Taką lekcję twoje dziecko powinno dostać
Do Sejmu trafił projekt obywatelskiej inicjatywy Stop Pedofilii, który wprowadza do kodeksu karnego nowe przestępstwo - nauczania seksualnego. Ta ustawa jest odpowiedzią na postulaty wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej zgodnej ze standardami WHO. Czy jest w nich coś naprawdę niepokojącego?
Magdalena Tyrała: Czym jest edukacja seksualna i jaki jest jej cel?
Prof. Bassam Aouil, seksuolog: - Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) oznacza naukę o kognitywnych, emocjonalnych, społecznych, interaktywnych i fizycznych aspektach seksualności. Szeroko pojęta edukacja seksualna obejmuje między innymi socjalizację seksualną, jak i wspomaganie rozwoju seksualnego, w tym tożsamości seksualnej dziecka. Zgodnie z takim podejściem edukacja seksualna powinna mieć miejsce od najwcześniejszych lat rozwoju dziecka.
Jaki jest obecnie poziom polskiej edukacji seksualnej w szkole? Czy Polsce częściej jest ona mitem, czy może jednak coraz częściej faktycznymi zajęciami, na których edukator przekazuje rzetelną i dostosowaną do wieku wiedzę na temat seksualności?
- Aktualnie w Polsce, zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji narodowej z dn. 02.06.2017, prowadzone są zajęcia "wprowadzenie do życia w rodzinie". Z założenia mają one odbywać się w klasach od IV-VIII szkoły podstawowej i w szkołach ponadpodstawowych. Zajęcia nie są obowiązkowe, rodzic może zatem nie wyrazić zgody na udział w nich. Na realizację zajęć z WDŻ w każdym roku szkolnym przeznacza się 14 godzin, w tym po pięć godzin z podziałem na grupy dziewcząt i chłopców. Często odbywają się na pierwszej czy ostatniej godzinie lekcyjnej.
- Wg raportu Ponton przeprowadzonego w 2016 r., zajęcia WDŻ prowadzą głównie nauczyciele biologii, przyrody, ekologii (31 proc.), historii, WOS-u (21 proc.). Lekcje były też prowadzone przez nauczycieli innych przedmiotów jak religia, j. polski. Materiały dydaktyczne nie wzbudzały zainteresowania, przekazywana wiedza była niemerytoryczna, powierzchowna. Młodzież woli poszukać odpowiedzi na dręczące ich pytania w internecie, niż spędzać czas na nudnej lekcji w szkole.
Jaki jest zakres tematyczny tychże zajęć?
- Tematy, jakie były poruszane w trakcie zajęć to: dojrzewanie (78 proc.), budowa ciała swojej płci (72 proc.), budowa ciała płci przeciwnej (64 proc.), rodzina i związki (62 proc.), naturalne metody planowania rodziny (52 proc.), antykoncepcja (52 proc.), (higiena intymna (45 proc.), ciąża (45 proc.), profilaktyka (44 proc.), przemoc seksualna i asertywność (23 proc.), cyberprzemoc/pornografia (16 proc.), źródło wiedzy i wsparcia (15 proc.), inne, ale dotyczące seksualności (10 proc.), gender (4 proc.). Wiedza, która nie dotyczyła edukacji seksualnej - 16 proc.. Według uczniów w rzeczywistości takie zajęcia nie spełniają ich oczekiwań i w związku z tym spora grupa spośród nich często prosi rodziców o zwolnienie z tych zajęć.
Na wznowionym po wyborach posiedzeniu Sejmu jednym z punktów ma być pierwsze czytanie projektu obywatelskiej inicjatywy Stop Pedofilii, który wprowadza do kodeksu karnego nowe przestępstwo: nauczania seksualnego. Ta ustawa jest odpowiedzią na postulaty wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej zgodnej ze standardami WHO. Dlaczego "Standardy edukacji seksualnej w Europie" wzbudzają tyle kontrowersji?
- Według autorów i zwolenników projektu obywatelskiej inicjatywy Stop Pedofilii, obecne przepisy nie chronią dzieci w stopniu wystarczającym przed wszystkimi zachowaniami o charakterze pedofilskim. Co więcej, ich zdaniem również edukacja seksualna prowadzona według standardów WHO zachęca nieletnich do podejmowania aktywności seksualnej, a tym samym jest, zgodnie z ich interpretacją, drogą do rozpowszechnienia pedofilii. Nie jest to oczywiście prawdą. Jest absolutnie odwrotnie.
- Z raportu WHO, który powstał na podstawie wyników badań nad edukacją seksualną w szkołach europejskich jednoznacznie wynika, że właśnie te zajęcia przyczyniają się do opóźnienia czasu inicjacji seksualnej, częstszego stosowania antykoncepcji, zmniejszenia liczby ryzykownych zachowań seksualnych, czyli de facto taka edukacja seksualna stanowi najlepszą profilaktykę przed wykorzystaniem seksualnym dzieci i młodzieży.
- Najlepszym sposobem, by chronić dzieci przed pedofilią jest zatem właśnie edukacja seksualna. Dzieci uczą się za jej pośrednictwem odróżniać dobry od złego dotyku, rozwijają się u nich kompetencje obrony intymności w relacjach społecznych.
Zapewne najwięcej kontrowersji wzbudziła matryca edukacji seksualnej. Stanowi ona przegląd tematów, które powinny zostać omówione w poszczególnych grupach wiekowych. Jest też do niej szczegółowa instrukcja. Czy zgodnie z pana wiedzą jest w niej coś niepokojącego?
