"List miłosny"
Nie raz w roku, a codziennie powinnam Ci to mówić. jednak, gdybym każdego dnia wymawiała przed Tobą mą litanię, słowa straciłyby na wartości, dlatego robię to zaledwie kilka razy w roku, by miały one znaczenie dla Ciebie.
Dziękuję Ci za Twój spryt, który posiadłeś, by sprawniej obchodzić się ze mną. Wiesz, kiedy dokręcić śrubkę, gdy się jakaś mi w głowie poluzuje i zaczynam popadać w melancholijny nastrój. Wiesz, kiedy milczeć i kiedy opowiadać dowcipy. Dziękuję Ci za to, że zawsze starasz się poprawiać mi nastrój i za to, że cichaczem, w tajemnicy przede mną, przekręcasz licznik wagi, tak by zawsze pokazywała zadowalającą mnie liczbę. Dziękuję Ci za to, że nigdy nie rzucasz słuchawkami i że nie pozwalasz mi być samej z ponurymi myślami. Dziękuję za to, że potrafisz odnaleźć drogę do mojego poczucia humoru i umiejętnie wyprowadzasz mnie z labiryntu kłopotów, gdy się w jakieś wpakuję. Dziękuję Ci za to, że nie tylko panujesz nad swoimi słabościami, ale pomagasz mi w pokonywaniu własnych. Dziękuję za to, że starasz się nie rozrzucać skarpetek po mieszkaniu i że już prawie zawsze opuszczasz deskę klozetową. Dziękuję Ci za to, że tak cierpliwie drepczesz ze mną po galerii handlowej i równie cierpliwie znosisz mi do przymierzalni kolejne ubrania. Dziękuję za każdą przypaloną jajecznicę, którą podajesz mi na śniadanie i posmarowaną masłem kromkę chleba. Dziękuję Ci za to, że nigdy nie tracisz mnie z oczu, nie pozwalasz by mleko wykipiało i za to, że nawet gdy mam „doła” z samego rana i tak potrafisz mi zanucić: „Dzień dobry. Kocham Cię”. Dziękuję Ci za każdy Twój uśmiech każdego dnia, za każdą minutę poświęcono tylko mi, za każdą kropelkę potu, którą dla mnie wylewasz na siłowni. Dziękuję Ci za każde „Wyglądasz przepięknie!” mówione z zachwytem, gdy ja twierdzę, że jestem gruba. Dziękuję Ci za to, że jesteś nie tylko cudownym mężem, ale i najlepszym moim przyjacielem. Dziękuję Ci za to, że jesteś i za to, że nigdy z nas nie zrezygnowałeś.