Berlin w weekend ? – zobacz modę na pchli targ !
Berlin ze względu na swoją bliskość od granicy jest miejscem bardzo częstych wycieczek turystycznych. To nie powinno dziwić, ponieważ jest to miasto piękne, dostojne, nowoczesne, otwarte i oferujące mnóstwo atrakcji dla każdego. My przynajmniej nie wyobrażamy sobie, by ktokolwiek mógłby w Berlinie się nudzić. Jeżeli jedziesz tam pierwszy raz na dwa - trzy dni to w zasadzie możesz sobie odpuścić czytanie dalszej części :-) Nie wystarczy czasu. Jeżeli jednak to kolejna wizyta w stolicy Niemiec i szukasz inspiracji ? Zapraszamy !
To był nasz jeden w wielu wypadów do zachodnich sąsiadów i właśnie nastąpił ten moment. Wszystko co związane z top 10 „musisz zobaczyć” zaliczone i chcielibyśmy coś więcej. Wiodącym tematem miała być moda, ale nie ta z galerii handlowych lecz uliczna. Kiedyś słyszeliśmy, że Berlin słynie z pchlich targów, że jest jeden największy i kilka mniejszych. Poszukaliśmy trochę w internecie i okazało się, że w zasadzie każda dzielnica ma swoje niedzielne święto wyprzedaży. Tak, tak … to pierwsza ważna informacja. Jeżeli chcesz zobaczyć całą różnorodność koniecznie zaplanuj wycieczkę na niedzielę. My wybraliśmy po opisach trzy miejsca + na jedno trafiliśmy przypadkiem. Berlin posiada doskonałą infrastrukturę komunikacyjną, więc lepiej samochód zostawić na obrzeżach, tym bardziej jeżeli nie posiadasz specjalnej etykietki ekologicznej Umwelt Zone uprawniającej do wjazdu do centrum miasta. My wjeżdżając od strony Szczecina najwygodniej mieliśmy dojechać do końcowej stacji metra Pankov. Ze znalezieniem miejsca parkingowego nie było żadnych problemów. Stamtąd do metra i już po chwili jesteśmy na stacji metra Eberswalder, skąd dzieli nas zaledwie kilkaset metrów od stadionu przy Mauerparku. Po jego lewej stronie znajduje się pierwszy tego dnia pchli targ – największy, najpopularniejszy i najbardziej znany – Flohmarkt am Mauerpark. Dochodząc przez błonia stadionu do terenu targowiska z daleka można wyczuć unoszącą się mieszankę zapachów grillowanych wurstów i przysmaków kuchni wschodu. To jeden z elementów tego miejsca. Pozwala to jednak zjeść coś na szybko niewielkim kosztem za 3 – 7 euro. Piwo pod chmurką to wydatek 3 euro. Do tego profesjonalnie nagłośniony amatorski zespół muzyczny, ktoś tańczy, inny się opala. Wchodzimy …
Największy pchli targ Berlina poprzecinany jest szeregiem uliczek, po których niejako z prądem idących poruszamy się po całym terenie. Oczywiście jak w każdym tego typu miejscu torebki warto trzymać blisko i z uwagą. Nas najbardziej interesowały ubrania. Nie te od tureckich handlarzy, ale to od berlińczyków – wyjęte z domowych szaf, wyszukane u dziadków, zbierane na potrzeby fundacji i co tam jeszcze kto wymyśli. Na początek trafiliśmy na stoiska, które znane są każdemu, kto bywa na warszawskim Kole. Ubrania wyłożone na ladzie oraz ile wejdzie wywieszone na wieszaku. Dominuje moda ze znanych sieciówek odzieżowych: H&M, C&A, Orsay, New Yorker, Street One, Pimkie, Zara, itp. Ceny przystępne lub nawet niższe niż w Warszawie, zaczynające się od 50 centów (wyprzedaże w kartonach pod stołami) do poziomu 5 – 10 euro za sztukę. Nie ma sprzedaży na wagę. Idziemy dalej szukając czegoś oryginalnego i po chwili mamy. Kilka stoisk całkowicie wypełnionych vintage i retro torebkami ze skóry i materiałów skóropodobnych. Mamy wrażenie, że przenosimy się do magazynu który zapomniany przez dziesięciolecia właśnie został otwarty. Obok jeszcze jedno stoisko, tym razem ze skórzanymi torbami na ramię na jedną lub dwie klamry. Raj dla poszukujących inspiracji w stylu retro. Wszystkie w bardzo dobrym stanie, oczywiście naznaczone upływającym czasem. Takich perełek znajdziemy po drodze jeszcze kilka. Z całą pewnością zaskakuje duża ilość stoisk z butami, gdzie czasem można znaleźć firmy z wysokiej półki modowej. Niestety, sprzedawcy także się znają, więc próżno szukać prawdziwej okazji. Mimo wszystko ceny wahające się między 50 a 200 Euro nikogo nie dziwią, mając na uwadze jakie ceny zapłacić trzeba w firmowym sklepie. Buty oczywiście w jakości sklepowej lub do niej zbliżonej, bez śladów użytkowania. Poza ubraniami na Mauerparku znajdziemy chyba wszystko J. Przekrój oferty jest tak szeroki, że nie sposób wymienić, ale z całą pewnością każdy amator zakupów second hand znajdzie coś dla siebie. To co nas rozczarowało to brak ciuchów z rodzaju high fashion. Spodziewaliśmy się znaleźć gdzieś ofertę włoskich lub francuskich projektantów, a najlepsze marki które widzieliśmy to Escada, Hugo Boss i Moschino.
Po odwiedzeniu Flohmarktu poszliśmy z powrotem do metra, z przystankiem na picie, ponieważ termometry wskazują +28 stopni. Wiolka jest fanem Karlsberga Mixery Beer+Cola+X, ja natomiast mam nadzieję, że kiedyś na polskie półki trafi MezzoMix – produkt Coca Coli – Cola +pomarańcza. Pycha ! Przejeżdżamy na stację Frankfurter Tor by po chwili znaleźć się na Flohmarkt am Boxhagener Platz. Wcześniej idziemy uliczkami Simon-Dach, Grunberger i Krossener gdzie mamy zatrzęsienie knajp, barów, kawiarni z całą fuzją smaków i zapachów. Można przyzwoicie się najeść w cenie od 7 do 30 Euro za osobę, w zależności na co ma się ochotę. Plac Boxhagener, na którym znajduje się kolejny pchli targ sam w sobie ma coś tajemniczego. Nie wiemy co to jest, ale …dookoła rozstawione są stoiska z rękodziełem, wyrobami artystów, ubraniami młodych projektantów, rupieciami różnej maści oraz oczywiście z ubraniami z drugiej ręki. Na początku oferta odzieżowa była podobna do tej z Mauerpark, ale w końcu na jednym boku placu znaleźliśmy stoiska, jakich byliśmy od początku dnia ciekawi. Moda z Paryża i Mediolanu w centrum Berlina. Oczywiście oferta w porównaniu z tym co oferuje paryski Marche de Saint-Ouen skromniutka, ale to chyba jedyne miejsce w odległości do 500 km od Warszawy, gdzie można kupić żakiet od Chanel za niecałe 500 euro (pewnie coś by się utargowało). Były też perełki od Valentino, Balenciagi czy Bottega Veneta. Ceny niewielkie, jak porówna się do tych sklepowych – od 70 do 250 Euro. Na końcu rynku pożegnał nas mini recital anonimowego dla nas artysty, choć trzeba przyznać, że skupił wokół siebie kilkunastoosobową publiczność.
Poszliśmy w kierunku stacji metra Warschauer Str. skąd chcieliśmy dotrzeć na plac Moritz. Po drodze jednak ukazał się naszym oczom sporych rozmiarów targ rozmaitości, umiejscowiony w przestrzeni starych fabryk, czy magazynów z boku ulicy Revaler. Nadprogramowy przystanek spowodował, że obejrzeliśmy go dość pobieżnie, choć i tak było widać, że część wystawców zbierała się już do domu. Klimat targu wypełniała woń z pobliskiej okazjonalnej knajpki, a wśród sprzedających dominowali Ci, chcący pozbyć się nadmiaru ubrań ze swoich szaf. Dominowała moda pospolita znana z popularnych sklepów sieciowych, więc nie zatrzymywaliśmy się na dłużej.
Wysiadamy z metra na Moritzplatz, gdzie w pięknym ogrodzie mieści się Kreuzboerg Flowmarkt. W urokliwych okolicznościach przyrody rozłożone są mniejsze i większe stoiska. Od razu rzuca się w oczy wyjątkowość i kameralność miejsca. Duża oferta rękodzieła, sporo małych stoisk z odzieżą second hand (tutaj rzeczywiście ludzie wyprzedają swoje szafy, nie ma stoisk komercyjnych), piknikowa atmosfera dopełniana muzyką na żywo z małej sceny w środku ogrodu. Nas interesowały przede wszystkim ubrania. Charakter tego miejsca niejako sam w sobie jest chill out`owy i vintage`owy i tak też wygląda oferta odzieżowa. Próżno tutaj szukać ekstrawaganckich kreacji, czy pstrokatych kolorów. Jeżeli ktoś szuka jednak czego „bezimiennego”, ale oryginalnego i z innej epoki to z pewnością znajdzie tutaj coś dla siebie. Zdecydowanie fajne miejsce do spędzenia miłej chwili czasu, nie tylko na zakupach.
Czas wracać do centrum, by wczesnym wieczorem wrócić do „bazy” wypadowej w Szczecinie. To nasz pomysł na Berlin, inny niż klasyczny szlak turystyczny, ale mamy nadzieję, że zachęciliśmy Was do poznania innego oblicza tego pięknego miasta. Niemcy również mają swój udział w kreowaniu trendów modowych, choć popularna jest opinia, że nie potrafią się ubierać. Ulice Berlina zdają się zaprzeczać tej teorii, a to co oferują berlińskie pchlaki tylko to potwierdza. Oczywiście zawsze można odwiedzić przy okazji salony największych niemieckich marek odzieżowych takich jak Karl Lagerfeld, Escada, Jil Sander czy Joop. Ale to już z zupełnie innym portfelem ;-)
Pozdrawiamy