Opowiadanie
Na imprezę weszłyśmy chyba ostatnie, bo dom był pełny ludzi, ale co tu się dziwić, miała to być zabawa na światową skalę. Gdy weszłyśmy nikt nas nawet nie zauważył, a miało być tak pięknie... Miałyśmy wejść, a wszystkie oczka chłopców miały zwrócić się w naszą stronę... niestety to tylka nasza wyobraźnia...
- Cześć laseczki, zatańczycie? - spytał jakiś ziomek zachwianym głosem, pomijam to, że wyglądał jak ostatnie nieszczęście tego świata...
- Spadaj, mamy tu chłopaków - powiedziała Monika. Zaskoczyła mnie tą swoją stanowczością.
- Jakoś ich nie widzę - ciągnął dalej i chuchnął mi w twarz, aż zebrało mi się na wymioty.
- Koleś, bo jak zaraz ich zobaczysz to skończysz z tą imprezą, kapujesz?! - powiedziała. Teraz to mi zaimponowała dosłownie.
- Narazie.- powiedział i odszedł.
- Ale mu dałaś kopa w tyłek! - powiedziałam.
- No co przecież nię będziemy się bawić z takim "czymś", no chyba, że wpadł ci w oko. - powiedziała. Nie mogłyśmy wytrzymać ze śmiechu. Postanowiłyśmy trochę się rozejrzeć i pójść po coś do picia. Muza była nawet spoko. Leciało najczęściej techno, ale także inne rodzaje muzyki. Najlepiej nam się tańczy przy czarnych rytmach, których też nie brakowało.
- Widzisz kogoś ciekawego? - spytałam Moniki.
- Taaak, widzisz tego kolesia co stoi na przeciwko nas pod ścianą?- spytała.
- Tego bruneta w niebieskiej koszuli? - chciałam się upewnić.
- Tak tego, założymy się, że będzie mój? - powiedziała. Kiedy tak mówiła wiedziała, że jej się uda.
- Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że będzie twój - powiedziałam. Moniś puściła mi oczko, odwróciła się ku swojemu celowi i ruszyła do akcji. Probowałam ich obserwować, ale to było ciężkie, bo cały czas ktoś mi zasłaniał. Poszłam więc nalać sobie więcej tego niebieskiego wynalazku, który odkryłam na szwedzkim stole.
- Cześć Wiki! - powiedziała gospodyni domu.
- Cześć, muszę ci coś powiedzieć - powiedziałam z przerażoną miną.
- Coś się stało?- spytała przestraszona.
- Tak, świetna impreza!- powiedziałam.
- Ty to umiesz człowieka podejść - powiedziała uśmiechając się szeroko.
- A tylko powiedz mi... gdzie są toalety? - spytałam nagle, bo zrobiło mi się niedobrze.
- Musisz zejść schodami do dołu i po stronie...- już nie usłyszałam której bo biegłam w stronę ubikacji. Strasznie mnie skręciło. Nie wiem co to był za napój, ale chyba nieźle procentowy i na dodatek zaszkodził mojemu żołądkowi. Biegłam jak opętana. Na schodach mało bym nie połamała nóg, już leciałam z nich gdy złapał mnie jakiś chłopak.
- Dzięki.- powiedziałam i znowu zaczęłam biec. Wpadłam przez drzwi do WC i zamknęłam się w pierwszej toalecie. Chciałam już wszystko zwymiotować, ale nagle zrobiło mi się lepiej i tylko głośno beknęłam. Miałam nadzieję, że nikt tego nie słyszał, bo spaliłabym się ze wstydu. A jednak...
- Nic ci nie jest? - zapytał pukając do drzwi jakiś chłopak.
- Nie! - powiedziałam szybko wychodząc, zresztą uderzając go w głowę.
- Sorry. - powiedziałam nie odwracając się za siebie i podbiegając do lusterka, by poprawić swój wygląd. W sumie to nie było tak źle, wystarczyło pociągnąc błyszczykiem i ułożyć palcami włosy na swoje miejsce...Zajęłam się tym zapominając, że ktoś tu jeszcze jest...
- Wiktorio, po dzisiejszej rozmowie myślałem, że się nigdy nie zobaczymy, chociaż miałem taką nadzieję...- powiedział odwracając mnie za ramię.
- Jesteś jeszcze piękniejsza niż myślałem... - ciągnął dalej. A ja stałam z otwartą buzią. Myślałam, że śnię, bo widziałam... widziałam przed sobą Toma?! ...Tak to chyba sen...
***
- Wiki powiedz coś proszę - mówił do mnie chłopak mojego życia.
- Aaa... gdzie ja jestem? - wydukałam, bo miałam chyba chwilową amnezję.
- Ale tak ogólnie czy dokładnie? - spytał.
- I tak i tak - odpowiedziałam.
- Jesteś na imprezie, a dokładniej leżysz na moich kolanach - powiedział Tom. Zauważyłam to po chwili i zrobiło mi się trochę głupio, pomijając to, że całe policzki pkryły rumieńce, a po plecach przeszły zimne dreszcze...
- Ale... co się stało? - pytałam dalej.
- Zasłabłaś, pamiętasz jak wbiegłaś do łazienki, a potem...
-Tak, pamiętam. - nie dałam mu skończyć. Teraz wszystko było jasne. Dostałam olśnienia, tylko dlaczego zemdlałam? Dlatego, że go zobaczyłam, czy dlatego, że za dużo wypiłam... ale chwila...czy ja czasami nie śnię?
- Tom? - powiedziałam.
- Tak? - powiedział tak słodko, że mógłby nie wypowiadać już nic więcej...
- Mógłbyś mnie uszczypnąć?
- Tak, mogę.- powiedział i uszczypnął mnie aż podskoczyłam.
- Zwariowałeś?! - krzyknęłam. Trochę mnie to zabolało, ale przynajmniej wiedziałam, że żyję ... i, że on jest prawdziwy!
- Przepraszam Cię ślicznotko, ale poprosiłaś o to. Mogę ci to wynagrodzić jeśli zechcesz. - powiedział. No tak, cały Tom, już się przymila. Tylko najdziwniejsze było to, że czułam się przy nim wspaniale. Serce mi waliło głośniej nić muzyka, ale to było silniejsze ode mnie. Ne mogłam tego powstrzymać. Miałam ogromną ochotę powiedzieć mu o tym, że od dawna jest jedyną osobą o której tylko śnię i myślę, ale to chyba nie był najlepszy pomysł. Uznałby mnie za kolejną fankę, która leci na niego tylko dlatego, że jest sławny, a ja go kocham za sposób bycia i za to jaki jest naprawdę...
- Jeżeli poczujesz się lepiej chciałbym z tobą zatańczyć. Mógłbym?- spytał głosem niewinnego chłopca, który prosi o cukierka. I tak się właśnie czułam, jak cukierek, którego bardzo pragnie i chce go poczuć blisko siebie...
- Właściwie to już czuję się lepiej - wyszeptałam mu do ucha muskając je delikatnie...- Czułam się jak w niebie, chociaż wokół otaczały mnie kafelki i umywalki, które teraz nie istniały. Był tylko Tom i ja. On sprawił, że nic w tym momencie się dla mnie nie liczyło, a gdy nagle powiedział:
- Możesz zrobić to jeszcze raz? - poczułam, że naprawdę mu się podobam. To było takie bajeczne... i czułam się przy nim tak niewinnie...
- Co zrobić? Oczywiście, że zatańczymy głuptasku - wyszeptałam znowu powtarzając swoją czynność. Było to uczucie niebiańskie. Jakbym dotykała ustami płatka róży, a jednocześnie czułam jego ciepłą dłoń na swoich plecach i było mi z tym tak dobrze...
- No to chodźmy - powiedział przytykając swój nos do mojego. Myślalam, że zaraz nie wytrzymam, a on jeszcze dodał:
- Jesteś najśliczniejszą dziewczyną jaką widziałem. - powiedział, po czym porwał mnie na ręce i zaniósł na parkiet. Nie wiem czemu, ale mu uwierzyłam. Rozsądek mówił co innego, ale postanowiłam kierować się sercem. Nawet nie zdążyłam zapytać dlaczego jest na tej imprezie i skąd ma mój numer telefonu, ani nawet co tutaj robi. Wiedziałam, że na to przyjdzie czas później...
Na imprezę weszłyśmy chyba ostatnie, bo dom był pełny ludzi, ale co tu się dziwić, miała to być zabawa na światową skalę. Gdy weszłyśmy nikt nas nawet nie zauważył, a miało być tak pięknie... Miałyśmy wejść, a wszystkie oczka chłopców miały zwrócić się w naszą stronę... niestety to tylka nasza wyobraźnia...
- Cześć laseczki, zatańczycie? - spytał jakiś ziomek zachwianym głosem, pomijam to, że wyglądał jak ostatnie nieszczęście tego świata...
- Spadaj, mamy tu chłopaków - powiedziała Monika. Zaskoczyła mnie tą swoją stanowczością.
- Jakoś ich nie widzę - ciągnął dalej i chuchnął mi w twarz, aż zebrało mi się na wymioty.
- Koleś, bo jak zaraz ich zobaczysz to skończysz z tą imprezą, kapujesz?! - powiedziała. Teraz to mi zaimponowała dosłownie.
- Narazie.- powiedział i odszedł.
- Ale mu dałaś kopa w tyłek! - powiedziałam.
- No co przecież nię będziemy się bawić z takim "czymś", no chyba, że wpadł ci w oko. - powiedziała. Nie mogłyśmy wytrzymać ze śmiechu. Postanowiłyśmy trochę się rozejrzeć i pójść po coś do picia. Muza była nawet spoko. Leciało najczęściej techno, ale także inne rodzaje muzyki. Najlepiej nam się tańczy przy czarnych rytmach, których też nie brakowało.
- Widzisz kogoś ciekawego? - spytałam Moniki.
- Taaak, widzisz tego kolesia co stoi na przeciwko nas pod ścianą?- spytała.
- Tego bruneta w niebieskiej koszuli? - chciałam się upewnić.
- Tak tego, założymy się, że będzie mój? - powiedziała. Kiedy tak mówiła wiedziała, że jej się uda.
- Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że będzie twój - powiedziałam. Moniś puściła mi oczko, odwróciła się ku swojemu celowi i ruszyła do akcji. Probowałam ich obserwować, ale to było ciężkie, bo cały czas ktoś mi zasłaniał. Poszłam więc nalać sobie więcej tego niebieskiego wynalazku, który odkryłam na szwedzkim stole.
- Cześć Wiki! - powiedziała gospodyni domu.
- Cześć, muszę ci coś powiedzieć - powiedziałam z przerażoną miną.
- Coś się stało?- spytała przestraszona.
- Tak, świetna impreza!- powiedziałam.
- Ty to umiesz człowieka podejść - powiedziała uśmiechając się szeroko.
- A tylko powiedz mi... gdzie są toalety? - spytałam nagle, bo zrobiło mi się niedobrze.
- Musisz zejść schodami do dołu i po stronie...- już nie usłyszałam której bo biegłam w stronę ubikacji. Strasznie mnie skręciło. Nie wiem co to był za napój, ale chyba nieźle procentowy i na dodatek zaszkodził mojemu żołądkowi. Biegłam jak opętana. Na schodach mało bym nie połamała nóg, już leciałam z nich gdy złapał mnie jakiś chłopak.
- Dzięki.- powiedziałam i znowu zaczęłam biec. Wpadłam przez drzwi do WC i zamknęłam się w pierwszej toalecie. Chciałam już wszystko zwymiotować, ale nagle zrobiło mi się lepiej i tylko głośno beknęłam. Miałam nadzieję, że nikt tego nie słyszał, bo spaliłabym się ze wstydu. A jednak...
- Nic ci nie jest? - zapytał pukając do drzwi jakiś chłopak.
- Nie! - powiedziałam szybko wychodząc, zresztą uderzając go w głowę.
- Sorry. - powiedziałam nie odwracając się za siebie i podbiegając do lusterka, by poprawić swój wygląd. W sumie to nie było tak źle, wystarczyło pociągnąc błyszczykiem i ułożyć palcami włosy na swoje miejsce...Zajęłam się tym zapominając, że ktoś tu jeszcze jest...
- Wiktorio, po dzisiejszej rozmowie myślałem, że się nigdy nie zobaczymy, chociaż miałem taką nadzieję...- powiedział odwracając mnie za ramię.
- Jesteś jeszcze piękniejsza niż myślałem... - ciągnął dalej. A ja stałam z otwartą buzią. Myślałam, że śnię, bo widziałam... widziałam przed sobą Toma?! ...Tak to chyba sen...
***
- Wiki powiedz coś proszę - mówił do mnie chłopak mojego życia.
- Aaa... gdzie ja jestem? - wydukałam, bo miałam chyba chwilową amnezję.
- Ale tak ogólnie czy dokładnie? - spytał.
- I tak i tak - odpowiedziałam.
- Jesteś na imprezie, a dokładniej leżysz na moich kolanach - powiedział Tom. Zauważyłam to po chwili i zrobiło mi się trochę głupio, pomijając to, że całe policzki pkryły rumieńce, a po plecach przeszły zimne dreszcze...
- Ale... co się stało? - pytałam dalej.
- Zasłabłaś, pamiętasz jak wbiegłaś do łazienki, a potem...
-Tak, pamiętam. - nie dałam mu skończyć. Teraz wszystko było jasne. Dostałam olśnienia, tylko dlaczego zemdlałam? Dlatego, że go zobaczyłam, czy dlatego, że za dużo wypiłam... ale chwila...czy ja czasami nie śnię?
- Tom? - powiedziałam.
- Tak? - powiedział tak słodko, że mógłby nie wypowiadać już nic więcej...
- Mógłbyś mnie uszczypnąć?
- Tak, mogę.- powiedział i uszczypnął mnie aż podskoczyłam.
- Zwariowałeś?! - krzyknęłam. Trochę mnie to zabolało, ale przynajmniej wiedziałam, że żyję ... i, że on jest prawdziwy!
- Przepraszam Cię ślicznotko, ale poprosiłaś o to. Mogę ci to wynagrodzić jeśli zechcesz. - powiedział. No tak, cały Tom, już się przymila. Tylko najdziwniejsze było to, że czułam się przy nim wspaniale. Serce mi waliło głośniej nić muzyka, ale to było silniejsze ode mnie. Ne mogłam tego powstrzymać. Miałam ogromną ochotę powiedzieć mu o tym, że od dawna jest jedyną osobą o której tylko śnię i myślę, ale to chyba nie był najlepszy pomysł. Uznałby mnie za kolejną fankę, która leci na niego tylko dlatego, że jest sławny, a ja go kocham za sposób bycia i za to jaki jest naprawdę...
- Jeżeli poczujesz się lepiej chciałbym z tobą zatańczyć. Mógłbym?- spytał głosem niewinnego chłopca, który prosi o cukierka. I tak się właśnie czułam, jak cukierek, którego bardzo pragnie i chce go poczuć blisko siebie...
- Właściwie to już czuję się lepiej - wyszeptałam mu do ucha muskając je delikatnie...- Czułam się jak w niebie, chociaż wokół otaczały mnie kafelki i umywalki, które teraz nie istniały. Był tylko Tom i ja. On sprawił, że nic w tym momencie się dla mnie nie liczyło, a gdy nagle powiedział:
- Możesz zrobić to jeszcze raz? - poczułam, że naprawdę mu się podobam. To było takie bajeczne... i czułam się przy nim tak niewinnie...
- Co zrobić? Oczywiście, że zatańczymy głuptasku - wyszeptałam znowu powtarzając swoją czynność. Było to uczucie niebiańskie. Jakbym dotykała ustami płatka róży, a jednocześnie czułam jego ciepłą dłoń na swoich plecach i było mi z tym tak dobrze...
- No to chodźmy - powiedział przytykając swój nos do mojego. Myślalam, że zaraz nie wytrzymam, a on jeszcze dodał:
- Jesteś najśliczniejszą dziewczyną jaką widziałem. - powiedział, po czym porwał mnie na ręce i zaniósł na parkiet. Nie wiem czemu, ale mu uwierzyłam. Rozsądek mówił co innego, ale postanowiłam kierować się sercem. Nawet nie zdążyłam zapytać dlaczego jest na tej imprezie i skąd ma mój numer telefonu, ani nawet co tutaj robi. Wiedziałam, że na to przyjdzie czas później...