Luksus we wnętrzu ziemi
Podziemne mieszkania przez wieki nie miały dobrej opinii. Kojarzące się z niedostatkiem światła, wilgocią i spartańskimi warunkami, zarezerwowane były dla najuboższych lokatorów. Teraz jednak ich wizerunek ulega zmianie. I to o sto osiemdziesiąt stopni.
Pod koniec XIX wieku mówiono, że kamienica jest jak miniatura społeczeństwa. Na samej górze, w doskonale doświetlonych mieszkaniach, z których rozciągał się widok na miasto, mieszkali najbogatsi. Na niższych piętrach lokatorzy może już nie bogaci, ale wciąż majętni. Na parterze: kupcy i studenci. Pod ziemią, w suterenach, tam gdzie nigdy nie dochodziło słońce i świeże powietrze, miejsce znajdowali zaś ci, których nie było stać na nic innego. Lokatorzy, których Nałkowska w jednej z powieści określiła dość dosadnym mianem "biedoty na wymarciu".
Od tego czasu sporo się zmieniło. Między innymi budżet i motywacje tych, którzy decydują się zamieszkać pod ziemią. Bo czy biedotą można nazwać kogoś, kto na mieszkanie jest w stanie wydać kilka milionów funtów?
Wieżowce rosną w dół
Tyle właśnie trzeba zapłacić za wielopoziomowy apartament w Londynie, w którym poniżej gruntu ulokowane są pomieszczenia takie jak sala bilardowa, sala kinowa, basen i pokój do wypoczynku.
Choć cena robi wrażenie, z punktu widzenia estetyki znacznie ciekawsze od luksusowych, miejskich suteren, są podziemne konstrukcje, powstające poza dużymi ośrodkami. Tam pod ziemią buduje się prawdziwe cacka. Weźmy choćby przykład z Rosji - w ubiegłym roku do nowej willi pod Moskwą wprowadził się pewien milioner. Budynek, zaprojektowany przez studio Niko i noszący nazwę "House in the landscape", był fortelem, za pomocą którego udało się zrealizować, z pozoru niemożliwe, zlecenie. Milioner, posiadający niewielką działkę, chciał mieć spory dom i równie spory ogród. Architekci, by uczynić zadość temu życzeniu, zdecydowali się częściowo przenieść willę pod ziemię. W efekcie powstała skryta pod warstwą gruntu konstrukcja, o organicznych, doskonale wpasowujących się w otoczenie kształtach. Zaprojektowany przez Niko dom wygląda nie jak wybudowany ludzkimi rękami, ale w naturalny sposób wyrastający z krajobrazu.
O ile na zewnątrz jest organicznie, o tyle wnętrze domu to już designerskie wariacje, stanowiące mieszankę modernizmu, art deco i opływowych kształtów, popularnych w latach 60. To połączenie, podobnie zresztą jak stosowanie szklanych, kurtynowych ścian i rezygnowanie ze ścianek działowych, to charakterystyczne elementy luksusowych ziemianek. Ostatnie z tych rozwiązań ma nie tylko estetyczne, ale i praktyczne uzasadnienie: w podziemnych budowlach źródło światła znajduje się zwykle tylko po jednej stronie budynku, a dzięki rezygnacji ze ścian, promienie słońca mogą swobodnie penetrować jego wnętrze.
Podobne konstrukcje powstają w najróżniejszych zakątkach świata, Żeby wymienić choć kilka: tarasowy Casa Jura we Francji, przypominający kwiat Bolton Eco House w Wielkiej Brytanii, otwarty na morze Jipyoung Guesthouse w Korei Południowej, czy ukryty w lesie Dutch Mountain w Holandii. Pod ziemią buduje się też osiedla (np. przypominające wioskę hobbitów Earth House Estate Lättenstrasse w Szwajcarii), muzea (UCCA Dune Art Museum, w chińskiej miejscowości Qinhuangdao) i biura. Do tych ostatnich należy konstrukcja wzniesiona przez Malcolma Wellsa - architekta, który, zirytowany faktem, że obok jego pracowni wytyczono sześciopasmową autostradę, postanowił przenieść się pod ziemię. Wzniesiona przez niego w latach 70. konstrukcja, uważana jest za pionierską w dziedzinie nowoczesnej architektury podziemnej, zaś napisana przez Wellsa książka, poświęcona temu zagadnieniu, sprzedała się w nakładzie 150 tys. egzemplarzy.
Czy do tej wyliczanki można dodać również polskie przykłady? Oczywiście. W 2010 w miejscowości Brzezie w województwie Łódzkim powstał pierwszy w Polsce podziemny dom. Powszechny zachwyt wzbudzają też częściowo podziemne projekty Roberta Koniecznego. W Szklarskiej Porębie zaprojektowano zaś osiedle, zwane "wioską Hobbitów".
Luksusowe oszczędności
Ile trzeba zapłacić za podziemny dom? Choć, jak głoszą miejskie legendy, hippisi w Arizonie swoje podziemne mieszkania budowali nawet za 50 dolarów, luksusowe konstrukcje są o wiele droższe, a ich ceny potrafią dochodzić do kilku milionów dolarów. Ostateczny koszt budowy zależy od wielu czynników: klimatu, ukształtowania terenu, jakości materiałów i ilości udogodnień.
Są jednak elementy, na których można nieco zaoszczędzić. Chodzi głównie o cięcie kosztów związanych z ogrzewaniem i energią - szczelnie otulająca konstrukcję ziemia jest doskonałym izolatorem, w wielu wypadkach z powodzeniem zastępującym mechaniczną klimatyzację. To zysk nie tylko dla kieszeni, ale i dla środowiska - wspomniany wyżej Bolton Eco House to obiekt, którego eksploatacja niemal nie emituje dwutlenku węgla. Dlatego też na zamieszkanie w ziemiankach często decydują się ci, którym na sercu leży dobro planety.
Przeczekać apokalipsę
A skoro o kondycji planety mowa - podziemne domy dużo lepiej niż te tradycyjne chronią mieszkańców przez takimi skutkami zmian klimatycznych - jak huragany czy tornada.
W czasie pandemii ten "survivalowy" rys podziemnego budownictwa podkreśla się coraz częściej. Modelową bunkro-ziemiankę stworzyła niedawno ukraińska pracownia Sergey Makhno Architects. Minimalistyczna z zewnątrz (jej naziemna konstrukcja składa się z poziomego panelu i nałożonego na niego wycinka kuli, pełniącego funkcję lądowiska dla helikopterów), we wnętrzu okazuje się prawdziwą designerską perełką. Oprócz przestrzeni służących do pracy i wypoczynku, znalazło się tu też miejsce na bibliotekę i salę konferencyjną. O komfort psychiczny mieszkańców dbają zaś namiastki natury w postaci wewnętrznych drzew i grządek oraz imitujących okna gigantycznych ekranów, na których wyświetlane są widoczki.
"To miejsce to plan B. Nasza odpowiedź na pytanie: czy ludzie mogą żyć pod ziemią" - tłumaczą serwisowi "Dezeen" architekci, dodając, że do stworzenia tego miejsca, zainspirowała ich pandemia koronawirusa. "Zdaliśmy sobie sprawę, że świat ma dla nas jeszcze wiele nieprzyjemnych niespodzianek. W miejscu, które stworzyliśmy, można przetrwać epidemię albo katastrofę klimatyczną, kontynuując życie na dotychczasowym poziomie, ucząc się, pracując, czy rozwijając swoje hobby".
Kłopoty w raju
Czy więc, skoro zalet jest tak wiele, można spodziewać się, że w ciągu najbliższych kilku dekad czeka nas wielka przeprowadzka pod ziemię? Zdania wśród ekspertów są podzielone. Jedni, np. autorzy raportu "The SmartThings Future Living Report" twierdzą, że za sto lat podziemne budownictwo będzie standardem w metropoliach. Inni zaś wskazują, że aby do tego doszło, trzeba pokonać nie tylko technologiczne, ale i przede wszystkich psychologiczne bariery. Dla większości osób mieszkanie pod ziemią, choćby luksusowe, wciąż wydaje się być czymś gorszym niż klasyczne lokum.
Jak kubeł zimnej wody mogą podziałać też opowieści samych lokatorów. Na przykład ta, opublikowana na poświęconej designowi stronie Dengarden. "18 lat temu wprowadziliśmy się do ziemianki, wykopanej w zboczu wzgórza. Byliśmy niezwykle podekscytowani. Nasz nowy dom miał powierzchnię 180 metrów kwadratowych, na których mieściły się trzy sypialnie, dwie łazienki i spory garaż. Wszystko było przestronne i zaskakująco dobrze doświetlone" - pisze użytkowniczka imieniem Doris.
Sielska opowieść Doris, szybko zmienia się w narrację rodem z thrillera klasy B. Dach ziemianki zaczyna przeciekać, pieniądze, zaoszczędzone na ogrzewaniu, są pochłaniane przez urządzenia do osuszania ścian, żadna ekipa budowlana nie podejmuje się remontu, dom atakują termity. Ukoronowaniem listy bolączek są zaś spacerowicze, którzy dach domu Doris traktują jak łąkę, na której z lubością urządzają sobie pikniki.
Jednak, jak na kinową produkcję przystało, finał opowieści niesie ze sobą pewną dawkę optymizmu: po prawie dwóch dekadach mieszkania w ziemiance, mimo trudności, Doris nie wyobraża sobie życia gdzie indziej. "To moje podziemne niebo" - mówi.
Cóż, jak widać do życia pod ziemią, oprócz pieniędzy i dobrego projektu, trzeba jeszcze jednego: zamiłowania do tego rodzaju architektury. Bo uczucie, jak wiadomo, pozwala przymknąć oko na wszelkie niedogodności.