Reklama

Motyle w brzuchu nie pytają o PESEL. Drugie półwiecze to wciąż młodość

Rozwój cywilizacyjny i postępujący proces starzenia się ludności w nowoczesnych społeczeństwa każe nam redefiniować utarte stereotypy o seniorach. Nikogo nie dziwi już, że na Instagramie obserwuje go babcia, a ciocia w okolicach sześćdziesiątki udziela się aktywnie na Facebooku. Tym bardziej nikogo nie powinno dziwić, że choć szukają tam nieco innych treści niż millenialsi, to w końcu wszystkim w mediach społecznościowych chodzi o to samo - o szukanie wirtualnego kontaktu. Dlaczego zatem inaczej ma być w życiu codziennym?

Nowa definicja drugiej młodości skłania osoby, którą pierwszą połowę życia mają już być może za sobą do budowania swojego życia na nowo, a co za tym idzie - do zawierania nowych związków partnerskich. Dojrzały wiek może oznaczać świadomość swoich potrzeb, realność oczekiwań i duży bagaż doświadczeń, który może być zarówno pomocą, jak i przeszkodą w znalezieniu nowego partnera. Każda historia miłosna jest inna, a wiek bynajmniej nie musi definiować tego, jaki będzie miała przebieg.

Klucz do relacji: Świadomość siebie. Czy wiek jest tu kluczowy?

- Moja historia należy do klasyku gatunku. Mąż zostawił mnie dla innej kobiety. Szczęście w nieszczęściu, że dzieci były już wtedy dorosłe, więc nie dotknęła ich trauma rozstania rodziców - mówi 57-letnia Magda ze Swarzędza. - Po rozwodzie byłam w dwóch dłuższych, bo około trzyletnich związkach. Aktualnie jestem singielką, ale nie zamykam się na nowe relacje. Stąd właśnie moja obecność na facebookowych grupach, na których ludzie po pięćdziesiątce szukają nowych znajomości. Niekoniecznie muszę tam znaleźć miłość życia, ale po prostu chcę poznać innych ludzi.

Reklama

Magda przyznaje, że dwie próby wiązały się z dalszymi planami, ale na dłuższą metę się nie udało. - Niezależnie od wcześniejszego bagażu doświadczeń, najważniejsze jest, z jakiej pozycji startuje się w nowej relacji. Bo jeśli z pozycji osoby, która jeszcze nie odbyła żałoby po poprzednim związku, to nowa relacja się nie uda. W moim przypadku odbyło się to trzy lata po wyprowadzce męża i myślałam, że to wystarczy. Okazało się, że wcale nie. Dopiero dzieci zmusiły mnie, żebym poszła na terapię. Wtedy dotarło do mnie, że zabierałam się za to z niewłaściwej strony. Nie miałam przepracowanych wielu kluczowych rzeczy w sobie. To powodowało, że patrzyłam ze złej perspektywy na drugą osobę, bo wyobrażałam sobie, że on mi załatwi wszystkie moje braki - dodaje kobieta. Teraz przyznaje, że umie spojrzeć na siebie obiektywnie i wie, czego szuka w potencjalnym partnerze.

W nową podróż z bagażem

W Polsce ponad 90 proc. nowożeńców po sześćdziesiątym roku życia stanowią osoby, które wcześniej już były w związkach małżeńskich. W tym wieku jednak bagaż doświadczeń przekształca się nie w przeszkodę do budowania relacji, ale w coś, co może być drogowskazem do tworzenia kolejnej relacji. Nie jest to jednak reguła. - Myślę że często nie potrafimy zaakceptować bagażu doświadczeń drugiego człowieka, sami mając taki bagaż - przyznaje Anna z Gdańska, która po pięćdziesiątce wyszła ponownie za mąż, jednak i ta relacja zakończyła się rozwodem. - Po rozstaniu z pierwszym mężem zmieniłam kierunek edukacji, poszłam do szkoły kucharskiej i poderwałam swojego profesora. Oficjalnie to on mnie podrywał ale to ja wysyłałam sygnały... Zostaliśmy małżeństwem i to chyba nie był dobry pomysł. Dzisiaj jestem znowu sama - dodaje kobieta.

Magda uważa z kolei, że kolejne relacje uczą jej samej siebie. - W moich dwóch związkach z mężczyznami, których poznałam przez portal randkowy, zanim spotkaliśmy się w realu, pisaliśmy około siedmiu miesięcy. Później razem zamieszkaliśmy u mnie. Pierwszy partner po prostu się mną posługiwał, z drugim też nie wyszło. Ale absolutnie nie chcę się żalić, bo gdyby nie te dwie relacje, to nie byłoby mnie w tym miejscu mojego rozwoju, w którym jestem dzisiaj.

