Miłość w karafce.
To Walentynki nastroiły mnie literacko. Wyzwoliły przemyślenia, które na co dzień gubię między liśćmi kapusty pekińskiej, a przedszkolem. Miłość lojalna, miłość prawdziwa. Czymże jest?
Może to zawał naszego rozumu. Może biedronka, która zrzuciwszy kropki zasiadła za uszami ludzkości i podpowiada, że miłość= czerwień. A może urojenie, rodzaj choroby psychicznej, ułomność ludzi słabych?
Nastolatek pojmuje ją jako szybką "macankę" w publicznej ubikacji. Miast czułością, podrzeganą pośpiechem i chęcią zaimponowania. Szuka jej w rozrywce, upatruje na ulicy, w każdym i w nikim. Dla niego miłość to wyzwolenie, spontaniczność, myśl, że może wszystko, że może rzucić świat, spalić mosty, a potem odkochać się i żyć jak kiedyś, absolutnie wolny.
Z kolei dla staruszka miłość będzie magicznym pierwiastkiem zaklętym w prośbie: "Włodziu, podaj mi szczękę. Jest w literatce na kredensie". Dla osób leciwych, doświadczonych miłość jest czymś świętym. Nie wolno sprofanować jej pośpiechem, nagością, grzechem młodości. Miłość dla nich trwa wiecznie, każe trzymać się za rękę, wspólnie budzić, zażywać leki, chodzić do kościoła.
To bardzo skrajne pojmowanie miłości. I jedno i drugie. Pierwsze- zbyt lekkie, drugie- za poważne. Jak pojmuje miłość kobieta "po środku", już nie smarkula, a jeszcze nie babcia? Chciałabym, żeby miłość oznaczała wspólnotę. Wspólne użalanie się nad długami, ale i wspólny bieg przez przeszkody. Wspólne śniadania i kolacje. Mycie schodów i naczyń- pół na pół. Dzielenie się złością, obieraniem ziemniaków i tłumaczeniem dziecku matematyki. Miłość to monotonia, która nigdy się nie nudzi. Każdy dzień, każda codzienność to fascynacja drugą osobą, chemia i fizyka. To nagość, czysty erotyzm celebrowany między nocą, a pośpiesznym wyjściem do pracy. Zaufanie i pewność, że nie rozbiję jego samochodu.
Miłość to świętowanie siebie przez cały rok, przez całe życie. Niech więc Walentynki będą tylko okazją, marną i zwyczajną, do okazywania sobie miłości i cieszenia się tym, że możemy kochać. I że nas też ktoś kocha.