Wisła moja miłość - Na potrzeby konkursu "Pisanie ma styl"
Wisła moja miłość Wisło moja, Wisło stara. Co tak smutno płyniesz? Skąd tej wody nazbierałaś? Mów, nim w morzu zginiesz - Danielewski Ignacy.
Wisła moja miłość
Wisło moja, Wisło stara. Co tak smutno płyniesz ? Skąd tej wody nazbierałaś ? Mów, nim w morzu zginiesz - Danielewski Ignacy
To nie był mój wymarzony Maj. Stojąc przy murach obronnych Bramy Grudziądzkiej powstałej jeszcze w drugiej połowie XIII wieku na Chełmińskiej ziemi spoglądałem na miasto Świecie jarzące się w spokojnym blasku swoich ulicznych latarni. Wisła jak co dzień - spokojna, ale z zapałem rwąca w swoim ulubionym kierunku. Tylko mój kierunek drogi urwał się nagle. Sześćdziesiąt lat życia – żona, dwoje dzieci i rozwód. Stanąłem w miejscu nie wiedząc, w którą stronę płynie Wisła. A może płynie w złą? A gdyby tak popłynęła w przeciwną, to na pewno wszystko byłoby dziś inne - ludzie, przydrożne jej miasta, dzieci. Wszystko byłoby na odwrót. Wszystko.
A może jeszcze raz przejdę pod Bramą Grudziądzką jak za dawnych lat, z jedną tylko różnicą. Nie pozwolę odejść mojej jedynej miłości, którą wtedy tam ujrzałem.
Miała 17 lat i piegi na nosie, była ucieleśnieniem miłości i wszystko się zgadzało, bo to właśnie Chełmno – miasto zakochanych. To była sekunda, czar, magia - stało się – zakochałem się w mieście miłości i ta miłość pozostała w sercu do dziś, pomimo innej drogi, którą zmuszony byłem wtedy obrać.
Baczność! Czy wy sobie ze mnie kawalerze żartujecie ! – krzyknął ze wszystkich sił jakie mu chyba „ Bozia ” dała nasz generał.
Buty ! Buty pastuje się codziennie ! Tak więc dziś szeregowy Smułka wypastujesz buty wszystkim, chociażby miało to trwać do porannego apelu !
I tak zaczęła się dwu letnia szkoła życia. Apele, buty, gotowanie, strzelanie, czołganie i moja Chełmińska miłość, która nie pojawiła się, ani nie napisała od przysięgi. Może coś się stało - złego ?
Szeregowy Smułka ! Szeregowy Smułka ! - krzyknął po raz drugi generał.
Szeregowy Smułka - powiedział łagodnym głosem. Czy Wy do jasnej cholery zejdziecie kiedyś na ziemię ! – wykrzyczał to tak głośno, że, aż echo powtórzyło jego słowa dwa razy. Czy Wy wiecie o tym, szeregowy Smułka, że jak babie da się trochę luzu, to zawsze innego psa wywęszy ! Nie było jeszcze takiego, co by z wojska wrócił i ukochanej z innym w łóżku nie zastał ! Wybijcie ją sobie z głowy ! A teraz baczność, na ramie broń ! To nie jest przedszkole ! To jest armia polska, która ma bronić kraju, a nie bab pilnować do qr…y nędzy– przeklął na końcu generał.
Przyjeżdżam nad Chełmińską Wisłę co weekend, z myślą, że może gdzieś ją spotkam - na ulicy, w kawiarni, w sklepie z butami. Jutro minie 37 my rok moich podróży, a ja wciąż o niej myślę, wciąż ją kocham, wciąż nie rozumiem co się stało.
Stefan, podaj mi tę miskę z praniem – głos Jadwigi rozbrzmiewał w oknie.
Już idę kochanie i oddaj mi dziecko, bo jeszcze jego z bielizną do sznurka przyczepisz – powiedział radośnie męski głos.
Patrzyłem na tę scenę ze łzami w oczach, ukrywając się za szybą sklepowej witryny. Nie miałem odwagi wejść. Nie miałem odwagi zapytać, co się stało. Byłem dla niej nikim, w przeciwieństwie do jakiegoś tam Stefana, zapewne jej męża i tego małego bobasa na jej smukłych rękach.
Jak zawsze była piękna i drobnej postury, długie blond włosy owijały jej łabędzią szyje. Co ja bym dał, żeby znów poczuć ją w swoich ramionach. Modliłem się o to, żeby była moja, nie ważne jak by się to stało, ale robiłem to przez 37 lat.
Synu, mógłbyś mi pomóc, bo ja w tym Internecie, to zupełnie jestem zgubiony – powiedziałem do mojego już 20 –to letniego potomka.
- Wpisuje to nazwisko mojej znajomej z Chełmna, wiesz tej, o której Ci opowiadałem, co …
- Ta, wiem pierwsza miłość – szybko zajarzył mój syn.
- No wpisuje i nic. Te panieńskie oczywiście, bo po mężu to nie znam.
- Tato, no to jej nie ma, jak nic Ci nie wyskakuje.
- Hmmm ,….. ale musi być. Wiem, że ma syna i córkę. Są już w Twoim wieku, ta strona to teraz ten Wasz hit czy git, przecież na pewno gdzieś tu są.
- Tata, ale skąd Ty żeś wytrzasnął takie poniemieckie nazwisko. Coś ono w ogóle oznacza ?
- No, jak to co ? Przecież masz niemiecki w szkole i nie wiesz co to znaczy Frend ?
- Przyjaciel synu. Przyjaciel ! Czy Was, to w ogóle uczą coś w tej szkole ?
- Chyba chodzi Ci o Freund, tato.
- A to Freund to co niby znaczy ?
- No - kolega, kumpel, przyjaciel – po niemiecku oczywiście.
- No to wpisuj mi to biegusiem, a nie lekcje niemieckiego mi tu robisz.
Wiedziałem o niej wszystko, ile ma dzieci, że jeszcze ma męża i że gdzieś się wyprowadziła, ale nikt nie wiedział gdzie. Po trzech latach postanowiłem znaleźć kamienicę, w której żyli jej rodzice. Tych z przełomu XVI i XVII wieku w stylu renesansowym była cała masa, ale ulicy Grudziądzkiej i parterowego okienka, nigdy nie zapomnę. To przez nie uciekała do mnie na randki do „ Fary ”.
Dla tych bardziej wnikliwych wyjaśnię, że FARA to jedna z największych budowli sakralnych państwa krzyżackiego, przepiękny kościół, który odbiera dech wszystkim, którzy do niego wejdą , nawet tym niewierzącym. To tam przy złożonym w szkatule sercu św. Walentego dałem jej moją miłość w postaci pierścionka. Może go jeszcze ma, może patrzy czasami i myśli o mnie.
Mówią, że jak człowiek czegoś bardzo chce i pragnie to w końcu to osiągnie. Ile lat jeszcze mam czekać, ile nocy, dni, godzin ? Chciałbym ją odnaleźć, zobaczyć, porozmawiać – może opowie mi historię swojego życia zamiast naszego, które tak przecież zaplanowałem, co do każdego szczegółu.
- Tato ! Jest, znalazłem, jest ich pięcioro ! Nie, to nie ona, ale ta jedna zobacz - może to jej córka, podobna jest.
- Podaj mi synu tę książkę z bordowym grzbietem, tam w środku jest jej zdjęcie.
- No tata, powiem Ci, że całkiem, całkiem - masz Ty jednak gust. No rzeczywiście podobna i to nawet bardzo.
- Nie znam Pana, ale jeśli to ten sam Andrzej co poszedł do wojska na drugi koniec Polski, to w sumie można powiedzieć, że znam Pana i to bardzo dobrze. Mama do dziś opowiada o swojej pierwszej miłości i o tym jak po śmierci swojej siostry podczas porodu, zaopiekowała się jej dwójką dzieci, a Pan już nigdy nie wrócił, mimo, że znał Pan dobrze jej adres przy Grunwaldzkiej. Jak mniemam chodzi chyba o Pana ? Jak Pan mnie w ogóle znalazł ?
Łzy napłynęły mi do oczu, a policzki płonęły z …... nie wiem czego chyba złości na samego siebie. Jaki ja byłem głupi. Myślałem, że to jej dziecko, że to jej mąż, że to jej pieluchy, dom i rodzina. Przeżyłem 37 lat u boku kobiety, która mi dała wspaniałego syna, ale nigdy nie była dla mnie tym kim moja pierwsza miłość - Jadwinia. Poczułem gniew do samego siebie. Mogłem zapukać, zapytać się, zrobić coś, a ja nic …………. po prostu uznałem, że nie ma sensu.
Wyszła za mąż dopiero 5 lat, po moim wyjściu z wojska. Stwierdziła, że skoro się nie pojawiłem przez tak długi okres życia, to widocznie już mi na niej nie zależy.
Spoglądam na zegarek. Jeszcze godzina. W ręku ściskam 38 róż. To tyle ile lat minęło, bez ukochanej, ale z olbrzymią miłością w sercu. Jak ja ją poznam. A jak ona mnie – przecież teraz ważę prawie dwa razy tyle, zmarszczki i siwy włos na głowie. A jak mnie nie zechce? Jak się jej nie spodobam? Burza myśli przeszła przez moją głowę, jakbym z powrotem stał się dziewiętnastoletnim chłopcem, co pierwszy raz zamierza pocałować dziewczynę. Usiadłem na ławce zakochanych, wiem, że w Chełmnie są dwie, ale umówiłem się na tej pierwszej, co istniała już za naszych czasów, ta druga to podróbka. Macham do syna, tzn. do kamery umieszczonej na słupie i pokazującej ławkową Chełmińską miłość. Powiedział, że chce zobaczyć tę moją - jak on to nazwał laskę.
Jej cień pojawił się na chełmińskim murze, gdzie można jeszcze zobaczyć wmurowane kule armatnie, pamiątki po wojnach szwedzkich. To chyba ta jedna z kul, zabiła wtedy naszą miłość, ale, co ja o kulach opowiadam. Jej kształt pojawił się na widnokręgu, blond jak zawsze włosy okalające jej szczupłą szyję i błękitne, takie same piękne oczy jak 38 lat temu, wyrażające tęsknotę, miłość i głębokie pytanie.