Polityka to nie wszystko
Felietonistka "The Washington Post". Laureatka Pulitzera. Żona Radosława Sikorskiego. Teraz Anna Applebaum debiutuje w roli autorki książki kulinarnej "Przepisy z mojego ogrodu".
Przyjechała do Polski w 1988 r. Po roku miała wracać do USA, ale razem z Radosławem Sikorskim wybrała się do Niemiec oglądać upadek muru berlińskiego. Wrócili jako para. Teraz mieszkają w dworku w Chobielinie pod Bydgoszczą. Tam dziennikarka zajmuje się ogrodem warzywnym i eksperymentuje z polską kuchnią.
PANI: Gotowanie to temat godny laureatki Pulitzera?
Anna Applebaum : - Oczywiście pisanie o kuchni jest mniej poważne niż o polityce, ale to nie znaczy, że nie warto tego robić. Wszyscy musimy jeść, a ja gotując, relaksuję się po dniu ciężkiej pracy.
„Przepisy z mojego ogrodu” zostały napisane na rynek amerykański. Uważa pani, że w Stanach może się spodobać polska kuchnia?
- Pomysł wyszedł od współautorki tej książki, pisarki i blogerki politycznej Danielle Crittenden. W Stanach polska kuchnia jest właściwie nieznana. Postanowiłyśmy to zmienić. Zaczęłyśmy gotować dla naszych amerykańskich znajomych i sprawdzałyśmy, co im smakuje. Powodzeniem cieszyły się dziczyzna i bigos.
Od razu polubiła pani nasze jedzenie?
- Tak, jestem nim zauroczona. Sama zaczęłam gotować dopiero po przeprowadzeniu się na wieś. Gdy mieszkaliśmy z mężem w Warszawie, nie miałam na to czasu. W Chobielinie sięgnęłam po książki kucharskie z polskimi przepisami. Nie miałam innego wyjścia, bo w latach 90. w sklepach nie było jeszcze zbyt wielu egzotycznych produktów. Musiałam nauczyć się przyrządzać dania z tego, co było wtedy dostępne, np. buraków.
A co jadło się w pani domu rodzinnym?
- To była kuchnia typowo amerykańska. Pamiętam, że w latach 70. moja mama przyrządzała potrawę, która dziś wydaje mi się straszna – chicken a'la king, czyli kurczak podawany na toście. Poznałam też trochę potraw kuchni żydowskiej, które moja babcia ze strony ojca przygotowywała na święta.
Pani babcia urodziła się już w Stanach, ale jej rodzice przyjechali do Ameryki z terenów, które niegdyś były polskie.
- Mój pradziadek pochodził z Kobrynia, który wtedy należał do carskiej Rosji, w okresie międzywojennym do Polski, a dziś znajduje się na zachodniej Białorusi. W latach 90. pojechałam zwiedzić tamte okolice, a całą podróż opisałam w mojej pierwszej książce „Między Wschodem a Zachodem”. To jednak nie sprawiło, że poczułam się „tutejsza”. Jestem z Waszyngtonu, nie z Kobrynia.
Karierę dziennikarską zaczynała pani od tekstów o Polsce, które publikowała pani w amerykańskiej prasie. Dzisiaj nasz kraj też jest interesującym tematem?
- Nie zajmuję się polską polityką. Na pewno interesujące są tematy dotyczące kultury czy gospodarki. Mnie jednak zainspirowała świetna polska kuchnia i to jej poświęciłam swoją najnowszą książkę.
Skoro polska polityka to nudny temat, to co jest interesujące?
- Obecnie fascynuje mnie północna Afryka: Tunezja, Egipt, Libia. Dlatego bardzo żałuję, że nie mówię po arabsku. Niedawno byłam w Libii i planuję tam wrócić za kilka miesięcy.
Może zatem czas na książkę inną niż kucharska?
- Piszę taką, która opowiada o okresie stalinizacji. Szukam powiązań między tym, co działo się wtedy, a tym, co mamy teraz. Pracuję nad nią już od pięciu lat i właśnie kończę. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się ją wydać.
Rozmawiała Iga Nyc
------
Anna Applebaum-Sikorska - amerykańska pisarka i publicystka, felietonistka „The Washington Post” oraz „Slate”. Była warszawską korespondentką „The Economist” i zastępczynią redaktora naczelnego tygodnika „The Spectator”. Za książkę „Gułag” otrzymała w 2004 roku Nagrodę Pulitzera. Jest żoną Radosława Sikorskiego. Mają dwóch synów: Aleksandra i Tadeusza.
PANI 12/2011