Optymistki są ładniejsze

- Szczęścia można się nauczyć - zapewnia Justyna Dworczyk, coach, ambasadorka szczęścia na co dzień, współpracująca z marką Lancôme, której zapach La Vie est Belle jest jednym z potwierdzeń motta "najatrakcyjniejszą formą piękna jest szczęście".

Optymistki są ładniejsze, bo ich wnętrze jest ładne i to emanuje
Optymistki są ładniejsze, bo ich wnętrze jest ładne i to emanuje© Photogenica

Styl.pl: Czy poczucie szczęścia wpływa na to, jak wyglądamy?

Justyna Dworczyk: - Oczywiście. Szczęśliwych ludzi możemy rozpoznać z daleka, mają oni inne napięcie mięśniowe, inne rysy twarzy. Pojawiające się z wiekiem zmarszczki, odzwierciedlają wyraz twarzy, jaki najczęściej przybieramy. Jeśli jest to wyraz niezadowolenia, pojawią się zmarszczki biegnące od kącików ust w dół.

- Szczęście nie tylko widać, ale również słychać. Osoby szczęśliwe mają zupełnie inny ton głosu, inny sposób mówienia - zazwyczaj pozbawiony pretensji i zaczepnego tonu. Często się uśmiechają Można takie osoby rozpoznać.

Optymistki są ładniejsze?

- No pewnie że tak! Są ładniejsze, bo ich wnętrze jest piękne i to emanuje. Są też sympatyczniejsze, bo nieustannie się uśmiechają. I przede wszystkim same lepiej się oceniają - a ten optymizm w samoocenie jest niezbędny.

Wiele kobiet sądzi, że to uroda jest warunkiem szczęścia. Mówią: "gdybym była piękniejsza, na pewno wszystko by mi się lepiej układało". Jak to jest z tą urodą, gwarantuje szczęście?

- To złożona sprawa. Rzeczywiście wielu ludzi sądzi, że poczucie szczęścia zależy nie od nich samych, ale od zewnętrznych okoliczności. Badania naukowe tego nie potwierdzają. Uroda nie gwarantuje szczęścia, warto jednak zaznaczyć, że ludziom pięknym wiedzie się lepiej. Wiele rzeczy łatwiej im przychodzi, sporo też uchodzi im na sucho. Stosuje się wobec nich zupełnie inne kryteria. Te osoby mogą więcej. Z czego to wynika? Tak chciała natura. Piękno ma przede wszystkim ułatwiać prokreację. Kwiaty są piękne kolorowe i pachnące, aby mieć moc przyciągania.  Zwierzęta mają różnego rodzaju upiększenia, powodujące, że interesuje się nimi partner. U ludzi jest dokładnie to samo. Piękno gwarantuje nam ewolucyjne przetrwanie, chociaż nie gwarantuje poczucia szczęścia.

Czy bycia szczęśliwym można się nauczyć?

- Często mylimy szczęście z tym, co określa się jako fart, czy szczęśliwy zbieg okoliczności. To również określamy słowami "mieć szczęście" i dlatego ludziom wydaje się, że szczęście to coś, co się ma albo nie i na co nie za bardzo mamy wpływ. Ale bycie szczęśliwym ma niewiele wspólnego z fartem. To raczej stan umysłu, styl życia, sposób zachowania.

- Dlatego można uczyć się szczęścia i jest to przede wszystkim nauka szeroko pojętej akceptacji: zarówno siebie jak i tego, co nas otacza tu i teraz.  To także nauka pewnej higieny myśli i zachowań oraz kontroli, samokontroli, dyscypliny. To również nauka dbałości o relacje.

Dyscyplina? To brzmi groźnie...

- Trzeba mieć dyscyplinę emocjonalną i nie doprowadzać do nieustannego przebywania w świecie negatywnych emocji, do zadręczania się. Kobiety potrafią się bardzo szybko zdołować i czasami nie wiedzą, jak z tego wyjść, a niektóre w ogóle nie chcą z tego wychodzić. Ucząc się szczęścia, warto zacząć od najprostszych rzeczy, bez których jednak trudno o dobre samopoczucie, czyli od  racjonalnego odżywiania się  i higieny snu. Ci, którzy się sobą opiekują, maja dużo większe poczucie szczęścia.

Jakie przeszkody (przekonania, nawyki) przeszkadzają nam w osiągnięciu poczucia szczęścia?

- Po pierwsze, o czym już wspomniałam, jest to przekonanie, że szczęście nie zależy od nas. Badania psychologiczne i dowiodły, że nie ma takiego zestawu warunków zewnętrznych, który gwarantowałby nam szczęście. Można mieć świetny związek i być nieszczęśliwym, bo ma się za mało pieniędzy. Można mieć pieniądze i również być nieszczęśliwym. Jeśli więc myślimy o szczęściu, jako o czymś zależnym od okoliczności zewnętrznych na pewno będzie to dużą przeszkodą.

- Kolejny szkodliwy nawyk, to przekonanie o braku wpływu na swoje życie. Ludzie, którzy  je wyznają nie mogą być szczęśliwi, podobnie jak ludzie, którzy zrzucają na innych odpowiedzialność za to, jak wygląda ich życie. Koncentrowanie się na minionych problemach, nieustanne rozpamiętywanie i bezsensowna analiza przeszłości również nie prowadzą do szczęścia. A jednym z naszych najgorszych nawyków jest narzekacwo.

Julia Roberts przez lata mierzyła się z kompleksami. W szkole, ze względu na wydatne usta przezywali ją "żabą". Dziś kochają się w niej całe pokolenia mężczyzn
Julia Roberts przez lata mierzyła się z kompleksami. W szkole, ze względu na wydatne usta przezywali ją "żabą". Dziś kochają się w niej całe pokolenia mężczyznGetty Images/Flash Press Media

Zgodzi się pani z tym, że są ludzie, którzy boją się być szczęśliwi? Bo w dzieciństwie mówiono im "uważaj, po śmiechu przychodzą łzy"...

- To prawda. Takie myślenie jest bardzo mocno zakorzenione w naszym społeczeństwie. Podam taki przykład: Mężczyźni uwielbiają uszczęśliwiać swoje kobiety, niebywała jest jednak zdolność kobiet do trzymania się nieszczęścia. Czasami, pracując z kobietami, pytam "Jak dużo szczęścia jesteś w stanie znieść?". Bo okazuje się, że kiedy to szczęście mamy, to szukamy, co by tu zepsuć.

Może dlatego, że bycie nieszczęśliwą może być o wiele bardziej intensywnym przeżyciem. A szczęście bywa zupełnie prozaiczne.

- Takie podejście uniemożliwia cieszenie się czymkolwiek. To działanie według zasady: "To wszystko wygląda wspaniale, już nie mogę doczekać się rozczarowania". Czasami wybierając się np. na jakąś wycieczkę oglądamy piękne zdjęcia, widzimy wspaniałe obrazy, które mogą stać się naszym udziałem, ale zamiast nastawiać się pozytywnie, my już wietrzymy możliwe rozczarowanie.

- Kobiety mają tendencje do popadania w niekorzystne dla siebie stany emocjonalne i potrafią nimi zarządzać. Jak chcą potrafią z tego wyjść, a czasami planują przebywanie w stanie negatywnej emocji.

Czy to coś im daje?

- To sposób sprawdzenia tego, na ile mamy na to wszystko jeszcze wpływ. Ostatnio jedna z moich przyjaciółek odmówiła spotkania, bo stwierdziła, że do wtorku ma dół. Było to w sobotę. Czy można zaplanować chandrę trwającą konkretnie do wtorku?

- Lubimy "czuć" i jeśli mamy zbyt mało emocji, to potrafimy sobie zafundować właśnie coś takiego. Nie jest to przyjemne, emocja jest negatywna, ale pojawia się "czucie", idzie adrenalina, człowiekowi robi się gorąco. Niektóre kobiety potrafią się nawet uzależnić od negatywnych emocji, ale w jakimś zakresie mamy to wszystkie.

Jak w takim razie zacząć z tego wychodzić? Jaki pierwszy krok doradziłaby pani wszystkim naszym czytelniczkom, które chcą nauczyć się bycia szczęśliwymi?

- Zaczęłabym od tego, żeby się koncentrować na tym, co jest. Na przebywaniu w teraz. Pierwszą rzeczą, którą zawsze proponuję kobietom na moich warsztatach, to wyrobienie w sobie nawyku zadowolenia. Dzień powinien zaczynać się od rytuału, w którym mówimy sobie z czego jesteśmy zadowolone tu i teraz, a zawsze jest coś takiego. Tego zachowania można się nauczyć. Trzeba wstawać rano i myśleć: "Hej, z czego jesteś zadowolona teraz, dzisiaj".

- Drugi nawyk, który proponuję wyrobić, to jest wdzięczność. To idealny rytuał na wieczór. Uczmy się wdzięczności i bądźmy wdzięczni za to, co jest, za to, co mamy. Dzięki temu nauczymy się dostrzegać swoją jakość. Ważna jest też umiejętność powiedzenia sobie, że jest ok. Poklepania się po plecach.  To bardzo smutne, ale brakuje nam niejednokrotnie wewnętrznego przyzwolenia, żeby mówić i myśleć o sobie dobrze.

- Warto jest się zastanowić, co w sobie lubimy. Jakie cechy naszego ciała i umysłu? To pomoże nabrać cennej umiejętności dostrzegania tego, co jest w nas fajne.

- Szczęście jest rodzajem opieki nad sobą. Bycia dla siebie dobrym, a nawet lekkiego pobłażania sobie. Róbmy rzeczy doskonale, bądźmy specjalistami, ale nie przesadzajmy z krytycyzmem.  Psychologowie twierdzą, że dobra kondycja psychofizyczna zależy od delikatnie zawyżonej samooceny połączonej z dobrą oceną rzeczywistości. Oceny rzeczywistości nie należałoby zawyżać, bo to może doprowadzić do opłakanych skutków i podjęcia złych decyzji, ale można, w granicach rozsądku, zawyżyć ocenę swoich możliwości. To prowadzi do sukcesu, dzięki większemu poczuciu sprawczości i chętniejszemu podejmowaniu się wyzwań.

Możemy postanowić "od dzisiaj będę cieszyć się życiem", a potem przychodzi zniechęcenie. Jakie koło ratunkowe proponuje pani w takiej sytuacji?

- Regularność i rutynę. Kiedy ludzie przechodzą poważne kryzysy, polecamy im, śpij odpowiednią ilość czasu, wstań rano, umyj się, jedz regularnie, zachowaj porządek dnia. To zawsze stawia na nogi - regularność, dyscyplina i powtarzalność nawyków. To lepsze niż psychotropy. To daje nam pewien fundament, ramę, które pozwolą nam odbudować nasze życie i na powrót wprowadzić w nie szczęście.

Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas