Ewa Sikora

Oto on. Stoi przede mną i kokietuje, jakby pytał: - Chcesz się przekonać czy jestem tak dobry jak mówią? Pewnie, że chcę.

Oto on - Liftactive Supreme. Czy nie zawiedzie moich oczekiwań?

Czas się przekonać :)

Kartonik jednoznacznie kojarzy się z Vichy.

Na półce na pewno jest widoczny i nie można pomylić go z żadnym innym. Brakuje mi na nim informacji czy to krem na dzień? A może na noc?

Sądząc po oczekiwanych efektach pewnie na dzień, ale szkoda, że ma o tym wzmianki.

W środku słoiczek również w stylistyce Vichy. Z zaskakującym lustrzanym wieczkiem, w którym można się przejrzeć. Taka miła niespodzianka.

Pod wieczkiem brak folii. Trochę szkoda, bo w połączeniu z nieofoliowanym kartonikiem nie ma stuprocentowej pewności, że ktoś tego kremu wcześniej nie próbował.

Wreszcie czas na krem.

Pachnie cudownie. Delikatny zapach mnie uwiódł.

Konsystencja lekka i przyjemnie kremowa. Rozprowadza się bardzo dobrze. Smaruję twarz i czary-mary - krem wchłania się błyskawicznie. Nie zostawia tłustego filtra. Mój podkład też się przeciwko niemu nie buntuje, rozprowadza się bez problemu i wałkowania.

W ciągu dnia zerkam przelotnie w lustro. Jest dobrze. Czy to działanie kremu czy autosugestia? Zobaczymy.

Po tygodniu stosowania już wiem na pewno - to jego sprawka :) Moja twarz wygląda o niebo lepiej. Jak po urlopie. Jest promienna, wypoczęta i taka świeża. Na pewno bardziej napięta. Przekonał mnie - naprawdę jest świetny.

Fantastyczny prezent urodzinowy mi się trafił :)

Dziękuję :)

Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas