Reklama

I po co nam ten seks?

Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista. Seks jest po prostu bardzo przyjemną czynnością. Stał się taki tylko dlatego, że służy naszemu rozmnażaniu.

Szympansy, nasi najbliżsi genetyczni krewniacy, ograniczają ową czynność tylko do okresu rui, kiedy to możliwe jest zapłodnienie. Owulacja u szympansic jest widoczna. Obwieszczają one samcom moment największej płodności zaczerwienieniem narządów rodnych i silnym zapachem. Przez to promiskutyczne zapędy samców nie są w żaden sposób hamowane.

Szympansy mają świadomość, że ich stosunek, ponieważ odbywa się w najlepszym momencie, doprowadzi do zapłodnienia. Mogą, w związku z tym, oddawać się tej przyjemności także z innymi samicami, u których widoczne są takie same symptomy owulacji. Dążą do spłodzenia największej możliwej ilości potomstwa w określonym czasie. 

Reklama

U ludzi sytuacja wygląda nieco inaczej.

Ukryta owulacja i seks dla przyjemności

Zarówno kobieta jak i mężczyzna mogą poczuć ochotę na seks bez względu na moment cyklu menstruacyjnego. Ten stan rzeczy wynika z faktu, iż kobieca owulacja jest skryta. Sama kobieta nie ma świadomości momentu swojej największej płodności. Zatem skoro nie ma jasności, co do konkretnego okresu płodności, a seks sam w sobie jest przyjemny, uprawiamy go na okrągło. To jest właśnie powód, dla którego wyewoluowało u ludzi zjawisko seksu dla przyjemności.

Jak pisze w swojej książce Dlaczego lubimy seks? Jared Dimond "nie tylko oddajemy się seksowi w czasie miesiączki, ale też kontynuujemy uprawianie seksu w czasie ciąży i po nadejściu menopauzy, kiedy z całą pewnością wiemy, że zapłodnienie nie jest możliwe". Ludzka skłonność do odbywania stosunków seksualnych o każdej porze dnia i nocy, w każdym momencie życia, ma bardzo istotną konsekwencję - sprawia, że potrafimy na stałe zatrzymać przy sobie partnera.

Ukryta owulacja i monogamia

Jako, że i mężczyzna ma problem z ustaleniem okresu płodnego u kobiety, dąży do jak najczęstszych z nią kontaktów seksualnych. Zarówno w naszej ewolucyjnej przeszłości, jak i teraz, nieopłacalne byłoby dla niego szukanie w tym czasie innej partnerki.

Po pierwsze, ze względu na fakt, że gdyby opuścił na jakiś czas swoją wybrankę, mógłby przegapić jej płodny okres, co mógłby wykorzystać inny mężczyzna. W efekcie skazałby się na utrzymywanie i wychowywanie nieswojego dziecka. Po drugie zaś, mężczyzna i tak nie miałby pewności, czy inna kobieta jest w fazie owulacji. Jego "wysiłek" mógłby pójść na marne.

Po trzecie, szukając innej partnerki ryzykowałby utratą życia. W akcie zazdrości partner nowo poznanej kobiety mógłby nawet zabić naszego poszukiwacza przygód. Te trzy czynniki spowodowały, że mężczyzna postanowił zostać w domu.

I tak skryta owulacja u kobiet jest przyczyną zarówno seksu dla przyjemności, jak i bardzo skutecznej strategii reprodukcyjnej u ludzi, czyli monogamii.

Przyjemność silniejsza niż monogamia?

Obecnie reprodukcyjne funkcje seksu zeszły na drugi plan. Mamy duży wybór środków antykoncepcyjnych kontrolujących płodność. Pojawiły się też na rynku urządzenia umożliwiające wykrycie owulacji. W związku z tym uprawianie seksu stało się przede wszystkim formą rekreacji. Ogromne koncerny rozrywkowe wychodzą naprzeciw potrzebom seksualnym ludzi i dostarczają coraz to ciekawszych gadżetów, urozmaicających spółkowanie. Seks staje się jeszcze przyjemniejszy. Monogamia z kolei... coraz bardziej zagrożona.

Magdalena Tyrała

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy