Irena Jarocka nigdy nie skłamała
Na scenie pewna siebie, poza nią zbyt delikatna, zbyt krucha. Życie Ireny Jarockiej bywało trudne. Depresja, nieudane pierwsze małżeństwo, tragiczny wypadek... W styczniu mija sześć lat od śmierci artystki. O królowej estrady opowiada jej mąż Michał Sobolewski.
Dziesięć lat temu otrzymaliście z żoną Srebrne Jabłko dla najpiękniejszej pary 2008 roku. Po 33 latach bycia razem. Imponujący staż.
Michał Sobolewski: Wtedy, na łamach PANI, po raz pierwszy opowiedziałem o naszym związku. Irena długo musiała mnie do tego namawiać, ponieważ uważałem, że to, co prywatne, powinno takie pozostać. Ale zgodziłem się, bo widziałem, jak bardzo jej na tym zależy. Była moją niezwykłą miłością i nawet teraz ta miłość wciąż mi towarzyszy. Do jej autobiografii (książka "Nie wrócą te lata" właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński Media - red.) zostały dołączone listy, które do mnie pisała. Są niesamowicie intymne, ale widać w nich, jakim Irena była wspaniałym człowiekiem.
Autobiografia wyszła po prawie sześciu latach od śmierci pana żony. Kiedy po raz pierwszy ją pan przeczytał?
- Szczerze? Dopiero kilka miesięcy temu. Irena już w trakcie pisania podsuwała mi fragmenty do przeczytania, ale ja nigdy tego nie zrobiłem. Miałem masę pracy, byłem wiecznie czymś zajęty. Myślałem wtedy, że wiem o Irenie wszystko, ale gdy w końcu przeczytałem autobiografię, zrozumiałem, że się myliłem. Nigdy nie powiedziała mi o tym, że kiedy była w ciąży, lekarze powiedzieli jej, że płód się nie rozwija i że nie urodzi tego dziecka. Na szczęście okazało się to bzdurą, ale musiała być przerażona.
Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze magazynu PANI - już w sprzedaży!