- Opracowana matryca ma na celu zapewnić zdrowy i harmonijny rozwój psychoseksualny dziecka oraz przygotować dzieci do pozytywnego radzenia sobie z wyzwaniami rozwoju biologicznego, społecznego i emocjonalnego na poszczególnych etapach. Matryca w tym kontekście ma rozwijać u dzieci wiedzę i kompetencje, a efekt w dużym stopniu zależeć będzie od kompetencji prowadzących te zajęć oraz klimatu, w którym zostaną one prowadzone.
- Tematy poruszone na zajęciach zapisane w matrycy mają na celu przygotować dzieci do zmian zachodzących w ich ciele i psychice, pomóc zrozumieć, jakie są plusy i minusy takich lub innych zachowań itd. Absolutnie nie chodzi o to, aby zachęcać je do jakichkolwiek zachowań seksualnych.
Cała batalia toczy się wokół wytycznych WHO, które mówią o tym, iż edukację seksualną należy rozpoczynać przed czwartym rokiem życia dziecka. Jest oczywiście cała instrukcja jak ją prowadzić. Czemu niektórzy mogą się bać tego pomysłu?
- Edukację seksualną należy rozpocząć jak najwcześniejszej i musi być ona odpowiednio dostosowana do rozwoju biologicznego, poznawczego, emocjonalnego i społecznego dziecka. Należy według mnie zrozumieć "instrukcję prowadzenia zajęć" wyłącznie, jako sugestie ekspertów, które muszą być dobrze przemyślane i szeroko konsultowane, a także odpowiednio opracowane pod względem dydaktycznym. Liczy się przede wszystkim osiągniecie celu przy dobrej współpracy rodziców i innych instytucji społecznych ze szkołą.
Czy faktycznie na Zachodzie elementem edukacji seksualnej jest nauka dzieci masturbacji?
- Absolutnie nie, jest to tylko interpretacja. Głównym celem edukacji seksualnej jest kształtowanie u dzieci i młodzieży zdrowego i pozytywnego podejścia do seksualności oraz do zachowań seksualnych w taki sposób, aby te zachowania nie były szkodliwe i nie zagrażały rozwojowi i funkcjonowaniu psychospołecznemu dziecka.
Edukacja seksualna zgodna z wytycznymi standardów edukacji seksualnej w Europie nazwana została promocją rozwiązłości seksualnej dzieci i młodzieży i zagrożeniem dla polskiej rodziny przez autorów projektu ustawy. Czy w jakikolwiek sposób może ona stanowić takie zagrożenie?
- Rzetelna i właściwa edukacja seksualna z pewnością nie stanowi zagrożenia dla nikogo, z wyjątkiem tych, którzy myślą o wykorzystywaniu dzieci i młodzieży oraz tych, dla których ta wiedza sama w sobie jest traktowana, jako zagrożenie. Statystyczna polska rodzina na ogół nie posiada kompetencji, które pozwoliłyby jej przeprowadzić socjalizację seksualną swoich dzieci, nie jest też przygotowana do tego, by rozmawiać z nimi na temat seksu i zachowań seksualnych. Dlatego też istnieje wyraźna potrzeba profesjonalnego wsparcia w tym kierunku dla dobra dzieci i ich przygotowania do funkcjonowania w dorosłości.
Jeśli owa ustawa wejdzie w życie, oznacza to koniec edukacji seksualnej w Polsce. Jakie mogą być tego konsekwencje? Internet przejmie tę funkcję.
- Jednoznacznie. Dzieci i młodzież mają swoje potrzeby i mają prawo wiedzieć wszystko na temat swojej seksualności i seksie, na odpowiednim dla swojego rozwoju poziomie. Z jednej strony kieruje nimi ciekawość, z drugiej są pod presją okresu dojrzewania. Mają do tego prawo także w związku z tym, że kształtują w ten sposób własną tożsamości seksualną. Brak rzetelnego, systematycznego, zorganizowanego i zaufanego źródła wiedzy spowoduje, że dzieci i młodzieży będą szukać wiedzy i informacji, przede wszystkim w Internecie, często na podstawie komercyjnych materiałach pornograficznych, a my dobrze wiemy, że pornografia w Internecie jest najgorszym źródłem edukacji seksualnej.
- Aktualne wyniki badań Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę realizowanych w 2017 na zlecenie Ministerstwa Zdrowia pokazują, jaki jest aktualny obraz korzystania z pornografii wśród młodzieży w wieku od 11 do 18 lat. Jest on absolutnie przerażający. Aż 43 proc. dzieci i młodzieży w Polsce miało kiedykolwiek kontakt z pornografią lub materiałami o treści seksualnej. Częściej kontakt z pornografią mają chłopcy (50 proc.) niż dziewczyny (36 proc.). Odsetek nastolatków mających styczność z pornografią rośnie wraz z wiekiem (od 21 proc. w wieku 11-12 lat do 63 proc. w wieku 17-18 lat). 18 proc. nastolatków w Polsce ma kontakt z pornografią co najmniej raz w tygodniu, w tym 8 proc. - codziennie.
- Pornografia w Internecie, z której korzystają dzieci i młodzieży już jest ogromnym zjawiskiem i stanowi poważne zagrożenie dla ich zrównoważonego rozwoju psychoseksualnego i społecznego. Zatem skalę tego, co się stanie, gdy zabraknie edukacji seksualnej, możemy sobie już wyobrazić.
* Bassam Aouil jest wielokrotnym profesorem nadzwyczajnym UKW w Bydgoszczy, prezesem ZG Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego