Reklama

Pełnia szczęścia

Ma trójkę dzieci, niesamowitego męża, wydała właśnie trzecią płytę, a uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Jak ona to robi? Magda Steczkowska ma bardzo prostą odpowiedź.

Małgorzata Turnau, Styl.pl: 24 lutego ma premierę twoja nowa, już trzecia, płyta o pięknym tytule "Pełnia".  To jest pełnia szczęścia?


Magda Steczkowska: - Pełnia szczęścia, pełnia wszystkiego.

Ile piosenek znalazło się na tym albumie?

- Ostatecznie stanęło na jedenastu, choć nie było łatwo wybrać.

Kto pisał teksty, a kto muzykę?

- Dziesięć tekstów jest moich, a jedenasty (dosłownie jedenasty, bo taki numer ma na płycie) jest autorstwa Pauliny Przybysz. Ponownie się do niej zwróciłam, ponownie mnie nie zawiodła. Paulina jest moją ulubioną tekściarką, która pisze teksty błyskawiczne i przecudne.

Reklama

- Muzyka natomiast tym razem w większości Tomasza "Banana" Banasia i trzy utwory autorstwa Piotra Siejki, który jest również producentem płyty.  I uważam, że udało nam się stworzyć coś wyjątkowego. 

- Tomek, który do tej pory stał tak troszeczkę z boku i był głównie gitarzystą, postanowił się bardziej zaangażować, a jest to człowiek, którego melodie zawsze bardzo do mnie trafiały. Napisał mnóstwo hitów dla Piaska, De Mono, Ewy Bem i wielu innych wykonawców. Czy dla nas również stworzył hity? To się okaże. Ale z tych wszystkich utworów, które przysyłał, tylko jeden został odrzucony. Cała reszta przyjęta, ponieważ w 100 procentach przemówiły do mojej wrażliwości.

W jakim klimacie utrzymana jest nowa płyta? Czeka nas jakieś zaskoczenie?

- Przeczytałam gdzieś ostatnio, że Andrzej Piaseczny, którego bardzo cenię, powiedział, że "nie pojechał do Ameryki, żeby odkrywać Amerykę". I taka jest prawda,  ja też nie nagrałam płyty, żeby pokazać jakie nowe brzmienia są na świecie. Nie tędy droga. Dla mnie zawsze najważniejsza jest melodia i to, żeby w tym utworze było "coś". Co? To jest bardzo ulotne i nie jestem w stanie tego określić.

Umiałabyś jednoznacznie określić gatunek muzyczny, w którym utrzymana jest "Pełnia"?

- Jeśli chodzi o to, czy to jest rock, czy roll, czy coś jeszcze, to jest to oczywiście pop. Ale myślę, że kilka utworów, które są zdecydowanie mocniejsze, zwłaszcza od tego, co było na płycie "Cuda", może być sporym zaskoczeniem, dla tych którzy moją poprzednią płytę poznali. Szczególnie pierwszy utwór, singiel "Nie prowokuj mnie" to jedna z piosenek na płycie, które podnoszą mi poziom adrenaliny.

Nie prowokuj mnie do czego?

- Do wszystkiego. Uważaj sobie, nie prowokuj mnie, bo och... (śmiech). To jest mój tekst i, o dziwo, bardzo łatwo przyszło mi napisanie go.

A to nie przychodzi ci z łatwością?

- Nie, jest bardzo ciężko. Pisanie tekstów zrodziło się u mnie nagle i nieoczekiwanie. I sama do dziś jestem zadziwiona tym faktem. Kiedy ktoś pyta, czy uważam, że napisałam dobre teksty, nie umiem odpowiedzieć. Nie mam pojęcia - na pewno najlepsze, jakie potrafiłam. Bardzo się starałam.

- Jedne przyszły mi z ogromną łatwością, inne z wielkim trudem.  Nad piosenką "Pewność" Pauliny Przybysz męczyłam się parę miesięcy, stwierdziłam, że to jest dla mnie nie do przejścia i wysłałam to Paulinie, która napisała tekst w dwa dni.

- Wyznaję zasadę, że jak mam problem z tekstem, nie mogę przebić się przez jakiś mur, który przede mną wyrasta, to bez żalu oddaję go komuś, o kim wiem, że sobie lepiej poradzi.

A który tekst jest dla ciebie najważniejszy?

- Najbliższy mi jest utwór "Droga". Emocjonalnie bardzo ciężki. Graliśmy go już kilkakrotnie na koncertach i widzę, że robi, nieskromnie powiem, ogromne wrażenie na słuchaczach. To jest ballada, ale jaka... to lepiej posłuchajcie sami, bo mi mówić o niej jest ciężko, śpiewać jeszcze gorzej. Za to później czuję się wspaniale.

Co się zmieniło w twoim życiu - zawodowym i prywatnym - od czasu wydania poprzedniej płyty?

- Przede wszystkim urodziłam kolejną córeczkę. Trzecią! Antoninkę, która właśnie kończy roczek. W ostatnich dniach nauczyła się chodzić, jest strasznym zbójem, jak moje pozostałe córy. Ja po prostu nie mogę mieć grzecznych dzieci. Ale kocham je nad życie i jestem mamusią pełną gębą.

- Poza tym nie mam już czasu na nic. Bo jak się ma trójkę dzieci, to naprawdę nie ma się już w ogóle czasu. Zwłaszcza, jeśli chce się być z tymi dziećmi jak najwięcej.

- Zmieniło się również moje podejście do działań związanych z zawodem.  Przy "Cudach", mojej poprzedniej płycie, dałam wolną rękę firmie fonograficznej, z którą podpisałam kontrakt. Przy tej płycie całą promocję robię sama i myślę, że tak jest lepiej. Mogę to bardziej kontrolować i obie strony są zadowolone. To oczywiście kosztuje mnie dużo więcej pracy, nerwów, czasem bardzo przykrych rozmów, czasami wręcz przeciwnie. Ale jedno jest pewne - jak chcesz liczyć na kogoś, licz na siebie.

- Bardzo mocno wierzę w to, co robię. I mimo różnych głosów na "nie", myślę że ludzie są bardzo otwarci na nowe, tylko nie zawsze mają możliwość do tego dotrzeć. Jeżeli uda mi się pokazać jak najszerszej publiczności to, co robię, będę zachwycona. Bardzo żałuję, że nie zaangażowałam się w sprawy promocji przy poprzedniej płycie.

Co ci daję siłę, skąd masz w sobie tyle wytrwałości, żeby ciągle iść do przodu ( i to nie po trupach)?

- Głównie chodzi o to, że jestem przekonana, że to jest to, co chcę robić, co kocham. To jest podstawa.  Oczywiście czasem mam chwile zwątpienia, na szczęście rzadko. Bardzo pomocny jest wtedy Facebook, gdzie wpisujesz "Nie mam sił" i nagle dostajesz ogromne ilości wpisów - "Jak to? Ty? Niemożliwe!".

- Tak naprawdę  siłą i motorem do działania jest moja rodzina. To jest moja podpora - dzieciaki, mąż, który jest muzykiem. Bez niego nie byłabym w stanie zrobić nawet połowy tych rzeczy. To nie o to chodzi, czy zaśpiewałabym tak czy inaczej,  ja po prostu ani organizacyjnie, ani fizycznie nie byłabym w stanie tego wszystkiego unieść.  On jako kierownik muzyczny zespołu i mózg  całej operacji jest w stanie to ogarnąć.

Mówisz, że na nic nie masz czasu, a mimo koncertów, promocji i trójki dzieci, udało ci się jeszcze polecieć do Nowego Jorku w charakterze... modelki na konkursie fryzjerskim.

- To były moje wakacje (śmiech)! A mój mąż wspiął się na wyżyny, ponieważ został sam z dziećmi na całe 6 dni.

Poczekaj, powtórzymy to: mężczyzna został sam z trójką dziewczynek, w tym dwiema malutkimi przez 6 dni.

- Brak mi było słów uznania, zgodził się na to bez mrugnięcia okiem. A wyjazd był ukłonem w stronę moich przyjaciół , Pawła Okuniewskiego i Marcina Kulaka. Paweł dba o moje włosy, jemu zawdzięczam to, że wyglądam człowiek, a przynajmniej się staram. Spytał mnie, czy mogłabym być jego modelką, a ja ze względu na naszą przyjaźń, zgodziłam się. Szczerze mówiąc nie wydawało mi się, że możemy wygrać w Polsce i lecieć do Stanów (śmiech). Bardzo się cieszyłam ze względu na Pawła, bo to jest fajna przygoda, ale nie moja bajka.

Łączysz mnóstwo obowiązków zawodowych, rodzinnych i domowych. I jesteś uśmiechnięta. Jaka jest tajemnica?

- Nie ma. Po prostu mam fajnego męża. Nie ma innego sposobu.

Małgorzata Turnau

 

 

 

 


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy