Dobry przykład
Twoja córka wiedzę o kosmetykach czerpie z internetu. Ty ufasz fachowcom. Ona wie, jak się perfekcyjnie i efektownie umalować. Ty stawiasz na neutralną klasykę. Możecie się sporo od siebie nauczyć, skorzystacie na tym obie. Ty przekonaj ją do skutecznej pielęgnacji. Ona pokaże ci, jak zrobić modny makijaż.
Moja córka jest millenialsem, należy do pokolenia urodzonego między 1985 a 2000 rokiem. To dla nich powstaje teraz najwięcej kosmetyków. Różnią się od naszych nie tylko składem, mają lżejsze konsystencje, gadżeciarskie opakowania, ulotki napisane mniej formalnym językiem, a reklamowane są głównie w sieci. Bo millenialsi stąd czerpią wiedzę. Aż 52 procent kobiet w wieku 16-19 lat inspiruje się wyglądem ulubionych blogerek (dane agencji IQS). To dzięki internetowi nastolatki potrafią zrobić perfekcyjny makijaż. Tam poszukują autorytetów, dlatego raczej wypróbują kosmetyk używany przez podziwianą Kendall Jenner (przyrodnią siostrę Kardashianek) niż ten, który poleci im ekspert w perfumerii. Ale millenialsi nie są bezkrytyczni. Przeciwnie to bezkompromisowa, wymagająca grupa odbiorców.
Kiedy ja dostaję wymarzony krem, wącham go, testuję konsystencję, używam, czekam, jak zadziała, i polecam lub nie, jeśli znajomi pytają, czy go kupić. Moja córka nowe kosmetyki najpierw fotografuje. Używa ich i sprawdza, czy działanie jest zgodne z obietnicami producenta oraz opiniami z sieci. I swoją ocenę ogłasza na forum internetowym. Jest też mistrzynią "smart shoppingu". Dzięki sieci wie, gdzie i kiedy kupować kosmetyki, żeby nie przepłacić. Ostatnio nauczyłam się też od niej kilku makijażowych sztuczek. A ona ode mnie zasad skutecznej pielęgnacji.
Nauczyłam się od córki: Jak podkreślać brwi
To teraz ważny element makijażu, więc żeby były ładne, córka umówiła się na promocyjną regulację w brow-barze. Kosmetyczka nakreśliła właściwy kształt, wyregulowała brwi, nałożyła hennę, zmyła barwnik i gotowe. Córka zrobiła zdjęcie i wrzuciła do internetu. Koleżanki zawyrokowały: za mocny kolor, zbyt kanciasty kształt. Rzeczywiście tak było. Po wieczornym demakijażu okazało się, że henna... rozpłynęła się, pewnie była źle nałożona. Brwi wyglądały jak przed wizytą w brow-barze. W minutę krytyczna córki opinia znalazła się w internecie. Nie poszłam zatem do brow-baru, tylko wzięłam lekcję makijażu w sieci. Musnęłam brwi koloryzującym i zagęszczającym żelem,podkreśliłam je na całej długości kredką i roztarłam linie szczoteczką. Efekt był profesjonalny! Brwi miały ładny kształt i kolor, a twarz wydawała się młodsza!
Nauczyłam się od córki: Jakie cienie są najlepsze do smoky eyes
Próbowałam z lepszym lub gorszym skutkiem kosmetyków różnych firm. Ona od razu znalazła mnóstwo filmików instruktażowych, jak zrobić modny makijaż smoky eyes. Dwie minuty oglądania i ja też wiedziałam, jak go zrobić. Dlatego dałam się nawet namówić i kupiłam dość kosztowną paletę cieni. Teraz będziemy z niej korzystać obie.
Nauczyłam się od córki: Jak zagęścić rzęsy
Żeby wyglądały lepiej, malowałam je pogrubiającą maskarą. Odstawiłam ją, gdy zobaczyłam, jak córka wyglądała po wizycie u "rzęsiarki" (tak mówi na kosmetyczkę doklejającą sztuczne rzęsy). Bo gdy ja miałam 16 lat, namówiłam mamę, by pozwoliła mi zrobić trwałą ondulację (żałowałam tego!). Moja córka poprosiła, żebym umówiła ją u "rzęsiarki". Lepiej na tym wyszła. Po zabiegu miała długie, gęste, naturalnie wyglądające rzęsy. Też takie chciałam! Umówiłam się na doklejanie. Kosmetyczka do każdej mojej rzęsy doczepiła następną z jedwabiu (syntetyczne dają bardziej teatralny efekt). Dowiedziałam się też, że jeśli na środku powiek doklei się nieco dłuższe włoski, oczy będą wydawały się okrąglejsze, większe. Zyskają migdałowy kształt, gdy dłuższe rzęsy zostaną doczepione przy zewnętrznych kącikach. Gęste długie rzęsy to także dobry sposób, by zakamuflować opadające powieki. I na co dzień nie muszę używać maskary.
Nauczyłam córkę: Pielęgnacji rzęs
Podstawą modnego makijażu są brwi i rzęsy. Sztukę ich podkreślania córka opanowała do perfekcji, ale makijaż to nie wszystko. Rzęsy (szczególnie jeśli się do naturalnych przykleja sztuczne) trzeba pielęgnować. Odżywki zawierają wyciągi roślinne, peptydy i bimatoprost, czyli składnik pobudzający wzrost rzęs, dzięki temu są mocne.
Nauczyłam córkę: Że mniej znaczy więcej
Millenialsi lubią selfie. Na zdjęciach robionych smartfonem wygląda się dobrze, gdy oczy są podkreślone, a skóra idealnie gładka. Dlatego córka nakładała gruby makijaż: baza, podkład, korektor, brązer, róż, puder. Uff. Podpowiedziałam jej, by użyła podkładu stworzonego specjalnie do zdjęć. Kryją, ale nie tworzą maski, rozpraszają światło tak, by na zdjęciu skóra wyglądała idealnie.
Nauczyłam się od córki: Malować paznokcie na modny kolor
Nie zaś jak do tej pory niezmiennie - na ulubiony. Odcienie lakierów wymyślane są na podstawie trendów z pokazów, dlatego pasują do modnych ubrań. A klasyczne rzeczy uaktualniają. Do grzecznej granatowej garsonki można zrobić manikiur w przebojowym, ale delikatnym kolorze rozbielonego błękitu. Niby nic, a świadczy o wyczuciu trendów. Bo najmodniejsze dziewczyny malują teraz paznokcie na bladoniebiesko lub bladoróżowo. Jak Rihanna, sprawdziłam to z córką w internecie.
Nauczyłam córkę: Jak na chwilę powiększyć usta
Córka i jej koleżanki znalazły w internecie prosty sposób na czasowe powiększenie ust. Wkładały ułożone w dzióbek usta do niewielkiego kieliszka i... zasysały. Po chwili usta puchły - czasem za bardzo, czasem boleśnie. Skończyły eksperymenty, gdy jednej z nich usta spuchły tak mocno, że musiała je ukryć pod ochronną maseczką. Poradziłam im, by używały kosmetyków powiększających usta, np. błyszczyka. Zawierają kwas hialuronowy, miętę, pobudzający mikrokrążenie ekstrakt roślinny (np. z chili). Wygładzają naskórek, rozpulchniają go lekko, podrażniają, co jest odczuwalne jako mrowienie.
Nauczyłam się od córki: że z trądzikiem nie ma żartów
Drobne krostki próbowała likwidować sama. Wysuszała je alkoholem, zamalowywała korektorem, wyciskała. Gdy to nie zadziałało, postanowiła użyć elektrycznej szczoteczki do oczyszczania twarzy. Poprosiła o nią na Dzień Dziecka. Nie dostała szczoteczki, bo umycie nią zmian trądzikowych mogłoby zaostrzyć problem. Zamiast tego umówiłyśmy się u dermatologa. Trądzik zniknie na dobre, dopiero gdy się go wyleczy.
6/2016 Twój Styl