Dyskretny urok dojrzałości
Nikogo nie dziwi, gdy mężczyzna wiąże się ze znacznie młodszą od siebie partnerką. Ale kiedy dojrzała kobieta odważy się pokazać z młodym chłopakiem u boku, natychmiast wywołuje komentarze: to się nie może udać. Może! – twierdzą psychologowie.
W społeczeństwie powoli rośnie akceptacja dla związków, w których to ona jest starsza. Szlaki zwykłym Kowalskim przecierają celebrytki. Jedną z pierwszych, które odważyły się żyć wbrew stereotypom, była Demi Moore. Mając 41 lat, zaczęła spotykać się z 16 lat młodszym aktorem Ashtonem Kutcherem.
Z takich związków słynie też Madonna (55 lat). Jej były mąż, Guy Ritchie, był od niej 10 lat młodszy. Od roku partnerem piosenkarki jest 25-letni tancerz Brahim Zaibat. Parą są też Jennifer Lopez i 18 lat młodszy od niej tancerz Casper Smart. Oświadczyny 27-letniego modela Martina Miki przyjęła niedawno 55-letnia Sharon Stone.
Kobieta czterdziestoletnia nie działa pod presją społeczną, że to ostatni dzwonek na znalezienie partnera. Zwykle jest zabezpieczona finansowo. Chodzi jej wyłącznie o miłość
Na polskim gruncie udany związek stworzyła m.in. 40-letnia reżyserka Małgorzata Szumowska, która niedawno poślubiła 26-letniego aktora Mateusza Kościukiewicza. W grudniu parze urodziła się córka. Także 25-letni aktor Jakub Gierszał od czterech lat spotyka się z 40-letnią Adelą Chapońkowską, swoją menedżerką.
Zarówno w Polsce, jak i na świecie liczba par, w których to on jest młodszy, rośnie. W Stanach Zjednoczonych małżeństwa z partnerką co najmniej pięć lat starszą stanowią 5,4 proc. Dojrzałe kobiety, które wiążą się z dużo młodszymi mężczyznami, określa się mianem kuguarzyc (z ang. cougar to kuguar, puma, ale też slangowe określenie kobiety, zwykle po czterdziestce, która spotyka się ze sporo młodszym partnerem; termin ukuła kanadyjska felietonistka, porównując ją do drapieżnego kota). "Kuguarzyca" nie jest dziś określeniem pejoratywnym. To kobieta świadoma własnej wartości, która bierze od życia to, co chce.
- Sprowadzanie relacji dojrzałej kobiety i młodszego mężczyzny do poziomu łóżka to zwulgaryzowany banał, chociaż takie związki oczywiście też się zdarzają. Często bywa jednak inaczej. Ona wie, że on może być jej ostatnią szansą na miłość, na którą być może wcześniej sobie nie pozwoliła. Właśnie przy młodym, zakochanym człowieku łatwiej jej się otworzyć, podjąć emocjonalne ryzyko - mówi edukatorka seksualna, dr Alicja Długołęcka. - Kobieta czterdziestoletnia jest w bardziej komfortowej sytuacji niż trzydziestolatka. Nie działa pod presją społeczną, że to ostatni dzwonek na znalezienie partnera, który zapewni jej stabilizację ekonomiczną, da dziecko. Zwykle jest zabezpieczona finansowo, dzieci już urodziła albo ich nie planuje. Chodzi jej wyłącznie o miłość, o nic więcej.
- W związki z młodszymi mężczyznami angażują się zazwyczaj kobiety pewne siebie, ale nawet te silne potrzebują adoracji, która jest spontanicznym wyrażaniem uwielbienia. Zaletą tego rodzaju relacji jest też to, że kobiety wchodząc w nie, zachowują swoją wypracowaną przez lata wolność, nie czują przymusu dopasowywania się na siłę do nowego partnera. Podkreślają, że mężczyźni kochają je właśnie za to, jakie są - zauważa Długołęcka. - Taki układ, wbrew pozorom, wzmacnia pozycję kobiety w związku. Młody partner docenia dojrzałą partnerkę, która ma ustabilizowaną pozycję zawodową, i traktuje ją poważnie - dodaje prof. Katarzyna Popiołek, psycholog społeczny z katowickiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Kochanka, matka, sponsorka?
Drażliwą kwestią pozostaje też zależność finansowa. Dr Długołęcka studzi te emocje: - To, że starsza osoba za coś płaci, nie oznacza, że sponsoruje. W wielu takich związkach występują różnice ekonomiczne i obdarowywanie następuje w sposób spontaniczny. Ona płaci za wspólny wyjazd na narty? Wyluzujmy. Ludzie są zakochani. Mają na te narty pojechać, gdy on na nie zarobi, a ona będzie miała sześćdziesiątkę? Taka kobieta ma świadomość, że już zbyt wiele ją w życiu ominęło. Jeśli może sobie pozwolić na zdrowy egoizm, to właśnie teraz. Jeżeli będzie dawać partnerowi przestrzeń do rozwoju, do samodzielnego podejmowania decyzji, to on przy niej rozkwitnie.
Ona, on i reszta świata
Zwykle jednak sytuacja jest odwrotna, to młodszy mężczyzna awansuje towarzysko do kręgu znajomych dojrzałej partnerki. Ich świat jest ciekawszy: mają pasje, zwiedzają świat. A jego rówieśnicy są przyziemni, gadają tylko o pracy, dzieciach i kredytach. - Nie dziwi nas, gdy studentka polonistyki zakochuje się w pisarzu, wchodzi w jego świat i czerpie z niego inspirację. Ale wejście mężczyzny w świat kobiety to złamanie pewnego społecznego schematu, w którym imponowanie mądrością, pozycją, szacunkiem jest męską rolą - zauważa dr Długołęcka. Natychmiast pojawiają się komentarze, że go zdominowała, odizolowała, bo chce go od siebie uzależnić.
- Silnym kobietom, które decydują się na takie związki, nie jest to do niczego potrzebne - wyjaśnia dr Długołęcka. - Wchłonięcie jednego z partnerów do świata drugiego, choć bezwiedne, bywa niebezpieczne dla związku. Jeśli on (lub ona) rezygnuje z własnych znajomych, pasji, to może stracić poczucie tożsamości i z czasem zacząć czuć się jak w więzieniu, z którego chce się uciec. Tymczasem wystarczy dać sobie odrobinę przestrzeni. W takich związkach często pojawia się zazdrość: o doświadczenie, poprzednich partnerów, o potencjalne konkurentki, czyli młodsze kobiety. Ona mu ufa, jednak woli chuchać na zimne.
- Zastanówmy się, czy traktujemy partnera jak swoją własność, której trzeba pilnie strzec, czy też potrafimy sobie ufać, dojrzale szanując nawzajem swoją wolność i rozsądnie wyznaczając jej granice. Okazywanie zazdrości osłabia naszą pozycję w związku, oznacza, że czujemy się niedowartościowani. Kobiety obawiają się też, co się stanie, jeśli on kiedyś zechce mieć dzieci, a ona nie będzie mu już mogła ich dać. - Ważne, by przedyskutować tę kwestię i zastanowić się, jakie są w tym względzie oczekiwania obojga partnerów - tłumaczy prof. Popiołek.
Dr Długołęcką irytuje, że szanse trwania takiego związku ocenia się przez pryzmat posiadania dzieci. - W zwykłych rodzinach też bywa różnie z płodnością i chęcią posiadania dzieci. Są kobiety, które rodzą z obowiązku, takie, które chcą mieć dzieci, ale nie mogą, i te, które muszą się o nie latami starać. W takich przypadkach nie zastanawiamy się jednak, czy problem z dzieckiem powoduje, że związek jest bez sensu! Mówiąc o równolatkach, też nie mamy gwarancji, że będą dzieci.
"To się musi źle skończyć", prorokują sceptycy. - Wcale nie musi! Podstawą są uczciwość, siła uczucia i pewność siebie. Jeśli para nie będzie się siebie wstydzić, to środowisko prędzej czy później przywyknie, a nawet zacznie jej kibicować. Nie tylko utoruje drogę innym nietypowym związkom, ale też być może stanie się przykładem dla typowych związków, że warto się wzajemnie wspierać - podsumowuje dr Długołęcka.
Agnieszka Fiedorowicz