Higiena i pielęgnacja - naturalnie i bez śmieci
Wiele produktów, których używali wasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie i prapradziadkowie, było produktami wielokrotnego użytku albo miało skromne opakowania. Niektóre zamienniki, jakie tutaj znajdziecie, obudzą w was nostalgię. Ich ponowne odkrywanie sprawiło mi ogromną frajdę.
Fragment pochodzi z książki Bei Johnson "Pokochaj swój dom. Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas":
Nawet z wyglądu podobają mi się tak bardzo, że nie wyobrażam sobie powrotu do łazienki pełnej plastikowych pojemników i jednorazowych artykułów. Poniższe przedmioty zostały starannie wybrane również pod kątem ich funkcjonalności.
Pamiętajcie, że rozwiązania, na które się zdecydujecie, powinny przede wszystkim sprawdzać się w codziennym życiu. Dla każdego jednorazowego artykułu istnieją liczne zamienniki.
Poniżej kilka wskazówek, jak je wybierać: zachowajcie otwartość umysłu, kierujcie się waszymi indywidualnymi potrzebami, podczas zakupów zwracajcie uwagę na obecność opisanych wyżej substancji z Parszywej Dwunastki, bądźcie cierpliwi. Przy niektórych zamiennikach ciało będzie potrzebować okresu przejściowego na adaptację, bawcie się. Potraktujcie to z humorem, gdy jakiś zamiennik nie sprawdzi się w waszym przypadku.
Skóra
Mydła do rąk/ciała/twarzy
Kostka. Z punktu widzenia odpadów mydło w kostce jest najlepszym rozwiązaniem, o ile uda wam się znaleźć je bez opakowania albo w papierze nadającym się do recyklingu (żeby się przekonać, czy opakowanie jest zrobione w całości z papieru, należy oderwać kawałek i sprawdzić, czy nie ma na nim plastikowej powłoki). Jeśli daje obfitą pianę, możecie zrezygnować na jego rzecz z wielu innych produktów. Możecie używać mydła w kostce do mycia rąk, twarzy, ciała, a także do golenia i do mycia włosów. Kiedy kostka jest już mała, po prostu doklejam jej resztki do kolejnej.
Płyn kupowany luzem. Jeśli koniecznie musicie używać mydła w płynie do mycia rąk, polecam bardzo dobre i uniwersalne mydła kastylijskie lub marsylskie. Są one jednak dość drogie, dlatego możecie pomyśleć o zrobieniu mydła samodzielnie (por. str. 200).
Mleczko do ciała
Mleczko na wagę. W USA mleczko można kupić bez opakowania. Jedyne, czego mi potrzeba, to pojemnik. Muszę jednak uważać na syntetyczne składniki.
Jeśli nie uda się wam znaleźć sklepu oferującego mleczko bez opakowania, może łatwiej będzie dostać kupowany na wagę balsam w kostce? Pytajcie o niego w oferujących ekologiczne produkty mydlarniach.
Olej na wagę. Olej spożywczy to mój ulubiony zamiennik dla mleczka - nie muszę czytać składu na etykiecie, a w kuchni odgrywa podwójną rolę. Wybierzcie olej rzepakowy albo sojowy do skóry normalnej; oliwę z oliwek, olej z orzeszków ziemnych, olej z krokosza barwierskiego, olej sezamowy, sojowy albo słonecznikowy do skóry suchej; olej z pestek winogron do skóry tłustej.
Dezodorant
Domowej roboty. Przepisów na dezodoranty w postaci stałej jest mnóstwo, ale wymagają użycia zbyt wielu składników (najpopularniejsze to soda oczyszczona, skrobia kukurydziana i stopiony olej kokosowy), a poza tym nie byłam zadowolona z ich efektów. Te dezodoranty zostawiają białe ślady na skórze (co jest niewskazane, jeśli nosimy koszulki bez ramiączek albo topy) lub oleiste plamy na ubraniach.
Kamień ałunowy, nazywany też dezodorantem w kamieniu. Jest łatwy w użyciu i nie trzeba go wyrabiać w domu. Po prostu moczymy kamień, aplikujemy na skórę i suszymy. Kamień może się roztrzaskać, kiedy upuścimy go na podłogę, ale za to jest dobry przez lata (w przeciwieństwie do dezodorantu domowej roboty przechowywanego w słoiku), a dodatkowo przyspiesza gojenie zacięć przy goleniu.
Pamiętajcie, że te dezodoranty zabijają bakterie odpowiedzialne za przykry zapach, ale nie zapobiegają poceniu. Przy niewystarczającym planowaniu możecie odczuć dyskomfort w publicznych sytuacjach - wiem o tym z doświadczenia. Dlatego jeśli czeka was duży stres, załóżcie takie ubrania, na których nie będzie widać wilgotnych plam.
Ochrona przeciwsłoneczna
Osobiście wyznaję zasadę umiarkowanej ekspozycji na słońce. Raka skóry obawiam się tak bardzo jak niedoboru witaminy D. W mojej rodzinie chronimy się przed słońcem ubraniami i nakryciami głowy, które przepuszczają tylko niewielką część promieni słonecznych, a przy dłuższym przebywaniu na słońcu używamy filtru przeciwsłonecznego. Ja stosuję go na twarz codziennie ze zwykłej próżności.
Olej sezamowy luzem. Stosowany bez dodatków zapewnia sam z siebie pewien stopień ochrony przeciwsłonecznej. Konkretny wskaźnik SPF nie został jednak określony, dlatego polecam go na krótkie pobyty na słońcu.
Krem domowej roboty. Przepis na krem przeciwsłoneczny jest jasny jak słońce! Wystarczy zmieszać tlenek cynku lub dwutlenek tytanu z olejem sezamowym albo mleczkiem kupionym bez opakowania. Problem polega na znalezieniu tych proszków w sprzedaży luzem... W celu uzyskania SPF 20 zmieszajcie 50 g proszku z 220 g mleczka.
Krem ze sklepu. Do ochrony przy dłuższej ekspozycji na silne promienie słoneczne, w tym odbite od wody, piasku lub śniegu, używamy kupnego kremu organicznego. Szukajcie kremów w metalowych albo szklanych pojemnikach.
Włosy
Robienie szamponu w domu wiąże się z taką ilością paczkowanych składników, że mija się to z celem, który sobie postawiliśmy! Robiąc szampon w domu, nie zmniejszamy ilości wytwarzanych odpadów - po co więc zawracać sobie głowę?
Szamponowi mówimy"nie". Jeśli macie krótkie włosy, może chcielibyście dołączyć do grona szamposceptyków? Mycie włosów bez szamponu (metoda znana w USA pod nazwą "no-poo" albo "no-shampoo") polega na ich namoczeniu, posypaniu owłosionej skóry głowy sodą oczyszczoną (dobrze nadaje się do tego solniczka), wmasowaniu sody we włosy, a następnie spłukaniu ich octem jabłkowym dla nadania blasku. Na koniec włosy dwukrotnie spłukujemy wodą. W USA wszystkie składniki są dostępne w sprzedaży bez opakowań.
Szampon w kostce. Szampon i odżywka w kostce świetnie sprawdzają się w podróży i nie potrzebują szczególnego opakowania. Niestety, często są sprzedawane w laminowanym papierze albo zawierają toksyczne składniki (przeczytajcie uważnie skład!). My zamiast nich używamy po prostu mydła w kostce, które obficie się pieni i zaspokaja wszystkie nasze mydlane potrzeby. Kupujemy je bez opakowania albo zawinięte w papier.
Szampon na wagę. Możecie też spróbować kupić szampon i odżywkę na wagę w sklepie ze zdrową żywnością. Wlejcie je do własnych butelek, a potem zainstalujcie na tych butelkach pompki. Dzięki takim dyspenserom nie tylko usuniecie z kabiny prysznicowej pałętające się tam na wpół puste pojemniki z szamponem; będziecie też lepiej kontrolować dozowanie i ograniczycie marnotrawstwo. Oczywiście ta metoda nie eliminuje plastiku, który nadal jest potrzebny do transportowania płynów od producenta do sklepu. Ma jednak tę zaletę, że inwestujemy w rozwój gałęzi przemysłu, jaką jest handel produktami luzem (idealnie byłoby, gdyby pojemniki podróżowały tam i z powrotem między producentem a sprzedawcą). Ja kupuję w ten sposób odżywkę do włosów.
Suchy szampon. Aby wydłużyć odstępy między kolejnymi myciami głowy, jako substytutu suchego szamponu używam skrobi kukurydzianej kupowanej na wagę. Najlepiej jest przechowywać ją w solniczce: posypujecie tłuste nasady włosów, wmasowujecie i szczotkujecie. I cieszycie się zwiększoną objętością fryzury!
Uproszczenie może polegać na wyborze jednego rodzaju szamponu i odżywki dla całej rodziny, do czego gorąco zachęcam.