Różowa bitwa

Indyjski Gang Różowego Sari (Gulabi Gang) to zjawisko, o którym sporo się dziś mówi.

Sampat Pal Devi zaczynała w pojedynkę. Dziś ma już 200 tysięcy zwolenniczek
Sampat Pal Devi zaczynała w pojedynkę. Dziś ma już 200 tysięcy zwolenniczekAFP

Nazwa jest myląca - organizacja nie ma żadnych przestępczych powiązań. Zrzesza kobiety (obecnie już około 200 tysięcy!), które nie chcą się godzić na przemoc domową, złe traktowanie lub wyzysk.

Co robią członkinie "gangu"? Gdy dochodzi do nich informacja o mężu, który bije żonę, albo o policjancie, który odmówił wszczęcia sprawy w związku z gwałtem na nastolatce, zwołują się, wkładają różowe sari (to rodzaj ich umundurowania), biorą w ręce kije i wyruszają interweniować. Kije to raczej dodający im powagi rekwizyt. Kobietom zazwyczaj udaje się załatwić sporne sprawy polubownie, a słyną ze skuteczności. Na początku zajmowały się jedynie obroną prześladowanych kobiet, ale dziś organizacja walczy też z korupcją urzędników i innymi nadużyciami władzy.

Gdy o członkiniach ruchu nakręcono film, który był prezentowany na międzynarodowych festiwalach, z Gangiem Różowego Sari zaczęli się też liczyć indyjscy politycy. A niedawno ukazała się książka Gang Różowego Sari amerykańskiej dziennikarki Amany Fontanelli-Khan o dokonaniach Gulabi Gangu (dostępna już w polskim tłumaczeniu).

Na pomysł założenia Gangu Różowego Sari wpadła charyzmatyczna Sampat Pal Devi
Na pomysł założenia Gangu Różowego Sari wpadła charyzmatyczna Sampat Pal DeviAFP

Anna Jasińska

Twój STYL 6/2014

Twój Styl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas