Kiedyś wydam listy od wielbicieli
Jest sama, ale nie samotna i bardzo zadowolona z życia.
Uwielbia spędzać czas w swoim mieszkaniu pełnym bibelotów, z dwoma cudownymi kotami perskimi. Krystyna Tkacz (64) żałuje tylko, że wolnego czasu ma tak niewiele. Teatr, telewizja, a do tego recitale. Wszystko to sprawia, że popularna aktorka z charakterystyczną chrypką żyje w ciągłym biegu. Jednak mimo to mówi uśmiechnięta: - Wciąż potrafię cieszyć się życiem! I to widać.
Pani Krystyna jest kobietą pełną energii i humoru. A swoim głosem urzeka widzów i rzesze swoich fanów. Aktorka, znana m.in. z takich hitów telewizyjnych jak "Zmiennicy" i "Alternatywy 4", twierdzi, że jej prawdziwą, największą i jedyną miłością jest praca. Bo o tym, że będzie aktorką, wiedziała już w dzieciństwie.
Wychowywała się we Wrocławiu. Jej tata prowadził tam świetnie prosperującą restaurację. - Mieliśmy samochód, co w tamtych czasach nie było normą - wspomina aktorka. Kiedy Krysia miała kilka lat, jej mama zaszła w ciążę, a ona z niecierpliwością czekała na rodzeństwo. Podczas porodu doszło do nieszczęścia. Mama zmarła. Nie dało się także uratować dziecka. Schorowany i załamany ojciec poddał się i nie przeżył nawet roku. Osierocona Krysia trafiła pod opiekę dziadków.
- Babcia była osobą surową i wymagającą. Zapisała mnie do przedszkola i na lekcje pianina - opowiada. Jednak wcześniejsze przeżycia wpłynęły na jej dalsze życie. Jako nastolatka Krystyna była nieśmiała i zakompleksiona. - Żałuję, że w moim najbliższym otoczeniu nie znalazł się wtedy ktoś, kto by powiedział: Umiesz, Krysiu, potrafisz. Nie bój się! Zbyt późno sama w siebie uwierzyłam i tego żałuję - mówi.
Ale dzisiaj jest pewną siebie i zdecydowaną kobietą, która liczy tylko na siebie. Pani Krystyna od lat jest sama. Nie ma u jej boku mężczyzny, bo... nie ma o nich najlepszego zdania. - Bardzo boją się kobiet samodzielnych, z poczuciem wolności, które nie dają się ustawić do kąta - mówi.
Ponad ćwierć wieku temu wyszła za mąż za Grzegorza Warchoła. Długo chciała wierzyć, że to dobry wybór, bo trudno jej było pogodzić się z porażką. Uciekała w pracę, jednak w końcu rozstali się. Dziś cieszy się, że Bóg obdarzył ją zdolnością zapominania. - Mężczyźni byli, są i będą, mam stos listów od wielbicieli, może kiedyś je opublikuję... - mówi z uśmiechem.
Aktorka gromadzi swoje wspomnienia, skrzętnie zapisuje i chowa do sekretarzyka w warszawskim mieszkaniu, które jest jej oazą spokoju. Dotychczas pani Krystyna nie mogła znaleźć odpowiedniego dla siebie miejsca. Kilkakrotnie zmieniała mieszkania, szukała, urządzała od nowa.
- Lubię zmiany, a moją pasją jest urządzanie wnętrz, ale teraz nie chcę już żadnych zmian - deklaruje. Bo wreszcie czuje, że już znalazła swoje właściwe, jedyne miejsce na ziemi.
Izabela Kluska
Świat i Ludzie 16/2011