Wiek nie ma znaczenia?

Magda podzieliła się ciekawym spostrzeżeniem dotyczącym tego, że wiek w niektórych sferach życia nie gra roli. Jednak bynajmniej nie chodzi jej o tę pozytywną młodzieńczość. - Będąc po pięćdziesiątce byłam z partnerem o dziesięć lat starszym. I w pewnym momencie miałam wrażenie, jakbym była jego matką. Czułam, że cała relacja jest na moich barkach. Jeśli ja ogarniałam ten związek, to było dobrze, ale w pewnym momencie poczułam, że muszę nosić spodnie w relacji i nie mam jak pójść za męską energią. Przestałam postrzegać partnera jak mężczyznę i zaczął być dla mnie po prostu mentalnym dzieckiem. Wiek metrykalny nie ma tu nic do rzeczy. Dojrzałość to świadomość siebie i swoich traum. Jeśli ktoś nie przerobił swoich problemów, to nie można mówić o dojrzałym związku - wyznaje kobieta.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia? Wiek w seksie jest kwestią drugorzędną

Psychologowie zgadzają się co do kwestii tego, jak wygląda miłość w późniejszym wieku. Wielu z nich przyznaje, że taki związek jest spokojniejszy, stabilniejszy i bardziej zrównoważony. Nie należy tego jednak łączyć z brakiem namiętności. Badania pokazują, że odsetek osób będących aktywnymi seksualnie po sześćdziesiątce waha się między 55 a 70 proc. Smucić może jednak fakt, że zadowolenie  z życia seksualnego osób w wieku 50 plus deklaruje 36 proc. - Ponad 40 proc. kobiet i 14 proc. mężczyzn po 50. roku życia wskazuje, że seks nie odgrywa żadnej istotnej roli w ich życiu. To bardzo duża dysproporcja na niekorzyść kobiet. Ale żyjemy w kraju wielu stereotypów związanych z męskością i kobiecością i mam wrażenie, że pewna grupa kobiet, w tej późniejszej fazie życia, nie daje sobie prawa do przeżywania przyjemności - oceniał w rozmowie z Polską Agencją Prasową prof. dr hab. Zbigniew Izdebski, z Katedry Biomedycznych Podstaw Rozwoju i Seksuologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Nie musi być to jednak reguła. - Parę miesięcy temu poznałam faceta marzeń, też miałam obiekcje czy będę dla niego atrakcyjna, ale jest wspaniale. Jeżeli mężczyzna jest mądry i otwarty na kobietę to sprawi, że znajdziesz się w niebie. Znam swoje ciało, wiem, jak wyglądam i mam to w nosie, chcę czuć się szczęśliwa, piękna i pożądana i teraz tak jest - przyznała 60-letnia użytkowniczka jednego z forów internetowych, na którym osoby dojrzałe dzielą się swoimi doświadczeniami związkowymi.

W książce "Siła wieku" Carl Honoré zacytował Davida Evansa, brytyjskiego infulencera, który w momencie wypowiadania następujących słów miał 63 lata, a ze swoją żoną był już od przeszło czterdziestu: "Płomień namiętności trochę przygasa, nie robi się już tego kilka razy jednej nocy, ale za to pojawia się coś głębszego, mniej gorączkowego, ale co więcej znaczy. To nie jest już "szybka akcja" i dziękuję, tylko zmysłowy seks z mnóstwem ciepła i prawdziwego kontaktu. Szczerze mówiąc, pod wieloma względami jest lepszy niż dawniej".

Motyle w brzuchu nie sprawdzają PESEL-u

"Przekonanie, że seks i flirt są tylko dla młodych, szkodzi wszystkim. Zwiększa presję osiągnięcia erotycznej nirwany lub znalezienia idealnego partnera lub partnerki w młodym wieku. Potęguje strach przed starością, utrwala obraz późnych lat życia jako seksualnej i miłosnej pustyni. Utrudnia nam korzystanie z owoców miłości przez całe życie. Zawęża też nasze wyobrażenie o tym, czym może być seks" - pisał we wspomnianej wcześniej książce Carl Honoré. Nie zamykając się wyłącznie na kwestie fizyczności, zalotów i flirtu, można zaryzykować stwierdzeniem, że zakochiwanie się i wchodzenie w nowe związki również nie są domeną tylko ludzi młodych. Z pewnością lwia część społeczeństwa marzy o poznaniu swojej drugiej połówki w młodości, aby móc spędzić z nią kilkadziesiąt lat życia. Koleje losu mogą jednak potoczyć się zupełnie inaczej. A prawo do miłości i związanych z nią przyjemności są - po prostu - ludzkie i niezależne od PESEL-u.

  

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: związek | kochać
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy