Jak zmieniała się klasyka
Oko obrysowane kreską albo ciemnymi cieniami, policzki podkreślone różem, usta cielistą szminką. Klasyczny makijaż jest zawsze modny. Ale nawet on się zmienia i co kilka sezonów powraca w nowej wersji. Razem z wizażystą Sergiuszem Osmańskim sprawdziliśmy, jak malowałyśmy się kiedyś, i ustaliliśmy, jak powinnyśmy to robić dziś.
Kreski i kreseczki
Niewidzialna linia (1990). Czarna, narysowana na górnej powiece eyelinerem z cienkim pędzelkiem, jest niemal niewidoczna. Jej zadanie? Powiększyć optycznie oczy i zagęścić rzęsy, bo nie ma jeszcze maskar, które je pogrubiają. Linia musi być cienka, żeby nie połączyła się z modnymi, niewyregulowanymi brwiami. Niestety, kończy się tuż przy zewnętrznym kąciku oczu, co nadaje im melancholijny wyraz.
Kocie oko (2000). Kreski są nadal cienkie, poprowadzone na górnej powiece tuż przy rzęsach. A jednak tym razem dodają seksapilu, bo wystają poza zewnętrzne kąciki oczu i są lekko wywinięte ku górze.
Rockowy ryzsunek (2005). Po subtelnych, graficznych liniach czas na wyraziste, malarskie. To odważna, rockowa interpretacja trendu z lat 60. Eyelinerem w pisaku obrysowujemy całe oko. Grube, skierowane ku górze krechy powinny sięgać zewnętrznych kącików brwi. Mistrzyni niegrzecznego makijażu? Amy Winehouse!
Góra i dół (2008). Teraz wyraźną, roztartą przy zewnętrznych kącikach linię malujemy eyelinerem, kredką lub czarnym czy grafitowym cieniem. Podkreślamy górną i dolną powiekę. I mamy efektowny makijaż wieczorowy.
Siła koloru (2010). Minął czas czarnych kresek. Nosimy fioletowe, turkusowe, zielone. Malujemy je na górnych powiekach kredką lub eyelinerem w żelu.
Podkręcania i łamanie (2014). Kreska może być cienka lub gruba, koniecznie podkręcona. A nawet załamana przy zewnętrznym kąciku oka pod kątem 45 stopni. To świetny trik odmładzający, bo taka linia kamufluje opadające powieki.
Cień bez granic
Trzy kolory (1990). Robimy smoky eyes, czyli "przydymiony" makijaż oczu w wersji delikatnej. Podstawa: trzy różne cienie w kolorze brązowym/fioletowym. Ciemnym podkreślasz linię rzęs, jasnym zewnętrzne kąciki oczu, a najjaśniejszym wewnętrzne i środek powiek. Rozcierasz cienie pędzelkiem aż po brwi.
Lady punk (1997). Zbuntowane dziewczyny słuchają zespołu Offspring i noszą smoky w wersji gotyckiej. Makijaż sprawia wrażenie niestarannego, jest najmocniejszym akcentem na bladej twarzy.
Pozytywne wzmocnienie (2000). Zmiana, makijaż smoky powinien być elegancki i sexy. Nowy patent: wizażyści malują ciemnym cieniem lub kredką wewnętrzną krawędź dolnej powieki. Linii nie widać, ale ten trik świetnie podkreśla kolor tęczówki. A makijaż nie rozmazuje się dzięki ulepszonym, trwalszym kosmetykom.
Coś się mieni (2005). Połyskujące różnymi kolorami smoky eyes wypierają mroczną wersję tego makijażu. Nowoczesne, perłowe i metaliczne cienie do powiek tak odbijają światło, że z okolic oczu znikają ślady zmęczenia.
Na mokro (2010). Były już gotycki i metaliczny smoky eyes, czas na makijaż w wersji wet (z ang. mokry). Dzięki cieniom, w których lśnią sproszkowane drobinki, powieki lśnią, jakby były wilgotne.
Sprawy zewnętrzne (2015). Wracamy do ciemnych kolorów. Ale smoky eyes znów wyglądają inaczej. Bo cienie rozcieramy nie ku brwiom, lecz ku zewnętrznym kącikom oczu. Po co? Żeby nadać im migdałowy kształt.
Cielistej szminki ślad
Kontury do wypełnienia (1990). Usta powinny mieć naturalny kolor, ale chcemy też, żeby było widać, że są pomalowane. Dlatego obrysowujemy je ciemną konturówką, a malujemy... korektorem, bo szminek w naturalnym odcieniu skóry brak. Efekt? Wargi wydają się większe.
Akcent pudrowy (1995). Makijaż ust znika. To znaczy jest, ale w najdelikatniejszym wydaniu. Cieliste, matowe wargi to nowy ideał. A w sklepach są tylko lśniące szminki. Makijażyści najpierw kredką w kolorze skóry obrysowują usta, potem malują je jasną szminką, a na koniec pudrem brązującym. To nowoczesne i zmysłowe.
Blask, jeśli łaska (2000). Właśnie zaczęło się wieloletnie panowanie błyszczyków. Najbardziej lubimy te w bezpiecznym odcieniu różobeżu. Makijażyści radzą, żeby błyszczyk "wychodził" poza kontur ust, to je optycznie powiększa, dodaje seksapilu. Marzymy o błyszczykach nieprześwitujących jak budyń. Niestety, jeszcze ich nie wymyślono, więc radzimy sobie tak: najpierw nakładamy na usta cielisty cień lub puder, a na niego przejrzysty błyszczyk.
Powiększenie (2010). Już nie powiększamy ust makijażem, bo szybko i bez problemu można to zrobić u dermatologa. Pełne wargi pozostawiamy jasne, lekko przypudrowane.
Dyskrecja (2014). Gdy usta są nawilżone, mają idealnie równy, neutralny odcień i nie błyszczą, twarz wygląda młodziej. By uzyskać taki efekt, używamy tzw. aksamitnych szminek - nie są ani matowe, ani połyskujące. Wcieramy je w wargi palcem lub pędzelkiem, dzięki temu kolor jest trwalszy
Natura różu
Pojaśniało (1995). Odpoczywamy od przerysowanych makijaży z lat 80. Znudziły nam się ceglaste policzki, udajemy, że jesteśmy nieumalowane i mamy tylko delikatne rumieńce. Wystarczy odrobina prasowanego różu, żeby je zrobić, więc uczymy się sztuki oszczędnego dawkowania tego kosmetyku.
Pociemniało (2000). Modelujemy twarz. Pudrem brązującym podkreślamy kości policzkowe, przyciemniając skórę tuż pod nimi. Powyżej nakładamy rozświetlacz. Róż pomaga wyeksponować centralną część policzków. To wystarczy, by okrągła twarz wyglądała szczuplej, a pociągła wydawała się bardziej proporcjonalna.
Kremowa rewolucja (2007). W modzie pastelowe odcienie różu. Makijaż policzków ma wyglądać naturalnie i romantycznie. Teraz łatwo uzyskać taki efekt, bo mamy do dyspozycji nowe róże w kremie i w piance. Odrobinę kosmetyku trzeba wziąć na palec i delikatnie wetrzeć lub wklepać w policzki. Róż błyskawicznie połączy się ze skórą i pełne wdzięku rumieńce pojawią się na twarzy.
Kolor doświetlony (2014). Wszystkie, niezależnie od wieku, chcemy wyglądać młodo. A makijaż pozwala nam podkreślić promienną cerę, ukryć oznaki zmęczenia i upływającego czasu. W roli kosmetyków odmładzających świetnie sprawdzają się delikatne róże w tubkach albo w postaci kredek. Bez problemu łączą się z rozświetlaczami nakładanymi na górną część policzków. I zawierają pigmenty, które odbijają światło tak, że skóra wygląda na gładką, jędrną, ładnie zaróżowioną.
Ewa Sarnowicz
TWÓJ STYL 3/2015