Traktat o szczęściu

Następuje liberalizacja życia. Przykłady? Dwudziestopięciolatka, która nie miała męża, jeszcze kilkanaście lat temu była starą panną, a dziś jest seksowną singielką - mówi profesor Rafał Ohme.

Iluzja powinna nas unosić ponad ziemią, ale niezbyt wysoko, bo możemy stracić kontakt z rzeczywistością
Iluzja powinna nas unosić ponad ziemią, ale niezbyt wysoko, bo możemy stracić kontakt z rzeczywistością© Photogenica

PANI: Poczucie szczęścia rodzi się w mózgu. Mamy na nie wpływ czy to raczej sprawa genów?

Prof. Rafał Ohme: - Mózg jest tworem, który powstał na bazie konkretnego genotypu. Teoretycznie wszystko mamy więc wrodzone. Na szczęście jest on jak wspaniałe mieszkanie, którego umeblowanie i kwestia porządku zależą od nas, naszych rodziców i od środowiska, w którym żyjemy. A także od książek, które przeczytaliśmy. Bywają więc mózgi niczym wielkie, chłodne zamczyska, i jak przytulne mieszkanka.

Szczęściem jest trwałe, pełne i uzasadnione zadowolenie z życia - tak brzmi definicja sprzed kilku dekad sformułowana przez znanego filozofa, prof. Władysława Tatarkiewicza. Nadal aktualna?

- Uważam, że ponadczasowa. Ale zadowolenie z życia wcale nie musi być obiektywne. Patrzymy na szczęśliwą koleżankę z działu i nie możemy uwierzyć: żyje w stresie wywołanym pracą, ma problemy w małżeństwie, a jednak chodzi radosna! Najważniejsza jest bowiem percepcja. Jeżeli dla tej koleżanki wszystko jest OK, to będzie takie, nawet jeśli mądrzy lekarze określą to jako iluzję, oderwanie od rzeczywistości. Tu ważna uwaga: ta iluzja powinna nas nieco unosić ponad ziemią, ale niezbyt wysoko, bo możemy stracić kontakt z rzeczywistością.

A więc szczęście trzeba kontrolować?

- Tak. Najbezpieczniej jest lewitować, byle nie szybować w chmurach!

Albert Einstein wymyślił równanie: A=X+Y+Z, gdzie A to szczęście, X - praca, Y - rozrywki, a Z... sztuka trzymania języka za zębami.

- Znając jego życie prywatne, nie dziwię się, że wprowadził Z... (fizyk miał skomplikowane życie uczuciowe - przyp. red.). X, czyli praca, oznacza w tym wypadku wykorzystanie talentów, choć niekoniecznie wielkie zarobki, bo można być szczęśliwym wolontariuszem albo robić najlepszą jajecznicę. To też talent. Talenty to takie linie kredytowe, które dał nam albo Bóg, albo Absolut, więc jeśli je zmarnujemy, to odbije się nam wielką czkawką. Y - element zabawy (także nagrody) - jest niezwykle ważny, niestety w Polsce wciąż niedoceniany. To pewnie konsekwencja podejścia do spraw religijnych - apoteoza cierpienia bywa nam bliska. Popatrzmy na protestantów. Oni wierzą, że jeśli ktoś jest szczęśliwy i bogaty, to znaczy, że Bóg mu sprzyja.

Nieprzypadkowo więc w gronie najszczęśliwszych narodów świata według danych ONZ są kraje protestanckie, jak Dania i Finlandia.

- Panuje tam jednocześnie kult pracy i zabawy jako nagrody: "Zróbmy coś i cieszmy się z tego, nie traktujmy siebie śmiertelnie poważnie!".

- Z równania Einsteina zostało nam jeszcze Z - trzymanie języka za zębami, czyli: powiedzieć mniej, to powiedzieć więcej. Zamiast 30 faktów lepiej podać dobitnie trzy, ale za to znaczące. To spowoduje, że będziemy się lepiej z sobą komunikować. Bo jeśli potrafię powiedzieć coś ważnego drugiej osobie i ona zrozumie prawidłowo moje intencje, będę szczęśliwszy.

Według ostatnich badań CBOS, my, Polacy, jesteśmy najszczęśliwsi od 25 lat. Mimo kryzysu, podwyżek cen?

- Uważam, że od XVI wieku aż do teraz nigdy w Polsce nie było tak dobrze. Po raz pierwszy od ponad 60 lat w historii nie mamy wojny! Mieszkamy w wolnym kraju i możemy robić wszystko, co nam się żywnie podoba, jeśli nie łamiemy prawa i nie krzywdzimy innych. Możemy sięgać gwiazd: zawodowo i społecznie. Następuje liberalizacja życia. Przykłady?

- Dwudziestopięciolatka, która nie miała męża, jeszcze kilkanaście lat temu była starą panną, a dziś jest seksowną singielką. Dodajmy do tego dostatek, możliwość podróżowania po świecie itd. Jednak nasz mózg ma taki system, że błyskawicznie przyzwyczajamy się do nowości, uznając je za nowy standard. Przestajemy się nim cieszyć dość szybko. Chcemy wyższego. To jest pułapka, na którą warto uważać.

Kiedyś panował pogląd, że jeśli deklaruję się jako osoba szczęśliwa, to kuszę los.

- Tak, tak... Wszyscy znamy te przesądy, złe spojrzenie sąsiada itd. Pozytywna afirmacja, szukanie szczęścia w drobnostkach i umiejętność nazywania go przychodzą do nas z Dalekiego Wschodu. A więc: jestem szczęśliwy, bo mam nad sobą słoneczne, bezchmurne niebo i mogę iść do pracy na własnych nogach. Smakowanie życia zamiast zaciskania zębów i wiecznego poświęcania się - przecież to nic innego jak buddyzm...

- Najnowszy trend mówi o tym, że trzeba cieszyć się życiem, pielęgnować drobne radości, doceniając drobiazgi. Wtedy poczujemy spełnienie.

Jak sprawdzić, czy jestem szczęśliwa?

- Są dwa sposoby: "na listę" i "na śpiocha". Pierwszy: zrób listę 10 znajomych i zaznacz tych, których uważasz za szczęśliwych. Potem zastanów się, kto z tego grona jest szczęśliwszy od ciebie. Będziesz zdziwiona, bo okaże się, że jesteś liderką.

- Druga metoda: w niedzielę rano, gdy partner jeszcze smacznie śpi, popatrz przez okno i pomyśl, czy jest ci dobrze, czy nie. To samo zrób w kolejną niedzielę, w następną itd. Jeśli kilka razy z rzędu masz ten sam negatywny odczyt, nie smuć się, tylko uznaj, że czas na zmiany. Zrób plan i działaj. Wypłyń z bezpiecznej przystani, smakuj życie i się nim ciesz!

PANI 10/2013

-----

Rafał Ohme - profesor nadzwyczajny SWPS w Warszawie oraz Uniwersytetu Renmin w Pekinie. Laureat stypendium Fulbrighta. Jest ekspertem w dziedzinie emocji i podświadomości. Z jego odkryć korzystają firmy badawcze m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Chinach i Japonii. Na studia w Stanach zarobił grając na gitarze w barach Chicago.

PANI
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas