polskiej polityce? Czerwone korale. Też, czytając te słowa słyszycie melodię hitu Brathanków? To dowód na siłę tego, pozornie błahego, dodatku. Tymczasem korale, szczególnie czerwone, to zdecydowanie coś więcej niż li i tylko ozdoba. Biżuteria w tradycyjnej kulturze ludowej miała funkcję znacznie wykraczającą poza estetykę. I błyskotliwa "kariera" czerwonych korali prof. Joanny Senyszyn jest na to niezbitym dowodem.

Spis treści:
Czerwone korale w kulturze polskiej to znacznie więcej niż tylko ozdoba. Ich obecność w stroju ludowym, rytuałach i wierzeniach ukazuje, jak głęboko zakorzenione były symbole w życiu codziennym. Stanowiły połączenie sacrum i profanum - jednocześnie estetyczne i magiczne, codzienne i uroczyste, osobiste i społeczne. Dziś, choć pozbawione pierwotnej funkcji ochronnej, korale pozostają nośnikiem kulturowej pamięci - czerwonym paciorkiem nawleczonym na nić dziedzictwa.
Do tego też nawiązywały sznury korali, które dumnie nosiła podczas kampanii wyborczej - a i dużo wcześniej, co opowiedziała w "Halo tu Polsat".
Jako mała dziewczynka miałam strój krakowianki z czerwonymi koralami. Bardzo mi się to wtedy podobało. Kiedy zostałam posłanką, dostałam prawdziwe czerwone korale z Małopolski, świętokrzyskiego, Koła Gospodyń Wiejskich. Ileś tych sznurów miałam. Na początku nosiłam, a później schowałam je do szuflady razem z inną biżuterią i zupełnie o nich zapomniałam. Latem ubiegłego roku stwierdziłam, że one naprawdę do wszystkiego pasują, ożywiają i że są fantastyczne. I tak już zostało.
Jak to z tymi koralami bywało?
Korale bywały amuletem, oznaką statusu społecznego czy nawet elementem rytuału przejścia, kiedy to kobieta otrzymywała je od przyszłego męża podczas zaślubin. Najbardziej charakterystyczne i wieloznaczne w symbolice ludowej w Polsce były właśnie korale czerwone - intensywnie barwne, przyciągające wzrok, noszone na szyi w wielu sznurach. Ich obecność w kulturze polskiej to nie tylko wyraz artystycznego gustu wiejskich społeczności, ale też świadectwo przenikania się tradycji lokalnych z dawnymi wierzeniami, symboliką koloru i kontaktami handlowymi ze światem zewnętrznym.
Dziś kojarzymy je z folklorem, kupujemy na pamiątkę w Zakopanem czy w krakowskich Sukiennicach. Ale przecież nie takie jest ich pochodzenie. Czerwone korale to ozdoba rodem z dalekich krain, a najcenniejsze z nich wydobywano z głębin Morza Śródziemnego. Już w średniowieczu sprowadzano je do Europy szlakami handlowymi. W XVIII i XIX wieku były nie tylko pożądanym elementem stroju, ale również elementem majątku - można było je sprzedać, zastawić lub przekazać w spadku. Niekiedy korale stanowiły część posagu panny młodej lub prezent od narzeczonego. Ich wartość była tak znaczna, że przechowywano je w skrzyniach razem z najcenniejszymi tkaninami czy dokumentami.
Nic nie ochroni przed "złym okiem" tak, jak kolor czerwony
Kolor czerwony w kulturze ludowej miał szczególne znaczenie. Odwoływał się do krwi - a więc do życia, energii, sił witalnych. Był też kolorem ochronnym - odwracającym złe moce, chroniącym przed "złym okiem", urokami i chorobami. Dlatego też korale czerwone noszono nie tylko jako ozdobę, ale i amulet. Wierzono, że mają moc "przyjmowania na siebie chorób" - jeśli naszyjnik pękał, interpretowano to jako przejęcie złej energii. Dzieciom przypinano pojedyncze koraliki do czepków lub ubrań, a kobietom w ciąży zalecano ich noszenie dla ochrony życia nienarodzonego dziecka.
"Dziewczyna bez korali jak dzień bez słońca"
W polskiej tradycji korale były też silnie związane z kobiecością - nie tylko fizyczną, ale także tą symboliczną. Uważano je za znak dojrzałości, gotowości do zamążpójścia, płodności. W dniu ślubu panna młoda zakładała najpiękniejsze korale - często wypożyczone, gdy nie miała własnych. Zdarzało się, że starsze kobiety życzyły sobie, by pochować je w właśnie koralach. Miał to być znak dostojnego odejścia, ale też czerwone korale miały zapewnić ochronę w zaświatach.
"Halo kochani, tu czerwone korale"
Prof. Joanna Senyszyn czerwonymi koralami przykuła uwagę. Przykuła ją na tyle skutecznie, że poza serią afer związanych z jednym kandydatów i niespodziewanie dobrym wynikiem Grzegorza Brauna, z tej kampanii zapamiętamy właśnie je. Zostaną z nami setki memów, wypowiedzi i w końcu zakupione, specjalnie na drugą turę wyborów, sznury czerwonych paciorków.
Dobrze, żeby zostało też przesłanie, które profesor Senyszyn niosła wraz z tymi koralami. Chciała, żeby stały się symbolem "mocy kobiet, feminizmu, ale także pojednania, które Polsce jest bardzo potrzebne".