Julien Fournié: Wrażliwość i emocje
Jedynie 14 domów mody na świecie ma prawo prezentować swoje kolekcje jako haute couture. Julien Fournié jest jednym z najmłodszych przedstawicieli wielkiego krawiectwa, a swoją najnowszą kolekcję zaprezentował także polskiej publiczności podczas gali French Touch w Teatrze Wielkim Operze Narodowej.
Izabela Grelowska, Styl.pl: Studiowałeś medycynę przez dwa lata, a jednak postanowiłeś zostać projektantem mody. To duża zmiana. Skąd taka decyzja?
Julien Fournié: - To bardzo proste - zawsze marzyłem o tym, żeby być wielkim projektantem. Nawet kiedy studiowałem medycynę, to pragnienie tworzenia mody tkwiło we mnie przez cały czas. Studia medyczne dały mi możliwość poznania budowy ludzkiego ciała, zrozumienia tego, jak ono pracuje. A to ważne dla moich projektów. Ale już kiedy miałem trzy lata, rysowałem księżniczki i kobiety ubrane w piękne stroje. Od samego początku wiedziałem, co chcę robić.
Zanim wystartowałeś ze swoją marką, pracowałeś dla wielkich domów mody: Niny Ricci, Diora, Celine i innych. Możesz opowiedzieć o tych doświadczeniach?
- W 2000 roku skończyłem studia z projektowania mody, a potem, w bardzo młodym wieku, zostałem asystentem Johna Galliano. To było fantastyczne doświadczenie, bo z nim można było złamać wszelkie kody. Wszystko było możliwe. Później pracowałem Z Alexandrem McQueenem. Tam zrozumiałem, czym jest obsesja. Współpraca z nim była trudna, bo zawsze był ogarnięty jakąś obsesją. Następnie pracowałem z Jeanem-Paulem Gaultierem.
- Jean-Paul Gaultier to kwintesencja Francji. To zabawa, śmiech, radość, swoboda. Uczysz się, jak być wolnym, śmiać się ze wszystkiego. Z kolei pracując z Claudem Montaną nauczyłem się restrykcyjnego rygoru. W końcu, w 2003 roku trafiłem do Torrente, gdzie byłem dyrektorem artystycznym. Tę funkcję pełniłem jeszcze kilku marek. Dla tych wszystkich projektantów pracowałem miedzy rokiem 2000 i 2003. Przeszedłem taką drogę, ponieważ moim pragnieniem było poznanie wszystkich tajników szycia i tworzenia projektów. Chciałem zrozumieć modę od samych podstaw i z różnych punktów widzenia.
Pracowałeś też w Korei...
- Tak, w Seulu dla LG Fashion. To było fantastyczne doświadczenie. Spotkałem się tam z zupełnie innym sposobem myślenia o kreatywności, które włącza biznes i marketing w procesy twórcze. W skład LG fashion wchodziło kilka marek produkujących miedzy innymi odzież golfową, luksusowe torebki, casualową odzież męską i damską i inne.
Kim jest kobieta, dla której projektuje Julien Fournie?
- To kobieta, która chce się określić, zdefiniować. Kiedy przychodzi do mnie, bym zaprojektował dla niej unikalną suknię, pomagam jej właśnie w tym procesie określenia siebie.
- Wśród moich klientek jest wiele księżniczek z Arabii Saudyjskiej, są kobiety z bogatych chińskich elit. Moją ulubioną klientką jest księżna Kataru, która miała nawet wpływ na sposób, w jaki tworzę. Mogę powiedzieć, że podkreśliła to, co było najlepsze w moich projektach. To wspaniała kobieta, feministka. Osoba o bardzo jasno określonych celach.
Czym jest haute couture? Jakie dla ciebie osobiście znaczenie ma to, że jesteś częścią tego projektu?
- To unikalna suknia dla jedynej w swoim rodzaju kobiety przeznaczona na wyjątkową okazję. To sposób towarzyszenia kobiecie w ważnych dla niej momentach i doświadczeniach, tworzenie jej wizerunku. Można zmienić swój świat, swoje przeznaczenie i siebie, jeśli jest się bardzo dobrze ubranym w ważnym momencie.
Czy jako projektant mody zajmujesz stanowisko w ważnych społecznie kwestiach? Jak to robisz?
- Oczywiście. Mój dom mody jest odpowiedzialny społecznie, ponieważ używamy tylko i wyłącznie ekologicznych materiałów: jedwabiu, bawełny, wiskozy, lnu i skór, ale tylko z tych zwierząt, które są zjadane.
- Nasza siedziba znajduje się w Paryżu i wszystkie ubrania są wykonywane na miejscu, w atelier. Nie zostawiamy "śladu węglowego". Pokrowce na ubrania są wykonane z materiałów biodegradalnych. Unikamy plastików, które mają fatalny wpływ na przyrodę, zanieczyszczają morza i oceany.
- To, że szyjemy wszystko na miejscu, ma też znaczenie dla lokalnej społeczności. Zatrudniamy ludzi, szkolimy ich, pomagamy pokonywać kolejne stopnie wtajemniczenia. Moja główna szwaczka jest wspaniałym profesjonalistą i rzemieślnikiem. Wyłapuje talenty i pomaga im się rozwijać. Ci ludzie mogą później mogą zostać z nami lub pracować dla innej marki.
Ile osób pracuje z tobą?
- Regularnie 8 osób, a podczas tworzenia kolekcji 25.
Czy możesz opisać swój proces twórczy?
- To pytanie, na które nie łatwo jest odpowiedzieć. Myślę, że wszystko zaczyna się od filmów. Dosłownie pochłaniam obrazy każdego wieczora. Oglądam wszelkiego rodzaju produkcje: i zabawne, i smutne. I w moim mózgu powstaje bank obrazów. Do tego dołączam dźwięki. Kocham muzykę, gram na pianinie od 25 lat i muzyka jest dla mnie niezwykle ważna.
- Obrazy i muzyka łączą się w mojej głowie i w końcu żyję otoczony wirtualnymi kobietami. Wtedy pojawia się duch kolekcji. Sięgam po mój iPad Pro i zaczynam szkicować. Wychodzę właśnie od rysunku.
- Czasami moi współpracownicy pytają mnie, jaki jest duch kolekcji. Ale nie mogę tego wyjaśnić słowami, muszę to narysować. Czasami daję im wskazówki: film, który powinni obejrzeć lub muzykę, której chcę, aby posłuchali; kolor, który chcę, aby zobaczyli.
- Wiem, że to trudne, bo kiedy byłem dyrektorem artystycznym w innych markach, ludzie z marketingu zawsze chcieli, aby wyjaśnić im w prostych słowach filozofię danej kolekcji. Ale ja nie chce tak pracować. Nie chcę tworzyć słów, a projekty. Chcę szkicować, pracować z tkaniną.
- Jest wiele sposobów na to, by tworzyć. Mój jest właśnie taki.
Twoje kolekcje są nieco mroczne. Dlaczego?
- Zimą zawsze jestem mroczny, wiosną rozkwitam. Mam dwie twarze.
Czerń jest twoim ulubionym kolorem?
Nie. Mój ulubiony kolor - to nude, kolor ciała. To kolor bezbronności, a ja uważam, że bezbronność jest w dzisiejszych czasach nowym luksusem.
Wszyscy chcą zdobywać jak najwięcej followersów, pokazywać, że są najlepsi, mają pieniądze. Ale to okazanie swojej wrażliwości i odsłonięcie słabości jest prawdziwym luksusem. To pozwala dzielić się prawdziwymi emocjami.
Czy wrażliwość i emocje są kluczem do twojej twórczości?
Tak. A jeśli nie kluczem, to przynajmniej wskazówką.